Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81121

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od zawsze irytowało mnie roszczeniowe zachowanie typu "dej, bo mi się należy". Nigdy też nie rozumiałam "madek", które już od pierwszych dni ciąży uważały, że są lepsze od innych bo PRZECIEŻ SĄ/BĘDĄ MATKAMI! Jakby faktycznie było to jedynym powodem do dumy dla całej ludzkości. Ok, macierzyństwo i wydanie na świat potomka piękna rzecz, ale patrzenie na innych z góry z tego powodu?

Obecnie sama spodziewam się maleństwa. I nie, moje nastawienie do tematu nie zmieniło się :)

Przechodząc do meritum. Z racji dość kiepskiego samopoczucia od jakiegoś czasu przebywam już na zwolnieniu. I tak w południe pewnego pięknego dnia wybrałam się na zakupy do pobliskiego, osiedlowego sklepiku samoobsługowego. Wrzuciłam kilka potrzebnych produktów do koszyka i skierowałam się w stronę kasy. W sklepiku pustki, wszak o tej godzinie większość osób pracuje, poza mną jeszcze jedna kobieta buszowała wśród półek. Powoli potoczyłam się w stronę kasy i zaczęłam wykładać towar. Zanim sprzedawczyni sięgnęła po któryś z nich, na ladzie wylądował wyładowany po brzegi kosz rzeczonej kobiety. Przepchnęła ostentacyjnie moje zakupy i nawet nie patrząc na mnie krzyknęła - JESTEM W CIĄŻY!

Ok, jest zima, spod puchowych kurtek można nie zauważyć zaokrąglonego brzucha, chociaż patrząc na to, co rysowało się pod rozpiętym suwakiem pani, na oko mogłam stwierdzić, że jesteśmy na podobnym etapie - czyli około 4-5 miesiąc.

- Fajnie, ja też - odpowiedziałam i najzwyczajniej w świecie zdjęłam z lady koszyk nieproszonego gościa.
- CO ROBISZ?! MÓWIĘ, ŻE JESTEM W CIĄŻY I NIE MUSZĘ STAĆ W KOLEJCE!

Taaa... W kolejce. A przy kasie ja i moje 5 produktów. Wytłumaczyłam grzecznie Pani, że ja również jestem w ciąży, stąd nie widzę powodu, dla którego miałabym ją przepuszczać. Zwłaszcza, że: ani o to nie poprosiła, ani nie wygląda, jakby źle się czuła, a poza tym skasowanie moich pięciu produktów zajmie maksymalnie 2 minuty, przeciwnie do jej pięćdziesięciu rzeczy z koszyka. Prawdę mówiąc, gdyby jej zachowanie od początku było inne i bardziej kulturalne, nie miałabym problemu z ustąpieniem jej miejsca. Akurat tego dnia czułam się wyjątkowo dobrze, co zaowocowało wyśmienitym wręcz humorem. Ale biorąc pod uwagę pierwszy akapit mojego wpisu, stwierdziłam, że nie ustąpię. Pani się zapowietrzyła.

- W KTÓRYM JESTEŚ TYGODNIU?!
- Przepraszam, ale co to Panią interesuje?
- BO JAK JA JESTEM W DALSZYM, TO JA BĘDĘ PIERWSZA.

Nie no, serio? Zaśmiałam się kobiecie w twarz i odwróciłam do kasjerki podając moje zakupy. Kasjerka jak dotąd stała bez słowa, teraz uśmiechnęła się tylko i zaczęła kasowanie, które łącznie z zapłatą zajęło pewnie z półtorej minuty. Przez cały ten czas, stojąca obok kobieta wykrzykiwała w moim kierunku inwektywy. W ciągu jej wrzasków wciąż przejawiał się główny wątek, czyli, że ONA JEST W CIĄŻY I JEJ SIĘ NALEŻY.

Wyszłam ze sklepu, ofukana i pod złowieszczym spojrzeniem krzykaczki. I ja rozumiem - ciąża, hormony, zmiany nastrojów... Ale czy serio tłumaczy to zwykłe chamstwo i totalny brak kultury?

sklepy

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…