Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#81273

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z życia kelnerki. Pracuję w restauracji w centrum jednego z największych polskich miast. Lubię swoją pracę, ale opowiem Wam dzisiaj, co mnie w niej najbardziej wk*rwia i o tym, jak goście utrudniają nam pracę. Drodzy Goście, zdaję sobie sprawę, że czasem robicie to nieświadomie (nie było tu sarkazmu), więc przedstawię to wszystko z mojej perspektywy.


1. Rozdzielanie rachunków.
Zdania są podzielone. Dla niektórych kelnerów ten temat jest śmieszny i nie ma w ogóle o czym dyskutować, nie rozdzielą rachunku.
U mnie w restauracji polityka firmy jest taka, że jeśli gość sobie zażyczy, rachunek trzeba rozdzielić. Ja nie mam z tym problemu, rozdzielenie rachunku na 2 czy 3 osobne to szybka sprawa, nawet przy dużym ruchu. Kłopot pojawia się, gdy w piątek wieczorem, gdzie ja mam taki zapie*dol, że nie wiem gdzie ręce włożyć, Ty prosisz o osobne rachunki, a nie jesteście we dwie osoby, tylko w osiem czy dziesięć. I ja miałem kurczaka i colę, a ja zupę i piwo.. Ja płacę kartą, a ja gotówką. I tak tracę sobie na to czas, podczas gdy na wydawce stoją dania dla innych gości, których obsługuję, nowy stolik czeka na przyjęcie zamówienia, inny chce poprosić o rachunek, a jeszcze oprócz tego brudny stół czeka na posprzątanie, bo ktoś już przy nim stoi i chce usiąść. Gdy tylko na to patrzę, wiem już, że zaraz dostanę opie*dol, bo ruszam się jak mucha w smole. A ja w tym czasie rozdzielam 10 twoich rachunków :) Nie zapominajmy, że zajmuje to dwa razy więcej czasu, gdy płacicie osobno kartami i muszę zaksięgować każdą płatność osobno.

A teraz hit. Znajoma ostatnio była w restauracji, gdzie stół 30-40 osobowy płacił osobno. Normalnie na całą długość sali była kolejka do komputera, gdzie każdy regulował swój rachunek. Szkoda mi tylko kelnera, który musiał się z tym użerać.

"A co to za problem, żeby przy wpisywaniu zamówienia w komputer od razu zrobić osobno?" Dla mnie żaden. Ja to mogę zabonować osobno, po kolei. Tylko żeby nie było potem zdziwka, że dostajecie dania w różnej kolejności, gdzie pierwsza osoba już zje, a piąta nawet nie dostanie talerza. W restauracjach często jest kilka komputerów do wklepywania zamówień. Wyobraź sobie, że są np. 2 i 2 osoby korzystają z nich w tym samym czasie. Gdy ja wpisuję Twoje zamówienie osobno, tzn. najpierw danie dla pierwszej osoby, to na kuchni drukuje się kartka z zamówieniem (bon). Potem robię to samo drugi, trzeci i czwarty raz. Jednak między trzecim a czwartym zamówieniem moja koleżanka na drugim komputerze wpisuje zamówienie innych gości. Kuchnia przygotowuje dania w takiej kolejności, w jakiej wyszły bony, stąd może wyniknąć wyżej przytoczona przeze mnie sytuacja. Inna sprawa, że jeśli kucharz dostaje jeden bon, to wie, że zamówienie idzie na jeden stół, więc jeśli jest tam zupa, sałatka, kurczak z frytkami i ryba z pieca, to te dania otrzymacie wszyscy razem. Jeśli zaś zamówię wszystko osobno, to zupę dostaniesz po 5 minutach, a rybę po pół godzinie, bo taki jest czas jej przygotowania. Gdy jest 10 osobnych bonów, to kucharz nie wie, że to wszystko ma zostać wydane razem. I nie, nie jesteśmy w stanie poinformować kucharza, żeby to zamówienie wydał nam razem. Dlaczego? Dlatego, że po pierwsze takich zamówień jest zbyt dużo, naprawdę, co chwile ktoś chce osobne rachunki. Po drugie, kuchnia się na to nie zgadza i ja tu nie mam nic do gadania, bo zwyczajnie utrudnia im to pracę. A u nas organizacja pracy jest najważniejsza :)

"Żeby nie utrudniać pani pracy, proszę wydrukować rachunek dla wszystkich, a każdy z nas zapłaci swoją kartą"
Nie mogę, bo muszę mieć tyle samo potwierdzeń płatności kartą, ile mam w systemie zamkniętych rachunków. Nie wszędzie tak jest, dlatego warto spytać kelnera, ale proszę nie mieć do mnie o to pretensji, bo akurat na to naprawdę nie mam żadnego wpływu.

PS. :) Kiedyś pracowałam w knajpie, gdzie mogłam zamówienia robić osobno i dogadywałam się z kuchnią (lokal był stosunkowo mały).
Przy rozliczaniu płatności, poinformowałam, że teraz może być problem (bo tam tylko kierownicy mogli rozdzielać płatności, w miejscu, gdzie pracuję obecnie robię to sama) i że lepiej było poinformować na początku, spotkałam się z pretensjami, że powinnam, kto za co będzie płacić. Chyba nie każdy wie, że kelnerom nie wypada zadawać takich pytań.. To już nie są moje sprawy, nie powinnam też nikogo wprawiać w zakłopotanie zadając takie pytania. Myślałam, że to oczywiste, ale przekonałam się, że jednak nie dla wszystkich.

2. Z obserwacji widzę, że dużo osób siada przy nieposprzątanych stolikach, podczas gdy pełno innych jest wolnych. Okej, a jak nie ma lub spodobał Ci się ten konkretny, to poczekaj proszę, aż kelner go uprzątnie, bo dostanie on za to solidny opie*dol, nawet jeśli goście opuścili ten stolik 30 sekund wcześniej, a kelner jeszcze nawet tego nie zauważył.

3. Dzieci
Temat - rzeka. Jeżeli o mnie chodzi, to ja je nawet lubię, jak mam czas to chętnie się z nimi pobawię. Nie zawsze jednak go mam, a poza tym nie należy do moich obowiązków pilnowanie dzieci. Niektórzy jednak o tym zapominają, bo nie brakuje rodziców, którzy na swoje pociechy nie zwracają żadnej uwagi. A ja się boję. Boję się, że kiedyś nie zauważę któregoś (bo gdy niosę przed sobą pełną tacę, to nie widzę, co dzieje się na wysokości moich kolan), albo podczas biegania dzieciak wpadnie na mnie z impetem. I tu już nie będzie tylko płaczu, bo dzidziuś się przewrócił. Noszę tacę z wrzątkiem. Kawy, herbaty, zupy. Boję się, że kiedyś niechcący któremuś wyleję coś na głowę i kto wtedy oberwie "za nieuwagę?" Na kogo będzie się próbowało zrzucić odpowiedzialność za poważne poparzenia?

Inna sprawa to wrzeszczące potworki, płaczące niemowlęta i dzieci, które zwyczajnie za głośno się bawią. Ja mam to w nosie, przywykłam, ale warto chyba pomyśleć o ludziach siedzących obok, którzy przyszli do lokalu, żeby zjeść w spokoju, pogadać i odpocząć, a nie słuchać wrzasków Twoich dzieci.

4. Karmienie piersią. Nie zamierzam tutaj wywoływać gównoburzy i mówić, żebyś poszła z dzieciakiem do toalety, ale prawda jest taka, że na palcach jednej ręki policzę panie, które zapytały mnie, czy znajdzie się miejsce, gdzie spokojnie nakarmi dziecko. Pracowałam w kilku knajpach i praktycznie zawsze się to udawało. I nie było to wc :) Większość jednak nie jest tym zainteresowana i zanim w ogóle pomyśli, żeby chociaż zapytać, czy jest miejsce, gdzie miałaby odrobinę prywatności, wyciąga cyca, bo dzieciak przecież musi zjeść z całą rodziną. To, że ktoś przy stoliku obok może nie mieć ochoty tego oglądać, to już nie jest przecież istotne.

5. Przyjście na 10 minut przed planowaną godziną zamknięcia.
Są lokale, które szanują swoich pracowników i jeśli knajpa jest czynna do 23, to o 22:30 już nic nie zamówisz. Są też takie, gdzie zamówić możesz o 22:55 i wydłużyć wszystkim czas pracy. Sam zgadnij, o czym to świadczy.


6. Siedzenie w lokalu po godzinie jego zamknięcia. Restauracja czynna do 23, ale Ty o 0:30 musisz siedzieć i sączyć przez ponad godzinę jedno piwo ze znajomymi na ogródku? Co tam, że w okolicy znajdziesz jeszcze pewnie z co najmniej 5 dłużej otwartych knajp, gdzie możesz napić się piwa i posiedzieć. Siedź u nas, my pracownicy chętnie posiedzimy razem z Tobą i poczekamy, aż się nagadasz.

Ps. nie mówię tu o sytuacjach, gdy ktoś kończy pić herbatę 15 minut po godzinie zamknięcia, tylko o naprawdę bezczelnym siedzeniu godzinę lub dłużej.

7. Napiwki. Zostawiać czy nie? To już kwestia indywidualna. Chciałabym tylko wspomnieć o większych grupach i rachunkach na 500, 1000 czy 2000 złotych. Często taki duży stół jest jedynym, którym w danym czasie obsługuję, bo nie jestem w stanie poświęcić czasu na nic innego. I gdy nic nie dostanę przy takim dużym rachunku (a wiem, że z mojej strony wszystko było w porządku) to jest mi zwyczajnie przykro, bo nie obsługuję wtedy innych stołów i tracę inny, potencjalny zarobek.

Ogólnie warto wspomnieć, że napiwki to nasza druga pensja. Nadal nie każdy zdaje sobie sprawę, że kelnerzy pracują za grosze. Także gdy słyszę tekst "nie zostawiaj, ma przecież płacone" to mi się smutno robi. Płacone. Taaa, 8zł za godzinę.

8. Napiwek na karcie. Nie w każdym lokalu jest taka możliwość, ale jak jest, to upewnij się najpierw, że w całości trafi on do kelnera.
- 100% trafi do kelnera
- kelner nie dostanie nic
- kelner dostanie napiwek obniżony o podatek
- kelner dostanie napiwek pomniejszony o podatek oraz o solidny procent, który leci dla firmy.


Na dzisiaj wystarczy. Pozdrawiam,
Kelnerka

gastronomia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (24)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…