Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81333

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w jednym z trzech wieżowców wybudowanych w latach 70. Od dwóch tygodni spółdzielnia wymienia we wszystkich trzech blokach piony wodno-kanalizacyjne. Już samo to, że z wymianą grzebią się już trzeci rok (w jednym roku jeden pion w każdym budynku, a osiem mieszkań na piętrze) jest piekielne, to jeszcze niebywałą głupotą wykazał się jeden z młodszych robotników. Tu muszę nadmienić, że oprócz wymiany rzeczonych rur, ekipa na życzenie (nieodpłatnie) maskuje rury płytami regipsowymi i układa skute płytki (jeśli takowe były). Lokator daje tylko płytki, resztę zapewnia firma remontowa.

Przechodząc do sedna. W piątek wieczorem, wychodząc z psem, poczułam na klatce okropny smród, jakby wybiło szambo. Gdy jechałam windą z mojego szóstego piętra na parter, "zapaszek" tylko się nasilał. Na dworze jednak nic nie było czuć, więc źródło nieprzyjemnej woni musiało być w bloku. Po spacerze obwąchałam parter, ale nie mogłam zlokalizować przyczyny odoru. W sobotę smród był coraz gorszy, ktoś zadzwonił na pogotowie wod-kan (przyjechali jeszcze tego samego dnia, ale nic nie stwierdzili), ja zeszłam do piwnicy - tam najgorzej cuchnęło, ale w żadnym z korytarzy do komórek lokatorskich nie było śladu po wycieku z rur kanalizacyjnych. Jedynie niesprawdzony został zamknięty na klucz kantorek sprzątaczki (tam jest toaleta).

Rozwiązanie zagadki smrodu przyszło dzisiaj. Pogotowie wod-kan przyjechało już trzeci raz, przetkali wszystkie studzienki wokół wieżowca i pogadali z robotnikami od wymiany rur. Okazało się, że jeden z "chłopaków" miał za zadanie na koniec tygodnia pracy pozbyć się resztek kleju do płytek i jakichś drobnych śmieci. Mądra głowa, zamiast wynieść to do kontenera na odpady budowlane, który ustawiono po drugiej stronie ulicy (max 50 metrów od wejścia do klatki), postanowił wywalić to wszystko do ubikacji w kantorku sprzątaczki (ekipa dostała klucze). Jak było do przewidzenia, mieszanka zatkała rurę zanim dotarła do studzienki i napływające z mieszkań zawartości toalet zaczęły wybijać z kibla w kantorku.

Awanturę, jaką urządził szef ekipy chłopakowi, było słychać aż na moim piętrze. Ciekawe, czy młody pokryje koszty przepychania studzienki - kierownik chodził cały wściekły do końca zmiany i nikt z lokatorów nie był na tyle śmiały, żeby o to spytać. Całe szczęście, że po intensywnym wietrzeniu pozbyliśmy się smrodu z klatki.

remont ekipa_remontowa rury

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (131)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…