zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wysokofunkcjonujący alkoholik.
A co to za zwierzę? – Spytacie. Spieszę wyjaśnić.
Alkoholik wysokofunkcjonujący to osoba, o której nałogu nie wie nikt, poza najbliższą rodziną (jeżeli takową posiada i z nią zamieszkuje).
Osoba taka kryje się ze swoim alkoholowym nałogiem wręcz perfekcyjnie.
Najczęściej pracuje ta osoba na wysokim stanowisku i zarabia kilkukrotność średniej krajowej (choć nie generalizuję, mogą się trafić inne jednostki, choć pewnie rzadziej), pije drogie alkohole „bo go stać”, codziennie pojawia się w miejscu pracy ubrany w nienaganny garnitur (garsonkę – to zjawisko występuje u obu płci), przyjeżdża nieskazitelnym samochodem (co rano bada poziom alkoholu we krwi najdroższym alkomatem na rynku, z atestem, żeby nie podpaść Policji) i w pełni gotowy do podjęcia swoich zadań.
Niby OK, nikt nie cierpi, prawda?
Ale..
Zaczyna się zupełnie niewinnie. Ot, lampka wina / kieliszek koniaku / małpka whisky / seteczka wódki (niepotrzebne skreślić lub potrzebne dopisać) po ciężkim, stresującym dniu. Z czasem takich ciężkich, stresujących dni zaczyna przybywać. Potem zdarzają się one codziennie. Organizm zaczyna tolerować spożywany alkohol, zatem nie przynosi on spodziewanego efektu odstresowania – czyli co? Czyli zaczynają to być dwie lampki wina / dwa kieliszki koniaku / dwie seteczki wódki /. Potem trzy. A potem... Nawet się nasz bohater nie obejrzy a robi sie z tego butelka mocnego alkoholu. Potem dwie. I tak dalej i tak dalej...
To może trwać latami. Na razie cierpi tylko najbliższa rodzina. Codziennie ogląda pijanego tatusia / mamusię. Niektórym po alkoholu włącza się „tryb agresywny”, innym „tryb nieśmiertelności”.
A ile czasu upłynie, kiedy zorientuje się pracodawca? Lub pracownicy i urzędy, jeśli takie „wysokofunkcjonujący” jest szefem/właścicielem?
I jak to się skończy?
A co to za zwierzę? – Spytacie. Spieszę wyjaśnić.
Alkoholik wysokofunkcjonujący to osoba, o której nałogu nie wie nikt, poza najbliższą rodziną (jeżeli takową posiada i z nią zamieszkuje).
Osoba taka kryje się ze swoim alkoholowym nałogiem wręcz perfekcyjnie.
Najczęściej pracuje ta osoba na wysokim stanowisku i zarabia kilkukrotność średniej krajowej (choć nie generalizuję, mogą się trafić inne jednostki, choć pewnie rzadziej), pije drogie alkohole „bo go stać”, codziennie pojawia się w miejscu pracy ubrany w nienaganny garnitur (garsonkę – to zjawisko występuje u obu płci), przyjeżdża nieskazitelnym samochodem (co rano bada poziom alkoholu we krwi najdroższym alkomatem na rynku, z atestem, żeby nie podpaść Policji) i w pełni gotowy do podjęcia swoich zadań.
Niby OK, nikt nie cierpi, prawda?
Ale..
Zaczyna się zupełnie niewinnie. Ot, lampka wina / kieliszek koniaku / małpka whisky / seteczka wódki (niepotrzebne skreślić lub potrzebne dopisać) po ciężkim, stresującym dniu. Z czasem takich ciężkich, stresujących dni zaczyna przybywać. Potem zdarzają się one codziennie. Organizm zaczyna tolerować spożywany alkohol, zatem nie przynosi on spodziewanego efektu odstresowania – czyli co? Czyli zaczynają to być dwie lampki wina / dwa kieliszki koniaku / dwie seteczki wódki /. Potem trzy. A potem... Nawet się nasz bohater nie obejrzy a robi sie z tego butelka mocnego alkoholu. Potem dwie. I tak dalej i tak dalej...
To może trwać latami. Na razie cierpi tylko najbliższa rodzina. Codziennie ogląda pijanego tatusia / mamusię. Niektórym po alkoholu włącza się „tryb agresywny”, innym „tryb nieśmiertelności”.
A ile czasu upłynie, kiedy zorientuje się pracodawca? Lub pracownicy i urzędy, jeśli takie „wysokofunkcjonujący” jest szefem/właścicielem?
I jak to się skończy?
Ocena:
-6
(22)
Komentarze