lolilaj
Miał być komentarz w odpowiedzi na historię o 1%, ale nie dotarłby do większej publiczności.
Nie obchodzi mnie to kto na co przeznacza swój 1%. Każdy może dysponować nim jak chce - na dzieci, psy, koty, kościół, latającego potwora spaghetti, orki czy co kto jeszcze wymyśli. Nikt jednak nie jest uprawniony do nazywania małych zwierząt "żywymi pluszakami".
Pomagam takim "pluszakom" sama, z własnej kieszeni. Odbieram od ludzi, którym się znudziły, wyprowadzam fizycznie i psychicznie na prostą i sama też szukam im domów, lub ze współpracą z fundacjami, które mogą w tym temacie więcej (tj. wizyta przed adopcyjna, umowa adopcyjna i jakby nie patrzeć - do fundacji zwracają się faktycznie ludzie z wiedzą, przynajmniej w dużej większości).
Niektóre z nich muszą u mnie zostać - nie nadają się do adopcji przez swoje dysfunkcje, których nabawiły się dzięki ludziom. Nie będę przytaczać ckliwych historii, ale jest takich setki, w których królik, ofiara swojego słodkiego wyglądu, nie spełnia się w roli przytulanki. Ugryzł dziecko, nasikał na łóżko, zjadł kable lub najzwyczajniej się znudził. Ostatni hit? "Dobrze, że jest Pani, bo, hehe, rzeczka niedaleko, hehe, a my już z nim wytrzymać nie mogliśmy, hehe".
Ciężko wytrzymać z małolatem napędzanym hormonami, hehe. Ciężko, żeby zwierz nie był płochliwy i momentami agresywny kiedy jest "żywym pluszakiem" dla dziecka, które nie ma wyczucia w rękach. Ostatnia głośna sprawa o dziewczynce, która rzucała królikami o ziemię, a stado baranów (nie obrażając baranów) stało w wesołym kółku i przyklaskiwało zdolnościom motorycznym dziecka.
Niestety, najbardziej poturbowany z królików nie przeżył. Rozumiem, że są odmiany hodowlane, na mięso. Ale takiemu zwierzęciu też należy się szacunek. I mimo, że jest w dotyku miłe i puchate, a jego pyszczek jest słodki, to nadal jest zwierzę, a nie przytulanka. I tyczy się to wszystkich małych zwierząt. Od chomika, przez świnkę morską, królika i wiele innych.
Jesteście odpowiedzialni za to co oswoiliście.
Pamiętajcie o tym, proszę.
Nie obchodzi mnie to kto na co przeznacza swój 1%. Każdy może dysponować nim jak chce - na dzieci, psy, koty, kościół, latającego potwora spaghetti, orki czy co kto jeszcze wymyśli. Nikt jednak nie jest uprawniony do nazywania małych zwierząt "żywymi pluszakami".
Pomagam takim "pluszakom" sama, z własnej kieszeni. Odbieram od ludzi, którym się znudziły, wyprowadzam fizycznie i psychicznie na prostą i sama też szukam im domów, lub ze współpracą z fundacjami, które mogą w tym temacie więcej (tj. wizyta przed adopcyjna, umowa adopcyjna i jakby nie patrzeć - do fundacji zwracają się faktycznie ludzie z wiedzą, przynajmniej w dużej większości).
Niektóre z nich muszą u mnie zostać - nie nadają się do adopcji przez swoje dysfunkcje, których nabawiły się dzięki ludziom. Nie będę przytaczać ckliwych historii, ale jest takich setki, w których królik, ofiara swojego słodkiego wyglądu, nie spełnia się w roli przytulanki. Ugryzł dziecko, nasikał na łóżko, zjadł kable lub najzwyczajniej się znudził. Ostatni hit? "Dobrze, że jest Pani, bo, hehe, rzeczka niedaleko, hehe, a my już z nim wytrzymać nie mogliśmy, hehe".
Ciężko wytrzymać z małolatem napędzanym hormonami, hehe. Ciężko, żeby zwierz nie był płochliwy i momentami agresywny kiedy jest "żywym pluszakiem" dla dziecka, które nie ma wyczucia w rękach. Ostatnia głośna sprawa o dziewczynce, która rzucała królikami o ziemię, a stado baranów (nie obrażając baranów) stało w wesołym kółku i przyklaskiwało zdolnościom motorycznym dziecka.
Niestety, najbardziej poturbowany z królików nie przeżył. Rozumiem, że są odmiany hodowlane, na mięso. Ale takiemu zwierzęciu też należy się szacunek. I mimo, że jest w dotyku miłe i puchate, a jego pyszczek jest słodki, to nadal jest zwierzę, a nie przytulanka. I tyczy się to wszystkich małych zwierząt. Od chomika, przez świnkę morską, królika i wiele innych.
Jesteście odpowiedzialni za to co oswoiliście.
Pamiętajcie o tym, proszę.
zoologia
Ocena:
181
(245)
Komentarze