Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82193

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnimi czasy nasz ojciec chorował na raka, tylko ja z nim jeździłam po szpitalach i lekarzach z tego względu, że z nim mieszkałam, siostra była jeszcze w ciąży, a potem urodziła, bracia nie maja prawa jazdy.

Siostra, gdy już urodziła drugie dziecko, poprosiła mnie o bycie chrzestną, więc się zgodziłam. Chrzciny miały się odbyć w miejscowym kościele, przyjęcie po chrzcinach to grill u nich na działce. Zaproszeni goście to moja mama, bracia, matka szwagra i jego siostra, chrzestny. Czyli zwykła skromna uroczystość. Przygotowania w gronie rodzinnym, zero rezerwacji itd. (nie licząc tortu z ciastkarni).

Niestety tak się zdarzyło, że ojciec już nie miał siły walczyć i umarł w czwartek. W sobotę tego samego tygodnia miały odbyć się chrzciny. Ze wielu względów pogrzeb ojca mógł się odbyć dopiero w poniedziałek (czekaliśmy na przyjazd jego siostry z drugiego końca kraju plus księża odmówili jednego dnia, bo po prostu nie mogli ze względów fizycznych - komunia w parafii).

Co robi się w takiej sytuacji? No jak dla mnie przekłada się chrzciny przynajmniej o kilka dni. Tak uważa moja część rodziny, w tym sama siostra, czyli matka chrzczonego dziecka.

Co robi szwagier? Od samej wiadomości o śmierci taty do soboty wieczora ciągle kłótnie między nimi, bo chrzciny mają się odbyć i już, bo tak. Jako argument, dlaczego można robić, mówi "bo w miejscowości obok też tak kiedyś było i jakoś chrzciny zrobili".

Nie pomogły tłumaczenia, groźby, prośby. To, że siostra nie chce, chce w spokoju i ciszy najpierw pochować ojca. Potem, że przecież ja nie dam rady przyjść (załatwianie wszystkiego, kwiaciarka, sprzątanie, zakupy, gotowanie i pieczenie, bo trochę osób przyjedzie przed pogrzebem, na sam pogrzeb, potem stypę, kilka osób musi u nas nocować). Z mamą mamy dużo na głowie, bo siostra jeszcze karmi (nie chciałyśmy jej przemęczać, by nie straciła pokarmu) plus dwójka dzieci na głowie, więc wiadomo. Chciałyśmy przełożenia chrzcin na wtorek, czyli nie jakiś odległy termin, tort można odebrać, się nie zmarnuje, wszyscy w tym czasie będą w domach, mają czas.

Powiedziałam ostatecznie, że jak on tak stawia sprawę, to niech sobie szuka innej chrzestnej. Szybko znalazł, w 5 minut - jego siostra.

Ostatecznie w sobotę wg jego planu odbyły się chrzciny, po których moja siostra była zmuszona siedzieć i udawać szczęśliwą na pseudoprzyjęciu, które zrobiła jego matka. Moja mama poszła tylko na samą mszę, ja padłam miedzy jednym plackiem a sałatką.

Że już nie wspomnę o tym, że siostra dostała ostry opieprz od męża i teściowej o to, że ubrała czarną sukienkę na chrzciny, i że chodzi w ubraniach ciemnych po domu.

A na koniec nawet nie pojawił się na pogrzebie teścia i udawał, że musi się przecież zająć dziećmi (dzieci mogły zostać z jego matką, siostrą i jeszcze wiele innych osób mogłabym wymieniać, więc to tylko wymówka). Kondolencji też nikomu nie złożył.

Do tej pory było wszystko w porządku, pomocny i do pogadania, co odbiło, to nie wiem…

Przykro tylko, że w tak trudnym czasie siostra nie miała wsparcia od własnego męża, a ja odrzucona od bycia chrzestną, choć tego bardzo chciałam.

P.S. Po przeczytaniu komentarzy - szwagier był zdolny sam pójść do kościoła i ochrzcić córeczkę, więc moja siostra ostatecznie poszła, by być na chrzcinach własnego dziecka.

z rodziną tylko na zdjęciach

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (138)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…