Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82358

przez ~znanapisareczka ·
| było | Do ulubionych
Historia conajmniej śmieszna.
Dorabiam sobie, pomagając babci. Co drugi- trzeci dzień stoję w pewnym miejscu w mieście sprzedając jej wyroby- ciasta, kotleciki, gołąbki itp. Za niewielkie groze. przykładowo : jeden mielony to jakieś 2zł, schabowy 3zł itd.
Ostatnio w dobrym humorze oddawałam się pracy. Hajs w kasetce się zgadzał- więc spoko. Pojawił się "klyjĘt". Niby normalny gościu, koło 50tki. Poprosił raptem o 3 kotlety mielone, gołąbka i mały kawałek ciasta. Całość wyszła jakoś około 11zł z groszami. Facet zapłacił i... stał nadal nade mną. Cóż... zaczęłam obsługiwac kolejną osobę, a ten patrzy się na mnie jak ciele w malowane wrota.
Po chwili zagaja : "czy mogłbym dostać paragon?". Moja pierwsza myśl była taka, że facet zartuje. wszak jestem rozłożona na chodniku praktycznie, wokół maleńka blaszana budka. paragon? Skąd ja mu to wezmę? Odpowiadam grzecznie, że nie mam takiej możliwości, ale że z pewnością będzie mu smakować, więc nie ma opcji, by jedzonko chciał zwrócić.
Gościu zaczął mówić, że on potrzebuje rachunku, ja mówie, że nie mam jak mu takiego dokumentu wystawić. ten jakby nie rozumiał kompletnie. po kilku przepychankach słownych, w których facet był coraz bardziej nachalny, zaczął mi lamentować, że on musi mieć rachunek, bo pusi pokazać synowi i synowej, bo on wychodzi z nałogu i że musi odbudowac ich zaufanie i nie może pozwolić sobie na jakieś nieudokumentowane zakupy, bo pomyślą, że na alkohol... No po prostu tragedia. Toi było żenujące. Było mi strasznie głupio wysłuchiwać takich wyznań.
-Tak jakby to był mój problem, że koleś przeznaczał kasę na alkohol i się wrąbał na własne życzenie w nałóg.
Nie żebym była nie czuła, ale... gościa nie znam, a on opowiada mi historie swojego życia, bo nie dałam mu paragonu na kwote lekko ponad 10 zł. Ludzie się na mnie patrzyli jak na dziwoląga. na niego też. jakies starsze moherowe lekkie berety zaczęły go bronić!- Nie wiem, co tam się odwaliło. Ludzie oczekiwali ode mnie tego, że nie wiem, pójdę zakupić w ciągu 5 min kasę fiskalną i wystawie mu rachunek z d*py?
Gościu jednak nie odpuszczał, cały czas lamentując, że chce być w porządku w stosunku do dzieci, że wychodzi z uzaleznienia i inne bzdety, że chce pokazać, że nie przewalił tej ponad-dyszki na procenty i tak w kołko.
Skończyło się na tym, że zostałam zlinczowana do tego stopnia przez okolicznych starszych ludzi, że zamiast sprzedawać przepyszne wypieki mojej babuleńki, to latałam po okolicznych kioskach po kartki i długopis, żebym mogła jaśnie panowi wystawic odręcznie wypisany rachunek na zakup kilku kotletów i ciasta za (LEDWO :D) 10 zł. A niech się udławią tym rachunkiem. Po co ludziom robić tak pod górke i tak zatruwać życie? bez przesady, żeby rodzina zrobiła komuś raban o to, że nie przyniósł paragonu. Żenada sama w sobie:)

chodnik miasto stragan

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (17)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…