Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82361

przez ~bomoge ·
| Do ulubionych
Kiedyś pracowałem na portierni w szpitalu, praca 3-zmianowa. Minęło ponad 10 lat. Miałem w zasadzie tylko kilka obowiązków:

- wydać i odebrać klucze od pracowników za poświadczeniem pisemnym,
- odbierać telefony z zewnątrz i łączyć na odpowiednie działy (w tym na pogotowie),
- odbierać telefony z wewnątrz i łączyć z innymi szpitalami, oddziałami szpitali, specjalistami,
- kasować odwiedzających za wjazd na parking, chyba że przywozili rannego,
- obsługiwać szlaban przy wjeździe i wyjeździe szpitala.

Karetka często wyjeżdżała i wjeżdżała na sygnale i nie było potrzeby, by kierowca informował, że musi się przedostać przez szlaban. To było wiadome.

Jednak była jedna taka sytuacja, która dla mnie nadal jest nie do pomyślenia.

Był środek tygodnia, dzień nudny w każdym razie. Nagle z daleka było słychać powtarzający się klakson, a za chwilę widziałem z budki samochód osobowy jadący wprost na szlaban z dużą prędkością, trąbiący na wszystko, co jest po drodze... po prostu podniosłem szlaban. Auto przejechało może 10 cm pod nim.

Wjechał, szybko, ledwo wykręcił na wjazd dla karetek. Po jakiś 10-15 minutach przychodzi kompletnie zdenerwowany, rozgorączkowany kierowca tego pojazdu, żeby zapłacić za BILET DLA ODWIEDZAJĄCYCH.

A ja się go pytam:
- Kiedy pan wjechał?
- No parę minut temu, trąbiłem i na szczęście pan otworzył.

Okazało się, że młodemu chłopakowi wciągnęło rękę do pilarki. Pół jego dłoni mieli w woreczku. Obwiązali ramię paskiem, zawinęli w worek resztę i szybko do szpitala jedynego w okolicy.

Powiedziałem, że nie musi płacić (taki regulamin obowiązywał). Podziękował i szybko pobiegł na izbę przyjęć.

Nie minęło 5 minut i miałem telefony z izby, żeby łączyć z innymi, najbliższymi większymi szpitalami. Mogły być tylko dwa, gdzie były szybkie "negocjacje", który zoperuje pacjenta od razu po przyjeździe... Karetka pojechała jakoś niecałe 30 minut po przyjeździe samochodu z rannym.

Dlaczego to ma być piekielne?

Po pierwsze: inni pracownicy tej portierni mnie po prostu zgnoili, że otworzyłem szlaban, bo mógł go rozj*****ć i byłby spokój.

Po drugie powinienem skasować kierowcę pojazdu, bo on wjechał "gościnnie". A pielęgniarki z pogotowia na mnie doniosły i dostałem pouczenie mimo tłumaczeń przed szefem. I to "ostatni raz jak tak robisz".

Drugiego razu nie było, ale i tak zrobiłbym to ponownie. Z tego co się orientuję, to przyszyli mu tę część dłoni, jeszcze w innym szpitalu niż ten do którego dzwoniłem, i nie ma czucia tylko w małym palcu, więc poświęcenie moje chyba nie było aż tak wielkie.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 200 (212)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…