zarchiwizowany
Skomentuj
(2)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Sytuacja miała miejsce parę latek temu, podczas święcenia jajek.
Moja znajoma zabrała swojego małego Andrzejka ( lat 5 wtedy) do kościoła z koszykiem. Wiadomo że dla małego instytucja masowego prania portfela i mózgu jest nie do zniesienia. Odstawiał małe akty desperacji, ale nic co by przekroczyło punkt zapalny.
Jeszcze.
Na etapie Mszy świętej, gdzie facet z sukienką święcił koszyczki
unormowała się w jej parafii tradycja oblewania również uczestników. A noż widelec może też wypędzą jakiegoś diobła z ich ciała, albo zwyczajnie zmuszą by wierni wzięli prysznic.
Standardowa procedura: ksiądz zanurza wajchę , pędzelek czy inne cholerstwo po czym następuje kilkukrotny atak na widownie.
I tak też miało miejsce z Andriem.
Ksiądz wiązł nową porcje na trzepach i chlust! poszło w młodego.
Normalna osoba wytarła by twarz ale nie młody.
Andriu wyszedł na środek kościoła i patrzył się przejmującym wzrokiem na księdza.
Zapanowała momentalna cisza niczym impas podczas pojedynku miedzy gladiatorami, tylko młody nie myślał aby oddać przeciwnikowi grunt i rozpoczął kontratak.
Podszedł do księdza i z całą nieukrywaną młodzieńczą siłą rykną:
"Co mnie K!@#$ lejesz??" - jednocześnie patrząc głęboko w oczy swojemu ciemiężcy ( przypominam że miał wtedy 5 lat)
Odpowiedzi księdza i reakcji tłumu nigdy się nie dowiemy. Moja znajoma zabrała młodego pod pachą i wybiegła z budynku Zapomniała nawet o koszyku. Do dzisiaj się śmiejemy z tej historii, choć młody od tam tej pory poznał bogatsze słownictwo języka polsko - blokowego.
Moja znajoma zabrała swojego małego Andrzejka ( lat 5 wtedy) do kościoła z koszykiem. Wiadomo że dla małego instytucja masowego prania portfela i mózgu jest nie do zniesienia. Odstawiał małe akty desperacji, ale nic co by przekroczyło punkt zapalny.
Jeszcze.
Na etapie Mszy świętej, gdzie facet z sukienką święcił koszyczki
unormowała się w jej parafii tradycja oblewania również uczestników. A noż widelec może też wypędzą jakiegoś diobła z ich ciała, albo zwyczajnie zmuszą by wierni wzięli prysznic.
Standardowa procedura: ksiądz zanurza wajchę , pędzelek czy inne cholerstwo po czym następuje kilkukrotny atak na widownie.
I tak też miało miejsce z Andriem.
Ksiądz wiązł nową porcje na trzepach i chlust! poszło w młodego.
Normalna osoba wytarła by twarz ale nie młody.
Andriu wyszedł na środek kościoła i patrzył się przejmującym wzrokiem na księdza.
Zapanowała momentalna cisza niczym impas podczas pojedynku miedzy gladiatorami, tylko młody nie myślał aby oddać przeciwnikowi grunt i rozpoczął kontratak.
Podszedł do księdza i z całą nieukrywaną młodzieńczą siłą rykną:
"Co mnie K!@#$ lejesz??" - jednocześnie patrząc głęboko w oczy swojemu ciemiężcy ( przypominam że miał wtedy 5 lat)
Odpowiedzi księdza i reakcji tłumu nigdy się nie dowiemy. Moja znajoma zabrała młodego pod pachą i wybiegła z budynku Zapomniała nawet o koszyku. Do dzisiaj się śmiejemy z tej historii, choć młody od tam tej pory poznał bogatsze słownictwo języka polsko - blokowego.
kościół
Ocena:
-5
(5)
Komentarze