Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82587

przez ~Olika ·
| było | Do ulubionych
Piekielność związkowa.

Parę lat temu poznałam faceta, w którym zakochałam się można powiedzieć od pierwszego wejrzenia. Przez jakiś czas łączyły nas kontakty czysto służbowe (pracowaliśmy w dwóch firmach, które często realizowały wspólne projekty), chociaż podszyte lekkim flirtem. Długo nie odważyłam się na nic więcej, bo nie byłam pewna czy M kogoś nie ma - temat nigdy nie wypłynął w rozmowie, a facebook też nic o tym nie wiedział.
Pewnego razu zostaliśmy długo po godzinach, wyszliśmy z pracy sami i uznałam, że to jest moja szansa. Zaprosiłam go do pobliskiej knajpy na przyjacielskiego drinka. Na miejscu atmosfera bardzo się rozluźniła, a flirt spotęgował. Magia wieczoru zakończyła się pocałunkiem. Siódme niebo, motyle w brzuchu i te sprawy. Do chwili, gdy nie stwierdził "To będę się musiał przeprowadzić".
W pierwszej chwili myślałam, że proponuje wspólne mieszkanie, na co raczej nie byłam gotowa i już go chciałam powstrzymywać, ale zamiast tego zapytałam "Czemu?". Odpowiedź ścięła mnie z nóg. "Bo mieszkam z P". Znałam P. Pracowała w tej samej firmie co M. Patrząc na nich nigdy bym nie powiedziała, że łączy ich cokolwiek więcej niż koleżeństwo.
Dość powiedzieć, że byłam załamana.
Następnego dnia M zakomunikował mi, że się wyprowadził. Tymczasowo pomieszka u kolegi zanim sobie czegoś nowego nie znajdzie. To obudziło, a raczej wskrzesiło motyle w moim brzuchu. Może faktycznie między nimi już dawno wszystko skończone.
To był chyba jeden z najszczęśliwszych miesięcy mojego życia. Zakończył się weekendowym wypadem w góry i decyzją o wspólnym zamieszkaniu.
Kilka dni po przeprowadzce M dostaje późnonocny sms i stwierdza, że musi pojechać porozmawiać z P. Dziwne... Po powrocie okazuje się, że ona "nie wiedziała, że się rozstali" i "myślała, że to tylko przejściowy kryzys". Tak, pomimo wyprowadzki M nie powiedział jej ani, że z nią zrywa, ani, że ma kogoś innego. Nie musiałam sobie wyobrażać, co o mnie pomyślała, bo plotki szybko do mnie dotarły. Oczywiście byłam w nich k***ą, s**ą itp.
W tym samym czasie udało mi się na szczęście zmienić pracę, więc już nie miałam bezpośredniego kontaktu z P. Takiego samego ruchu oczekiwałam od M i początkowo twierdził, że ma w planach zmianę pracy, ale z czasem zaczęły się wymówki... a tutaj to lepsze pieniądze, jest na prostej do dużego awansu, a gdzie indziej by zaczynał od niższego szczebla, tutaj zna ludzi, kontakty z klientami, benefity i w ogóle to tutaj niebo na ziemi.
Początkowo łudziłam się, że może w końcu znajdzie lepszą ofertę, ale teraz widzę, że nawet nie szuka. Żyjemy tak sobie. Wiadomo, są lepsze i gorsze okresy, ale ja cały czas czuję się jak "ta druga" i zaczynam wątpić w ten związek. Tym bardziej, że relacje między M i P są hym... dobre, a od wspólnych znajomych wiem, że P może wciąż chcieć odzyskać "co jej się należy".
Kto jest piekielny? Ja, bo (nieświadomie) rozbiłam związek? M, bo jedną nogą został w poprzednim życiu? P, bo nie daje za wygraną (to akurat rozumiem)?

praca/dom

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (22)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…