Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82613

przez ~MajLastNejm ·
| Do ulubionych
Mam sobie "przyjaciółkę", powiedzmy Sylwię.

Życie tak się poskładało, że musiałam wyjechać z miasta, w którym mieszkałyśmy. Dzieli nas obecnie jakieś 300 km. Staram się raz na jakiś czas, w miarę możliwości, odwiedzać "stare śmieci". No i tu się zaczyna coś, co może nie jest piekielnością, ale ciśnienie podnosi.

Zawsze daję znać tydzień lub dwa wcześniej, że będę, żeby udało się zaplanować jakiś wspólny czas. I zawsze jakieś 2-3 dni przed moim przyjazdem okazuje się, że Sylwia nie ma czasu, jest zbyt zmęczona czy cokolwiek. Jadę tak czy siak, bo mam też innych znajomych i z nimi spędzam czas. Ale zawsze jak już wrócę do domu, zaczyna się fala telefonów, od Sylwii oczywiście. Że tęskni, że musimy się spotkać, że powinnam częściej przyjeżdżać.

Później zaczynają się pretensje, że olewam ją, bo ona ma wolne np. dwa dni, a ja nie chcę przyjechać (ja pracuję, ona też; kiedy ja przyjeżdżam, to ona nie może poświęcić mi godziny po pracy, ale kiedy ona ma wolne, ja powinnam rzucić wszystko i jechać 300 km; aha). Dalej następuje obraza majestatu, etap nieodzywania się, potem nagle wszystko jest ok, zaprasza, chce się spotkać.

Jadę, a ona znów nie ma czasu. Sytuacja się powtarza w kółko od 3 lat. Teraz, kiedy jadę w tamte strony, daję jej znać, umawiamy się, ale jednocześnie wiem, że i tak się nie spotkamy, więc umawiam się też z innymi znajomymi w tym samym czasie. Zawsze odwołuje. A potem błędne koło zatacza krąg. Oczywiście wspólni znajomi są przez nią poinformowani, jaka to ja zła nie jestem, na szczęście znają sytuację i wiedzą, jak to wygląda.

Piekielnie czy toksycznie?

Bez znaczenia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 74 (152)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…