Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82735

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mamy z mężem szczury, dokładnie trzy samiczki.
Kupiliśmy je z hodowli. Nie chcieliśmy brać zwierzaków ze sklepu zoologicznego bo niestety wiemy, jakie panują tam warunki - gryzonie trzymane są po paręnaście sztuk w akwarium 20x20 cm, karmione byle jakim ziarnem, bez podziału na płeć, co kończy się zwykle tym, że samice zachodzą w ciążę przedwcześnie albo mają młode np. ze swoim bratem lub ojcem (łatwo domyślić się, jak chorowite okażą się te młode w przyszłości). W hodowlach szczury rozmnażane są podobnie jak w przypadku psów czy kotów, czyli samice są zdrowe i dorosłe, a do rozrodu dobiera się egzemplarze bez pokrewieństwa i z dobrymi genami. Oczywiście wszystko to skutkuje kilkunastokrotnie wyższą ceną (przeciętnie szczur z zoologa kosztuje do 15 zł), jednak "opłaca się" to - zwierzę jest bez obciążeń genetycznych (a rak i guzy to niestety szczurza przypadłość), od małego socjalizowane z człowiekiem, ponadto nie wspieramy przemysłu zwierzęcego w zoologach.
Szczury mieszkają w klatce o wysokości 70 cm, szerokości 60 cm i głębokości 40 cm. Większych nie było, a szukaliśmy w necie i w sklepach. Daliśmy za nią 140 zł + przesyłka. Klatka ma 4 piętra; do tego hamaki, poidełka, miseczki... Łatwo policzyć, klatka + wyposażenie kosztowała nas ponad 200 zł.
Oczywiście nasze gadziny w klatce nie spędzają całej doby - codziennie urządzamy im co najmniej 2-godzinny wybieg po bardzo dużym pokoju. Bawimy się z nimi, uczymy sztuczek, prowokujemy do intensywnego ruchu żeby potem w klatce nie wariowały.
Gadziny mają specjalną karmę (40 zł za 2,5 kg), codziennie świeże warzywa i zieleninę. Czasem gotuję im jeszcze mieszanki kasz (jęczmienna, gryczana, jaglana itd) z burakami, brokułami i marchewką. Z mięsa i nabiału dostają tylko jajka od szczęśliwych kur i drewnojady albo świerszcze - nie dość, że jest to bardziej 'naturalne' i mniej przetworzone niż kurczak, to jeszcze łajzy mają zabawę w postaci polowania ;)

Pewnie wielu z Was zaczyna uważać, że jesteśmy co najmniej nienormalni - nasi znajomi śmieją się że nasze szczury są lepiej odżywione niż oni sami, a same smrody dostają więcej głasków i uwagi niż niejeden kanapowy pies.
Dla nas to wszystko jest bardzo proste - lubimy zwierzęta i chcieliśmy mieć jakieś 'na własność'. Psy i koty odpadały z powodu mojej alergii, chomiki są nudne, papugi głośne. Stanęło na szczurach z powodu ich niesamowitej inteligencji i stosunkowo małych wymaganiach. Chcieliśmy mieć zwierzęta zdrowe - dlatego kupiliśmy je z zaufanego źródła i dlatego mają taką a nie inną dietę (karmione resztkami z obiadu szybko by utyły i prawdopodobnie dostały raka, co skończyłoby się męczącą śmiercią w wieku parunastu miesięcy). Chcemy też mieć szczęśliwe zwierzęta - i to już tylko od nas zależy, dlatego też baby mają codzienny wybieg i solidną porcję głasków średnio co godzinę ;)

Dlaczego to wszystko piszę i chwalę się, jakim to nie jest wspaniałym i odpowiedzialnym opiekunem zwierząt domowych?
Otóż chciałam, żebyście mogli sobie wyobrazić, jak (sorry za nieskromność) dobrze się mają u nas nasze trzy gadziny.
A teraz wyobraźcie sobie inną rzecz.

Jakiś czas temu trafiłam na facebooku na stronę prowadzoną przez grupę wolontariuszy, którzy ratowali szczury z laboratorium. Wygląda to mniej więcej tak, że np namnoży się za dużo samic, a akurat prowadzone są badania na panach, tak więc te pierwsze się 'eksterminuje' (nie wiem jak). Albo przeprowadzono jakieś niekrzywdzące badania na gryzoniach (np psychologiczne) i, powiedzmy, materiał się wyeksploatował - wtedy też idzie do "uboju". I tutaj pojawia się bohaterska grupa wolontariuszy, która bierze taką setkę ponadprogramowych gryzoni na warsztat i szuka im odpowiedzialnych domów w całej Polce. Akcje są prowadzone na facebooku (przynajmniej ta, którą ja śledziłam, była) i serio zgłaszają się ludzie z całego kraju. Ci, którzy nie mogli wziąć szczura, oferowali transport albo jakiś datek. Super sprawa - tak przynajmniej mi się wydawało.
Gadam z mężem - baliśmy się trochę co będzie jak baby się nie zaakceptują, trochę też obawialiśmy się wziąć zwierzę z niezbyt dobrego źródła - szczur miałby podobne albo nawet gorsze pochodzenie niż ten z zoologa, a przecież zależało nam na zdrowych egzemplarzach. W końcu jednak zwyciężyła nasza szczurza empatia i postanowiliśmy uprzyjemnić, a w zasadzie PODAROWAĆ życie jednej albinosce.
Wypełniłam ankietę / zgłoszenie do adopcji - musiałam napisać jaką szczur będzie miał dietę i wymiary klatki, porobić zdjęcia tej ostatniej, do tego dane w stylu imię i nazwisko, adres, telefon... jedynie peselu nie potrzebowali. Mąż się trochę wściekł - po co im takie informacje? Psa ze schroniska dają człowiekowi z ulicy... Tłumaczę - pewnie chodzi im o to, żeby futrzaki nie poszły na karmówkę dla węży, muszą zweryfikować chętnych. Okej, napisałam wszystko co trzeba i czekam.
Jako że jest to strona Piekielnych, pewnie domyślacie się jaki był finał tej historii.
Jakaś pani odpisała mi, że nie, szczurzycy nie dostaniemy, bo mamy za małą klatkę.
Myślę sobie - pomyliła zgłoszenia. Źle przeczytała wymiary klatki. W końcu doszłam do wniosku, że jest p... - dokończcie sami.
Nie wiem co się stało z jedną z tych albinosek, którą mieliśmy przygarnąć. Pani zajmująca się jej adopcją uznała, że lepiej aby szczuraskę zutylizowano niż dano jej szansę na nowe życie - tylko dlatego że klatka jest według niej o kilka cm za mała.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…