Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82922

przez ~kradzionenietuczy ·
| było | Do ulubionych
w odpowiedzi na wyznanie #82972.
Pracowałem w jednym z oddziałów najbogatszego człowieka w Polsce. Ochraniałem obiekt, codzienie strzegłem, by z hali magazynowaj pracownicy nie kradli towaru. Sam to robiłem.
Niestety nie miałem układów z kolegami, bo w przeciwnym razie już dużo wcześniej bym się zwolnił i leżał na jakiejś Terenryfie.
Są tam bramki magnetyczne, które reagują na metal (pracownicy nie mogą wnosić na teren operacyjny niczego, co jest z metalu), jeśli ktoś wywoła alarm na takiej bramce, to jest kierowany do dodatkowej kontroli ręcznym wykrywaczem lub dalej - na osobistą. W każdym miejscu są kamery. Nie przeszkadzało mi to jednak, by czasem zabrać sobie pare fajnych rzeczy typu: procesor, zegarek wart 500 euro. Nie umiem nie kraść. Nie robię tego dla pieniędzy, bo większość fantów leży gdzieś na dnie szafki. Czuję się źle jeśli czegoś nie buchnę. Może to być coś naprawdę małego, choćby pierścionek, nie zawsze trafiają się takie superokazje, że uda się przytulić coś bardzo wartościowego.

Oczywiście nie brałem towaru bezpośrednio z półki magazynowej i nie wynosiłem do szafki. By mnie nie złapano, musiałem to robić okrężną drogą.
Gdyby ujawniono moje "hobby" straciłbym prawo do wykonywania zawodu, zwolniliby mnie i najprawdopoboniej poszedłbym siedzieć na długie lata gdyby policja dodatkowo odkryła zbiory w domu.

W poprzednich miejscach pracy też kradłem. Pracowałem w lokalu gastronomicznym więc wtedy największym celem były pieniądze. Nabijało się inne zamówienie na kase, wypisywało lewe druczki na zamówienie z dowozem (stali klienci nie brali paragonów). Przy dobrym utargu, udawało mi się "zarobić" koło 200 zł dziennie dodatkowo. Oczywiście takie akcje działy się tylko, kiedy nie było szefa. Jeśli ruch w lokalu był nieduży, zabierało się do domu ser, szynke, puszki. Blok trzykilogramowego sera starczył na jakiś czas i w ten sposób udało mi się jakoś odciążyć rodziców.

Ostatnio nieprzypadkiem wpadła w moje ręce karta kredytowa współpracownika. Zrobiłem zdjęcie obu stron. Zamierzam jej użyć, kupując coś w internecie i płacąc za pośrednictwem nr karty i ccv. To bardziej ryzykowne, ale perspektywa tego strasznie mnie podnieca.

Boję się, że kiedyś naprawdę mogę przez to wpaść w tarapaty, ale nałóg wygrywa...

firma skep kradziez gastronomia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (13)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…