Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83004

przez ~Kameleonka ·
| Do ulubionych
Nie wiem czy w tej historii piekielny okaże się dla Was mój tata czy mój sąsiad... dla mnie raczej ten drugi. :)
Historia zaczęła się ok. 30 lat temu, kiedy na świat przyszedł Rysiu. Nie, Rysiu nie jest alkoholikiem/bezrobotnym/Sebą. Rysiu jest maminsynkiem.
Pani Maria (mama Rysia) była złotą kobietą. Kobiecie zmarło się jakieś 3 lata temu, ale do dziś pamiętam, jak opiekowała się mną czy moim rodzeństwem za dzieciaka. Jej mąż zmarł jak synek miał kilka lat, więc męskiego wzorca nie miał on żadnego. Cóż, pani Maria do końca swoich dni była wierna "temu jedynemu".

Rysiu miał codziennie domowe obiadki, nie musiał sprzątać, prać, gotować. W tym wypadku objawia się piekielność pani Marii - jedyny synuś musi mieć wszystko podstawione pod nos, choć kobiecina pracę miała niełatwą i trzyzmianową.

W sumie ją rozumiem. Sama mam jedno dziecko i więcej nie uda mi się mieć (chyba, że adoptowane :) ), jednak to co robił jej syn i jak wszystko uchodziło mu na sucho było niewiarygodne.
Po tym przydługim wstępie dojdę do piekielności Rysia.

Gdy pani Marii się zmarło (przyczyny naturalne) to Rysiu kompletnie nie wiedział co zrobić. Krewni pomogli przy pogrzebie, ale kto by chciał wziąć na barki 25-letniego chłopaka o odpowiedzialności przedszkolaka?
Rysiu postanowił nachodzić moją rodzinę i to nie prośbami, lecz groźbami.

1. KAZAŁ mojej mamie gotować sobie obiady, bo inaczej on (o zgrozo!) umrze z głodu! (Wiadomo na początku zanosiła mu "talerz zupy" - po śmierci mamy ciężko jest się ogarnąć), ale to było straszne, kiedy przychodził do nas i uderzał pięściami w drzwi w porze śniadania/obiadu/kolacji, żeby ktoś mu zrobił jedzenie. Nawet podczas naszej nieobecności.

2. Przynosił mojej mamie brudne pranie. Tego chyba nie muszę rozwijać.

3. Kiedy rodzinka przestała przesyłać pieniążki (bo dorosły chłop musi w końcu iść do pracy) poszedł do lekarza psychiatry i opowiadał bajeczki o tym jak ojciec go bił i katował, żeby wszystko robił dobrze przez co jest teraz "chory" (Mój tata mówi, że jedna wielka bujda. Zanim poznał moją mamę wynajmował pokój w mieszkaniu rodziców Rysia - wyprowadził się, kiedy młody miał 2 latka. Jego ojciec był złotym człowiekiem, kochał synka nad życie. Później wyjechał na misję wojskową, z której niestety nie wrócił..).
Dzięki tym bajeczkom dostał jakieś zapomogi, nie wiem, nie znam się jakie.

No i najsmutniejsza część.
Pół roku temu mojej mamusi się zmarło. Chłoniak.
Rodzina w żałobie, z najbliższymi po stypie siedzieliśmy przy kawie w mieszkaniu rodziców (pomimo smutnych chwil aż miło było słuchać jaką to moja mama była wspaniałą kobietą, a wcześniej zwariowaną nastolatką).
Drzwi były otwarte (tj. niezakluczone). Wchodzi Rysiu, ciągnie walizkę i mówi "No skoro, Kaśka zmarła to macie więcej miejsca. Dwa dni temu wynająłem mieszkanie, a teraz ty (zwrot do mojego taty) zrób mi coś do jedzenia i wstaw mi pranie, bo nie mam już koszulek. Mama mówiła, że wy się mną zaopiekujecie.

Nigdy w życiu nie widziałam tak skatowanego człowieka.
Nigdy nie widziałam mojego taty zdenerwowanego. Nigdy nie widziałam żeby na kogoś podniósł rękę - aż do tamtego dnia.

Warszawa

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (254)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…