Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83107

przez ~dadajka ·
| było | Do ulubionych
Pewnego razu w "Stolycy" naszego pięknego kraju postanowiłam znaleźć wraz z przyjaciółką pracę.
Działo się to kilka lat temu, obie młode (16 lat) szukałyśmy pracy dorywczej na wakacje. Ot, żeby mieć więcej kasy na własne wydatki.
Wtedy właśnie moja babcia powiedziała mi, że jej sąsiadka otworzyła nowe solarium i ona zagada i będziemy miały pracę.
Pierwsza moja myśl "super, ekstra i w ogóle" jak na nastolatkę przystało. Poszłyśmy na rozmowę do jej mieszkania (i co ważne w tej historii), a tam okazało się, że mama mojej koleżanki to jej stara znajoma z podstawówki.
Wszystko przebiegło świetnie. Zatrudnienie dostałyśmy na czarno. Pani Asia (tak, Asia - po co po tylu latach kłamać) mówiła, że w razie kontroli mamy mówić, że jest naszą ciocią, na chwilę wyszła i dzwonić po nią. Na magiczne hasło "Ciociu tu Dadajka, przyjechała kontrola" to wparowywała do salonu i mówiła "Po obiadek byłam dla siostrzenicy/bratanicy". Każdy się nabrał.
Zmiany miałyśmy po 6 lub po 12 godzin, co jest ważne dla tej historii.

Pewnego dnia moja kumpela wyjechała na dwa tygodnie na wakacje. Wiadomo, ja przez ten czas ciągnęłam 12-godzinną zmianę. Jak wróciła to chciała "nadgonić godziny", więc przez tydzień ciągnęła pełne zmiany, a ja wyjechałam na WP (Wypi*dziejowo Wielkie) do ciotki, na Mazury.


Zbliżał się 1 sierpnia, więc pani Asia (której ś.p. mąż - z tego co słyszałam - był bardziej zakręcony od naszych polskich "nacjonalystów") postanowiła skrócić godziny pracy do 6 godzin i potem solarkę zamyka. Mi to bez różnicy, bo nie miałam wtedy zmiany, a PKS w miejscowości ciotki był 2x dziennie rano i popołudniu i żadnego innego dojazdu nie było (ja i ciocia kompletnie nie zmotoryzowane. Bez auta i prawka).

Ok. godziny 22 dostałam telefon "Słuchaj laska, jutro święto. Moja mama zadzwoniła do Aśki i nie muszę iść do pracy i ty przejmujesz zmianę". Rozłączyła się. Po moim wielkim "Co tu się ku*wa opie*dala zadzwoniłam do właścicielki, że nie ma możliwości żebym dotarła do pracy. Po wielkiej batalii słownej dostałam wybór "albo przychodzisz jutro do pracy albo nie chcę Cię więcej widzieć".
Nie miałam jak iść do pracy, a batalia o ostatnią wypłatę zahaczyła o sąd, ale to już na inną historię. Oczywiście, sprawa była po mojej stronie.

I żeby nie było sama uczczę minutą ciszy, gdziekolwiek nie jestem.


A w tej historii nie tyle dla mnie jest piekielny pracodawca (stereotypowa blondynka), a przyjaciółka z którą mieszkałam na przeciwko siebie przez 16 lat, a która dla dnia wolnego postanowiła mnie, brzydko mówiąc, wy*ujać.
Przez nią straciłam naprawdę dobrą pracę z dobrymi zarobkami i miesiąc czasu siedziałam na tyłku, bo babka mnie tak obsmarowała wśród znajomych, że w pomniejszych miejscach pracy (kawiarnie, solaria, sklepiki) nikt mnie nie chciał zatrudnić.

Stolica

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (26)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…