Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83205

przez ~Nonic ·
| było | Do ulubionych
Mam ci ja "przyjaciółkę"[P], taka wiecie co to od podstawówki się zna i że ma przetrwać na zawsze i do grobowej deski i że zawsze możemy na siebie liczyć.... no nie do końca...

Zacznijmy od początku, kiedy się poznałyśmy chodziłyśmy bodajże do zerówki, później przeleciała podstawówka część gimnazjum, później P zmieniła szkołę, liceum też wybrałyśmy różne, studia w różnych miastach a nawet krajach. Póki mieszkałyśmy niedaleko siebie relacje, jak to między dzieciakami, miały swoje wzloty i upadki, ale zawsze jakoś razem się trzymałyśmy. Kiedy ona miała problem mogła na mnie liczyć i odwrotne... przynajmniej w teorii.

Trzeba nadmienić, że P miała psychiczną matkę, która chciała wiedzieć co córcia robi, z kim, gdzie, jak długo, kontrolowała wyjścia i powroty, nie pozwalała jej nigdzie wyjeżdżać no chyba że do pracy, a do znajomych, na urlop, wakacje, bez zarabiania - nigdy w życiu. Na studiach P mieszkała z rodzicami a dojeżdżała daleko na uczelnie, bo mamusia czuła się źle i się bała tatusia (klasyczne dramaty polskiej rodziny), córcia robiła za tarczę i bank w jednym. Jak miała przyjechać do kogoś na weekend to mamusia potrafiła robić jej wyrzuty już w momencie planów, a później kiedy P już się zdecydowała i wyszła z domu to cały czas dostawała telefony smsy pełne żalu - klasyka gatunku jeśli chodzi o wzbudzanie poczucia winy. Kiedy P wyjeżdżała za pracą to mamusia jakoś ciągłych lęków i problemów i żądań powrotu nie miała, w końcu P stała się głównym filarem gospodarki rodziny. W czasie wyjazdów P z mamusią miała stały kontakt codziennie, ze znajomymi czy ze mną znikomy, bo ona taka zapracowana, tłukła na 3 etaty, brała nadgodziny, nie spała, nie jadła, nie robiła sobie żadnych przerw, wakacji, urlopów, ważne żeby kasa co miesiąc płynęła do domu.

Tak to się ciągnęło, aż P znalazła faceta, wcześniejsze znajomości musiały przejść weryfikację u mamusi, która opowiadała wszystkim o ich problemach, zdrowiu, kredytach, lekach, operacjach takich czy innych etc. Ostatni facet P nie dał sobie wejść na głowę i postawił jasne granice, trzymał mamusię na dystans, potrafił ją skrytykować gdy przegięła z mitomaństwem. P zauważyła że ma problem i poszła do psychologa, odcięła się od matki, utrzymywały kontakt, ale dość ograniczony, wyprowadziła się domu. Mamusia mocno się rzucała, wszystko co złe to teraz niewdzięczna P i jej facet.

W tym czasie obie skończyłyśmy studia, mieszkałyśmy jakoś niedaleko siebie, ale kontakt nigdy nie wrócił do poziomu jaki był za dzieciaka, P nigdy nie miała czasu, przekładała spotkania, miała milion wymówek, etc. Kiedy P miała problemy zawsze mogła na mnie liczyć, leciałam do niej, mogła się wyżalić. Jak trafiła do szpitala to ja zaraz się pojawiałam, jak chora to nie dbałam o to czy się zarażę, chciała przy niej być. W drugą stronę to tak nie działało, kiedy ja potrzebowałam się wygadać ona dalej mnie zbywała, kiedy leżałam w domu chora ona odezwała się w momencie kiedy już było po wszystkim (a pracę miała niedaleko). P zawsze się zarzekała że zawsze mogę na nią liczyć, że wystarczy tylko powiedzieć. Kiedy poznawała nowych znajomych to trzymała się z nimi blisko, kontakt z nimi był regularny, spijanie z dzióbków, wspólne plany, wypady, wyjazdy. Większość z tych przyjaźni/koleżeństwa nie przetrwała, ale ona zawsze się na nie mocno zapalała. Ja czułam się jak rekrut w rezerwie, jak już nic z nikim to mogę być ja.

P wprowadziła się do swojego faceta, poznała jego rodzinę i znalazła nową przyjaciółeczkę do spijania z dzióbków. Z facetem kupili dom w podwórku jego rodziny, bez ogrodu czy własnego dostępu do drogi, taki klocek który wymagał generalnego remontu za miliony milionów monet. Delikatnie sugerowała jej że to trochę kiepska inwestycja do spłacania latami, otoczona z 4 stron jego rodziną, nawet pokłócić się w zaciszu domu nie można, bo wszyscy od razu będą wiedzieli. No nic, jej decyzja, wtrącać się nie będę. Teraz zbliża się szumna ceremonia zaślubin. P po kilku tygodniach powiedziała że się zaręczyła, że ma już wybraną i suknię i świadkową i że jak chcę to mogę przyjść na panieński i ślub i wesele… Z świadkową która też jest z rodziny faceta P ma świetny kontakt, schemat się powtarza, wspólne wyjazdy, wypady, spijanie z dzióbków, są dla siebie na każde zawołanie.

Ja stoję z boku i tylko się zastanawiam czy jest sens to ciągnąć dalej ?

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (22)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…