Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#8330

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Pracuje w małej restauracji w Londynie.
Do środka wchodzi facet, około dwudziestki piątki, rozgląda się nerwowo, i siada.
Podchodzę do stolika, i juz mam wygłosić stałą formułkę, kiedy to on przerywa mi:
-Ja chyba nic na razie nie wezmę.
Prawdę mówiąc wygląda blado, więc uśmiecham się lekko.
-a może wody? źle się pan czuję?
-moja dziewczyna chciała ze mna powaznie porozmawiać. Nie wiem co tym razem wymyśli.
Gadam z nim chwilę, kiedy to wchodzi do lokalu wyfiokowana paniusia, ubrana cała na różowo,
z miną jakby właśnie weszła do jakieś speluny, i siada przy stoliku tego faceta.
jako że stałam nie dalej jak dwa metry od nich, gdyż stolik mieścił się tuż koło kontuaru.
-hej.- rzuca jak od niechcenia, i odwraca się do mnie, z leciutkim uśmiechem, dzięki czemu
zauważyłam że jednak nie jest ona taka zła- złociutka? mogłabym cię prosić o małe cappucino? ale z malutką pianeczką dobrze?
zauważyła że ściągam już firmową kamizelkę (zbliżał się koniec mojej zmiany)
-ojej, ty kończysz pracę! jest tu jeszcze ktoś,bo...
-nie, z chęcią przyniosę pani kawę. -mówię, i zabieram się do roboty.
-więc o czym chciałaś ze mną pogadać?- facet dopiero teraz się odzywa, ale widać że chyba trochę się uspokoił.
-poczekaj aż dostanę kawę!- rzuca mu opryskliwie -myślisz że będe gadać z tobą bez dobrej kawy?
siedzą w milczeniu dopóki nie przynosze kobiecince kawy, a ona dziękuje mi wylewnie, próbuje od razu, mówi że pyszna. zdziwiłam się - dla faceta jest taką zołzą, a kiedy zwraca się do mnie to aż miód jej ścieka po podbródku. staje za swoim stanowiskiem, i postanawiam że poczekam jeszcze te dziesięć minut, bo nie lubie zostawiać tak koleżanek z robotą.
-więc? - facet czeka aż dziewczyna się napije, a ona sięga po torebke. wyciąga z niej jakieś pudełeczko, i coś białego.
-proszę. wiesz co to jest?
-ja...nie...nie wiem.
-test ciążowy. pozytywny. Jestem w ciąży.
facet w jednej chwili blednie, potem robi się dziwnie żółty, żeby znów zblednąć.
-jak?
-normalnie. -prycha ona, i dopiero teraz chwyta pudełeczko. otwiera, a w środku pierścionek, wyciąga go, podaje mu, i wyciąga ręke -musimy wziąć ślub. natychmiast. niedługo będzie widać brzuch.
chłopak kładzie pierscionek na stole, i bełkocze tylko:
-nie jestem na to gotowy.
i wychodzi. paniusi zrobiło mi sie żal. naprawdę żal. zostanie sama z dzieckiem,a facet to nie odpowiedzialny palant. podchodzę do jej stolika, a ona ku mojemu zdziwieniu, uśmiecha się od ucha do ucha.
-słyszała pani?
-ja...tak, przepraszam, nie chciałam podsłuchiwać.
-nie ma sprawy. -parska śmiechem -dawno się chciałam palanta pozbyć. moja siostra jest w ciąży, zrobiła dla mnie test. pierścionek pożyczyłam od niej, razem z pudełeczkiem.
dopiero teraz zaczęłam się śmiać, a z Holly - bo tak ma na imię- poczekała aż zaniosę naczynia do kuchni, a następnie poszłyśmy do pobliskiej knajpki, i przegadałyśmy bite trzy godziny przy kolejnych kawach. Teraz mija pół roku, a my mieszkamy razem. :) jej chłopak po jej 'oświadczynach' wyjechał nagle na 'wymianę do Francji', z czego śmiejemy się do dzisiaj... Tak pomysłowej dziewczyny nigdy nie spotkałam. ;))

Londy?ska restauracja.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 307 (417)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…