Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83450

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu: chodzę na studia. Do uczelni mam około 90km, muszę więc dojeżdżać najpierw do średniego miasta (ŚM), a później do wielkiego (WM), gdzie się uczę. Z dworca zwykle idę pieszo na uczelnię, co zajmuje mi około 30 minut.

Ostatnio zdarzyło się, że autobus do ŚM się spóźnił. Pociąg do WM odjechał o czasie beze mnie. W oczekiwaniu na następny, sprawdziłam możliwości dojazdu na uczelnię, bo czas nie pozwalał mi na pójście pieszo. Niestety, jadąc komunikacją miejską, także byłabym spóźniona, więc podjęłam decyzję o wezwaniu taksówki. Skorzystałam z aplikacji jednej z firm i wsiadłam do pociągu. Tuż przed WM otrzymałam SMSa od firmy, iż odwołują mój kurs ze względu na brak wolnych samochodów. Czasu na wzywanie kolejnej nie było, więc postanowiłam poszukać jakieś w pobliżu dworca.

Tuż przed wejściem spostrzegłam jego - Janusza z wąsem, stojącego przed swoją taksówką z papierosem w ustach. Zapytałam, czy jest "wolny". Odpowiedziałam na pytanie o adres, w który chciałabym się dostać. Chyba skojarzył, że chodzi o uczelnię, bo oczy mu się zaświeciły i odrzekł, że "to będzie 30 złotych". Próbowałam tłumaczyć, że to przecież blisko, ale Janusz się zaparł. Postanowiłam więc spróbować sił u drugiego taksówkarza, przezornie pytając o cenę. Podał mi ją w przybliżeniu i okazała się trzy razy niższa. Finalnie za przejazd zapłaciłam 11zł.

Tu rodzi się we mnie pytanie - Janusz nie zamierzał włączyć taksometru, czy miał zamiar zafundować mi wycieczkę po mieście? Oczywiście nie wszyscy taksówkarze są źli. Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy muszą pokutować za znajdujące się w ich środowisku "złotówy".

taksówki

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…