Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83599

przez ~ddmika ·
| było | Do ulubionych
Prowadzę Pracownię Obuwia, w której zajmuję się naprawą obuwia oraz sprzedażą obuwia Polskiej produkcji. Niefortunnie wzięłam sobie tydzień urlopu akurat w momencie, kiedy pogoda się pogorszyła a co za tym idzie wg mojej teorii - zaczynają pojawiać się wśród nas tzw. „wampiry emocjonalne”. I tak w poniedziałek pod moją nieobecność Pani zastępująca mnie przyjęła letnie półbuty. Dokładnie nie była pewna czy da się tą naprawę wykonać, bo była nietypowa - przekazała klientce, że skonsultuje się z szewcem i zadzwoni do niej na następny dzień z informacją czy się da tą usługę wykonać. Niestety we wtorek zapomniała zadzwonić.. W środę wróciłam do pracy i zaczęłam wszystko porządkować po urlopie m.in. oddzwaniać do klientów itp. Niestety pracowniczka nie przekazała mi, że te jedne buty zostały u szewca do konsultacji i klientka czeka na telefon. Środa godzina 11.00 dzwoni kilkakrotnie telefon „pracowniowy”, akurat w tym czasie miałam 3 klientów do obsłużenia na miejscu, więc nie zdążyłam od razu odebrać, stwierdziłam, że oddzwonię jak tylko obsłużę klientów których mam obecnie w lokalu. Kolejny raz dzwoni rozwścieczona klientka. Próbuję załagodzić sytuację. Tłumaczę, że bardzo przepraszam, że czekała, akurat mi się zrobiła kolejka i właśnie miałam oddzwaniać. Ok. Pani opowiada o tych butach do naprawy, że nikt się z nią nie skontaktował. Ja jeszcze nie wiedziałam, o które buty chodzi, więc standardowo pytam o numer zlecenia i jeśli może to niech m opisze wygląd butów to szybciej je znajdę i proszę o chwilę cierpliwości, bo poszukam tych butów wśród rzeczy do odbioru na regale. Akurat mamy środek sezonu, tzn. że mam mnóstwo butów do sprawdzenia. Klika sekund się nie odzywam do telefonu i szukam wśród zleceń a klientka na to „Niech się Pani nie zmęczy tym szukaniem” takim perfidnym milutkim głosikiem oczywiście, który potem używała już cały czas. Oczywiście na prośbę opisania butów powiedziała przecież podałam Pani numer zlecenia.. Panie na poczcie też czasem zapytają o wymiary paczki, ale ok. miałam numer to szukałam. Zachowałam powagę i powiedziałam „Bardzo przepraszam, ale muszę buty zlokalizować, oddzwonię do Pani za minutkę”. Okazało się, że w moim lokalu butów nie ma. Dzwonie, więc do szewca - okazało się natychmiast, że buty są u niego w warsztacie i przeprasza, ale właśnie te buty ogląda i niestety nie da się ich naprawić. Więc dzwonie do klientki, przepraszam za oczekiwanie i za to, że nikt we wtorek do niej nie zadzwonił. Informuję dokładnie o jej butach, że niestety ta naprawa nie jest możliwa do wykonania i proszę żeby przyszła odebrać buty na następny dzień (środa) w godzinach otwarcia pracowni od 8.30-17.30. Za 5 minut klientka zjawia się osobiście u mnie w lokalu i chce odebrać buty. Tłumaczę, więc że przed chwilą rozmawiałyśmy i mówiłam, że buty będą jutro od rana do odbioru. Ona na to, że „nie, nie mówiła pani” … Mówię, że w tej chwili są w warsztacie naprawczym w innym lokalu i dostarczę je jutro rano. Jak usłyszała warsztat to wpadła w furię - czy moje buty będą miały akumulator jutro jak je będę odbierać? Stwierdziła, że broni polszczyzny, bo warsztat to może być tylko samochodowy.. A ja jej na to, że warsztat naprawczy to takie miejsce, w którym są zgromadzone wszystkie maszyny tzn. szlifierki, łaciarki, prasy i tam wykonuje się naprawy butków. Tak mówię, bo to taki mój zawodowy żargon, mogłabym powiedzieć buciorów, ale mam do nich miłe nastawienie, więc tak mi się wyrwało jak zawsze mówię. Jak usłyszała „butków” to znowu mi wykład strzeliła.. Nie rozumiem kompletnie dlaczego ale zaczęła naskakiwać na każde moje słowo. Poszła sobie w końcu ale zaraz zaczęła wydzwaniać co chwilę jak sobie wymyśliła kolejne „miłe” przytyki względem mojej osoby. Ja w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam że sobie nie pozwalam na takie traktowanie, że jest Pani niemiła i nie rozumiem dlaczego się tak do mnie przyczepiła. Zapytałam też czy wszystkim napotkanym na swojej drodze osobom zwraca tak skrupulatnie uwagę na to jak mówią, powiedziała że nie. Zapytałam czemu akurat mnie sobie wybrała w takim razie, to stwierdziła że „ma taką ochotę”. To ja już w nerwach i ze łzami w oczach powiedziałam że straciłam na Panią pół dnia (bo tak z tą przepychanką słowną zeszło) i jestem roztrzęsiona i zapłakana bo Pani ma zły dzień i musi wyładować swój zły humor na bogu ducha winnej osobie i się rozłączyłam. Oczywiście oddzwoniła po namyśle i stwierdziła że „straciłam na nią tylko 10 minut w tej swojej ciepłej norce (pewnie chodzi o kantorek w którym pracuje : robię przeróbki butów, przeróbki krawieckie, renowacje obuwie i wiele, wiele innych rzeczy) a ona jest bardzo miłą osobą”. Już się nie odezwałam, rozłączyłam i zablokowałam jej numer. Ona nawet nie znając mnie przyjęła że jestem głupią dziewczynką która tylko siedzi i nic nie robi. Na następny dzień przygotowałam jej buty do oddania i czekałam aż przyjdzie.
Przyszła - jak gdyby nigdy nic, wyłożyła na ladę 4 chupa-chupsy i powiedziała : To starcie Pani wygrała, ale ja dla Pani napiszę opowiadanie, ma Pani do mnie numer telefonu, proszę zadzwonić powiedzieć czy się Pani podoba.
Ja rozumiem, że została źle potraktowana z tymi butami, bo musiała sama zadzwonić zapytać o nie, ale to raczej nie daje jej pozwolenia na pomiatanie mną jak jej się podoba.. Wiadomo klient nasz Pan, ale ta Pani była wredna i nie pozwoliłam sobie na takie traktowanie. Na co dzień tak bardzo dbam o to żeby każdy klient był zadowolony, z jakości usług, do każdego dzwonie, informuję, kontroluję, a tu akurat trafiło na taką dziurę wynikającą ze zmiany osób obsługujących i małe w sumie niedopatrzenie i jeden dzień oczekiwania spowodował taką „tragedię”. Że też musiało trafić akurat na taką osobę. Myślę, że normalna osoba by się zdenerwowała ja bym przeprosiła i koniec historii. Niemniej nie zmienia to faktu, że klientka była konfliktowa i próbowała cały czas mnie zaczepić jakimiś przytykami żebym powiedziała jej coś niemiłego. Na szczęście nie straciłam opanowania i wszystko, co do niej mówiłam było na poziomie i kulturalne. A ta Pani chyba nie wiedziała, że niektóre myśli się zachowuje w swojej głowie, i że są jakieś zasady funkcjonowania w społeczeństwie i że się tak nie powinna zachowywać względem innej istoty żywej. Jestem przekonana, że ta osoba czerpała przyjemność z tego całego sprawiania mi przykrości. 5 lat prowadzę firmę i nigdy w mojej karierze nie spotkałam tak wrednej osoby. A ona teraz na pewno będzie próbowała narobić mi smrodu w opiniach…
Jak normalnie jestem pewną siebie osobą, bo wiem, że robie fajne rzeczy i klienci mnie bardzo doceniają, to tak ta Pani trafiła na mój słabszy dzień może po urlopie jakoś nie zdążyłam się wdrożyć i po prostu straciłam całą pewność siebie i zachwiała moje poczucie własnej wartości.. I tak przez nią spać i jeść nie mogę i chyba już nigdy na urlop nie pójdę bo się będę bała. A w sumie, co to za powód - o buty ona zła nie była, bo to akurat gładko przyjęła - tylko po prostu rozrywkę sobie zrobiła z tego żeby mnie zdenerwować.
Powrót z urlopu był prawdziwym powrotem do rzeczywistości, która mi dała mocnego kopa w tyłek.

uslugi

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (28)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…