Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#8374

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie.
Historia sprzed dwóch lat, gdy dopiero nająłem się do tej pracy, jak mi się wydawało, wakacyjnej. Byłem wtedy skoczkiem, czyli osobą uzupełniającą kadry na różnych obiektach, co w praktyce znaczyło, ze codziennie pracowałem gdzie indziej.
Tamtego konkretnego dnia trafiłem na duży sklep z AGD i RTV. Gdy przyszedłem przed otwarciem, całą ekipę, za słabe wyniki sprzedaży, łajał jakiś przyjezdny szycha. Szkoda mi się zrobiło ludzi, bo w końcu nieżyciowa lokalizacja sklepu nie była ich winą, ale cóż ja mogłem zrobić? Otwarłem sklep, zająłem swój posterunek i zająłem się swoimi obowiązkami.
Mniej więcej godzinę później do sklepu weszły dwie starsze wiekiem panie i zaczęły rozglądać się niepewnie. Zobaczyły, że nad moją głową wisi tablica z napisem "Informacja", a poniżej "Ochrona" i od razu podeszły.
- Dobry, chciałyśmy kupić telewizor, co by nam pan zaproponował? - zapytała jedna z nich.
- Dzień dobry, wie pani, ja sprzedawcą nie jestem, nie bardzo mogę paniom doradzić. - powiedziałem rozglądając się za kimś z ekipy sklepu, jak na złość, wszyscy udawali zajętych na drugim końcu hali, chcąc przypodobać się stojącemu tam Szyszce Szyszczyńskiemu.
Widząc, że panie zbierają się do wyjścia i ciągle mając w pamięci ochrzan jaki zebrali sprzedawcy rano, postanowiłem trochę im pomóc przytrzymując rozmową klientki w sklepie.
- Niestety, trzeba chwilę poczekać, ale chętnie pokażę paniom dział z telewizorami. Jest tu zaraz obok i będą mogły panie obejrzeć je sobie i porównać, a w tym czasie na pewno ktoś podejdzie.
Panie podziękowały, podeszliśmy do odpowiedniego działu i ja gestem wskazałem na pierwsze lepsze dwa modele, tak by dać im zajęcie.
Właśnie w tej chwili podbiegł do nas jeden ze sprzedawców, nazwijmy go Sławkiem. Był cały czerwony, jak się okazało ze zdenerwowania i wyraźnie ja byłem tego przyczyną.
Porozmawiał chwilę z kobietami, wepchnął im jakiś telewizor, a gdy wyszły, zawołał mnie. Gdy podszedłem, sprawdził jeszcze, czy Szyszka nas widzi i zaczął... krzyczeć na mnie.
- Co ty się do cholery w sprzedawcę bawisz?! Co ty sobie myślisz?! Po cholerę proponowałeś im telewizory X?! Mogłem im wcisnąć droższe!
Nie powiem, wściekłem się.
- Sławek, zrobiłem ci uprzejmość, że zatrzymałem je w sklepie. Nie drzyj się na mnie. - Nie krzyczałem, ale ponad ramieniem Sławka widziałem, że Szyszka przysłuchuje się z uwagą wszystkiemu.
- Przysługę! Ha ha ha! Nie kpij! Nigdzie by nie poszły!
- Poszłyby sobie, bo ty, zamiast stać przy swoim dziale, polerowałeś sobie lodówki na drugim końcu sklepu. Powtarzam po raz drugi i ostatni, nie wrzeszcz na mnie.
Sławek zapowietrzył się niebezpiecznie, ale nic już mi nie powiedział. Świńskim truchtem pobiegł do Szyszki i głosem grzesznika na spowiedzi coś mu powiedział. Chwilę potem podszedł do mnie Szyszka.
- Pan Sławek - zaczął, co znamienne, gdy ochrzaniał ich rano Sławek nie był Sławkiem, tylko "matołem". Jak widać w rozmowie ze mną awansował na "pana Sławka" - mówi, że przez pana zachowanie, takie jak przed chwilą, w zeszłym miesiącu miał najsłabszy wynik sprzedażowy w sklepie. Co pan na to?
W tym momencie po prostu zacząłem się śmiać. Dobrą chwilę nie mogłem się uspokoić, ale Szyszczyński nie przerywał mi. Wydaje mi się, że był zbyt zdziwiony by nawet pomyśleć o czymś takim.
- Co ja na to? - powiedziałem gdy już się trochę uspokoiłem. - Ja na to, że pracuje tu trzeci dzień. - Po czym wyjaśniłem mu też sytuację sprzed chwili.
Jak to ludzie potrafią schamieć i kłamać, gdy w grę wchodzi wybielenie samego siebie w oczach szefa...

Ochrona - dzisiejszy wysyp historii sponsoruje "Mój wolny dzień"

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 708 (892)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…