Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83890

przez ~poliszkarot ·
| było | Do ulubionych
"Polacy, wracajcie do kraju" - w prezencie na Święta w pakiecie: program areszt+, złośliwość i dezinformacja! 

Na wstępie bardzo proszę o doczytanie do końca, wyrozumiałość (to mój pierwszy post), a jednocześnie o POMOC - udostępnianie, rozpowszechnianie i kopiowanie treści tego artykułu. Bardzo mi zależy na jak największym zasięgu i dotarciu do wielu osób, tych żyjących w kraju jak i za granicą. Wszyscy wiemy, że zwykły śmiertelnik nie jest w stanie walczyć z bezkarnością organów w Polskim Kraju, ale wierzę w siłę Internetu i ludzi, bo wciąż warto uświadamiać, że to nie jest przyjazny kraj dla obywateli i niewiele zmieniło się od lat.

Na codzien ja i mój facet (nazwijmy go Piotr) mieszkamy za granicą, nie powiem w jakim kraju, ale mogę z pewnością stwierdzić, że służba policji działa tutaj jak należy. Jest SŁUŻBĄ, a nie zakompleksionymi systemowymi ujadaczami. Owszem, karają i zatrzymują, ale nie czyhają na nikogo z wrednym uśmieszkiem na każdym kroku, z lizakiem i alkomatem w ręce, nie opluwają pół zdaniami obywateli, szanują ludzi, pijanych imprezowiczów podrzucają do domów, a do osób dotkniętych zdarzeniem podchodzą indywidualnie (Istnieje również stosowana PRAKTYCZNIE zasada o DOMNIEMANIU NIEWINNOŚCI) i ze spokojem. Zawsze można ich zapytać o pomoc, niezależnie od tego, czy chodzi o znalezienie drogi, czy stłuczkę.

Przykład: jeżdżę samochodem codziennie od lat i tylko raz zostałam zatrzymana - aby uprzedzić mnie i poinformować, że właśnie spaliła mi się żarówka z przodu i w związku z nadchodzącą zimą i długimi wieczorami, pasowałoby ja wymienić. Owszem, wiem, że zdarzają się wyjątki od reguły, i może mam tylko złe doświadczenia z polskimi policjantami, ale wszelkich urażonych służbistów serdecznie nie przepraszam. Szczególnie drogówki, mam wrażenie że biorą do niej ludzi że specjalnego castingu.

Do rzeczy:
Przyszły Święta i tym razem chcieliśmy je spędzić razem w gronie rodzinnym, w naszym ojczystym kraju, po 3 latach nieobecności. Emigracja bywa trudna, głównie że względu na tęsknotę za bliskimi. Piotr przyjechał później niż ja, tuż przed Wigilią, w niedzielę wieczorem. Bez zbędnego bagażu, z portfelem oraz perfumami dla mojej mamy kupionymi na "bezcłówce" w kieszeni skórzanej kurtki i paszportem w ręce, pogwizdując z radości udał się do bramek bezpieczeństwa. Jakież było jego zdziwienie, gdy po przejściu kontroli podbiegło do niego kilku celników krzyczących "Stać, jest pan zatrzymany!". Po drugiej stronie byłam ja, zaniepokojona długim czasem oczekiwania na Piotra. W końcu zadzwonił do mnie i tak zaczęło się piekiełko, jakie zgotowała nam Polska z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Powiedział mi, że go zatrzymano, siedzi obecnie w "izolatce", ale nikt nie powiedział mu dlaczego, nie poinformował o niczym, ani też nawet go nie skuł / nie zabrał rzeczy osobistych. Zamiast tego w drugim pokoju celnicy prowadzili spokojnie rozmowy, popijając kawę. Trwało to kilka godzin. W międzyczasie sama próbowałam ta sprawę wyjaśnić, ale spotkałam się jedynie z opryskliwym bełkotem celnika przez telefon. Nie pomogły tłumaczenia, że żyje z tym człowiekiem od wielu lat, mamy wspólny budżet i mieszkanie. Że idą Święta i nie wiemy, o co tutaj chodzi i jak można uczciwego, i normalnego faceta przetrzymywać bez informacji, dlaczego został zatrzymany. Tu jest Polska - kraj dezinformacji - gdzie system zalał puste (pardon) łby wrzątkiem. Nikogo nie obchodzą straty moralne lub psychiczne obywateli, ani też same swobody obywatelskie. Bo trzymanie bez podstaw to chyba już jest naruszenie tych swobód, nie?

Wiedziałam, że jest niedziela wieczór, w dodatku przed Świętami i że nikt nam już tutaj nie pomoże. Piotr zadzwonił do mnie raz jeszcze z tego pokoiku, aby przekazać telefon dowódcy straży celnej. Ów dowódca był chyba jedynym uprzejmym i ogarniętym ziomkiem, i powiedział mi, że sprawa dotyczy kolizji drogowej, mają nakaz aresztowania pana Piotra z Sądu i niestety nic więcej nie wiedzą, bo czekają wciąż na raport policyjny. Jedyne więc, co on może w tym momencie zrobić, to spisać protokół aresztowania. Żaden raport z policji oczywiście w tym samym dniu nie dotarł, a sam celnik powiedział mi, że z policjantami "to oni generalnie się nie lubią i jest ciężka z nimi rozmowa" a on jest czasem zmuszony kierować do aresztu "wielkich przestępców" za... 50 zł.

I nagle mi się rozjaśniło - kolizja drogowa - owszem, była! I były tego konsekwencje - za jazdę pod wpływem (0.5), 3 lata temu grzywna ogromna, utrata prawa jazdy, a dzięki prawnikowi obiecującemu złote góry zamiast mniejszej kwoty było 10 tyś złotych kary (bo przecież my Polacy za granicą zarabiamy wciąż kokosy!) + koszta sądowe + usługa szanownego pana kradzieja, czytaj: prawnika. Mniejsza o to, za głupotę się płaci. Wszystko zostało spłacone w terminach, z rozłożeniem na raty. Cała korespondencja była przekazywana na nasz adres zagraniczny, więc myśleliśmy, że wszystko zostało załatwione, zwłaszcza, że reprezentował Piotra adwokat w polskim sądzie i mielismy informacje na bieżąco, co się wydarzyło. Miałam oczywiście na wszystko dowody, wyciągi z banku itd. ale w tamtym momencie nie miało to znaczenia.

Mojego faceta potraktowano jak przestępcę i aresztowano, aby poranek wigilijny i prawdopodobnie Święta spędzić w uroczych warunkach polskiego aresztu w towarzystwie ukraińskich przemytników. A ja natomiast, z punktu widzenia policji jestem nikim dla zatrzymanego, mimo że tak naprawdę to zależy tylko od policjanta, czy udostępni informacje osobie najbliższej, czy nie. No ale przecież nie mamy ślubu, więc nie zgadza się to w systemie...

Na drugi dzień, dzięki pomocy mamy Piotra, udało się go wyciągnąć z aresztu. Udzielanie informacji nawet rodzonej matce jest w tym kraju wielką łaską że strony policji. Po wielu telefonach, w ostatniej chwili policjantom "nagle się przypomniało", żeby oddzwonić do pani Joli i poinformować, że jeśli ktoś przywiezie mu 1000 zł w ciągu 2 godzin, to wyjdzie dzisiaj i spędzi z rodziną Święta. Znów słychać ten złośliwy ton gbura, który dzwoni z aresztu, z miejsca które nie jest blisko mamy Piotra, pewny, ze ona nie da rady. Był jednak szczerze zdziwiony informacją, że ja nie mieszkam tak daleko (mieszkam w tym samym województwie) i zdążę to zrobić. Pomijając już warunki samego aresztu, jak i "poczekalni" i zachowań policjantów tam pracujących, okazało się, że poza sprawą o przestępstwo Piotr miał jeszcze do zapłacenia mandat za wykroczenie drogowe, które po czasie urosło do rangi zaocznego aresztu. Zachodziliśmy w głowę, jak się to stało, że Piotr przez te lata nie dostał żadnego listu na swój adres zamieszkania za granicą, który podawał podczas przesłuchania policji po zdarzeniu (w kraju jest wymeldowany więc od lat "nie mieszka nigdzie w PL"). Przecież nikt normalny nie wraca do kraju na Święta z nieuregulowaną sytuacją prawną! Ale tu już pada pytanie, gdzie był wcześniej wspomniany adwokat z bożej łaski, ponoć jeden z najlepszych, który reprezentował klienta (tzn - wysłał stażystę na sprawę) ale nie śmiał nawet o tym wspomnieć, że oczywistym będzie jeszcze kolejna kara pomimo fortuny zapłaconej w pierwszej sprawie. Po Świętach udaliśmy się do Sądu, skąd wyszedł list gończy, ponieważ byliśmy pewni, że w systemie Piotr dalej będzie "przestępcą" a więc za kilka dni nie wyleci z kraju. Albo inaczej - wszystko wyjaśniłoby się na lotnisku, ale na tyle "sprawnie i szybko", że mógłby tylko pomachać mi siedzacej w samolocie na pożegnanie, zmarnować pieniądze na kolejny przelot i wziąć przymusowy urlop w pracy.

Po odwiedzeniu pierdyliarda pokoi w Sądzie Pani z odpowiedniego działu powiedziała, że oni wysyłali korespondencję, owszem... na adres stary, w Polsce. Na pytanie, skąd wziął się inny adres w sprawie powiązanej z poprzednią, Pani odpowiedziała mi "w wyniku wywiadu policyjnego". Wywiadu? A niby z kim? Przesłuchali "przestępcę" po kolizji (którą było urwanie lusterka w naszym samochodzie i mała ryska na drugim pojeździe), który wtedy podał im swój adres zamieszkania za granicą, żeby potem dalej w tym grzebać i wziąć z kosmosu inny adres? A czy aby to znów nie jest partactwo i działanie na szkodę obywatela, bo przecież będzie tak zabawnie, gdy facet nie zorientuje się o korespondencji i w końcu wróci do kraju, by być aresztowanym? Czy policja nie ma nic lepszego do roboty, tylko być złośliwym na każdym kroku i utrudniać życie ludziom? Nie dało się udzielić tych informacji w dzień zatrzymania, aby uniknąć zbędnych kosztów przewożenia "przestępcy" na komisariat, a następnie do aresztu, wypełnić tysiac papierów, etc.? Piotr chciał im zapłacić od razu, gdy tylko dowiedział się, o co chodzi (po prawie DOBIE), ale (znów uśmieszek) policjanci nie mają terminalu. No ale przecież mogliby podejść z Piotrem do bankomatu i wybrać kasę! No, nie (uśmieszek) - nie możemy... A co wy, ku*** możecie, poza byciem bezkarnymi, robiącymi co chcecie służbistami? Wystarczyło zabrać mu paszport i kazać stawić się do najbliższego komisariatu na wyjaśnienia - tak to się robi w cywilizowanym kraju! Jesteście obojętni na ludzką krzywdę, zasłaniacie się systemem, brudzicie ludziom w życiu własnym lenistwem i mataczeniem, a kiedy trzeba, to jesteście bezużyteczni. Tak leczycie swoje kompleksy? Za to macie te wcześniejsze emerytury?? Nawet po opłaceniu grzywny bezpośrednio do kasy policji Pani w sądzie kilka dni później wciąż nie miała w bazie danych, że Piotr nie jest już poszukiwany - musieliśmy to wyjaśniać i zrobić robotę policjantów - jak zwykle - za nich! Gdybym ja tak wykonywała swoją pracę, jako tak zwany zawodowiec - po tygodniu mogłabym sobie szukać następnej!

I takie tylko słowo na koniec... Ostatnio pewien miły, wysoki i wykształcony Pan z Polski, w okularach i krawacie mówił: Polacy, wracajcie do Polski, tu jest pięknie! A ja mówię - ABSOLUTNE NIGDY! Owszem, Polska to piękne tereny. Jest mi jednak niezwykle żal uciśniętych Rodaków, którzy żyją w tym chorym kraju, zbiurokratyzowanym, gdzie gwałci się prawa obywatelskie, a kara aresztu jest stosowana NAGMINNIE (proszę poczytać!), gdzie za błędy urzędników czy policjantów ląduje się w areszcie lub więzieniu! Gdzie na każdym kroku ludzie mówią "nie uda się" bo są tak przesiąknięci pesymizmem i biedą!!! Nikt nam nie zrekompensuje strat psychicznych, zepsutej Wigilii, ale można tą sprawę nagłośnić. Bardzo Was proszę o udostępnianie. Wiem, że zaskarżanie tego zakończyłoby się latami wałęsania po sądach i wydaniem fortuny bez pewności, że wygramy z tą paranoją systemu. Ale możemy o tym mówić głośno, by wszyscy, którzy choćby jak ja rozważali powrót do kraju, przestali o tym myśleć.

Jedno jest pewne - szybko do Polski nie zawitamy.

Pozdrawiam

policja

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (45)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…