Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83921

przez ~MrZonkos ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem, kto jest tu bardziej piekielny- "przyjaciółki" mojej Miłej, czy ja.

Uprzedzając pytania- poznałem Miłą na studiach, w bibliotece. Zawsze była dość wierząca, ale i tolerancyjna-przyjmuje do wiadomości, że ktoś może mieć inny światopogląd, więc, widząc, że ktoś ma inne zdanie na dany temat, stara się nie gadać o rzeczach kontrowersyjnych. Po prostu żyje i pozwala na to innym. Do tego, jest oczytana, ma sporą wiedzę ogólną oraz szerokie zainteresowania. Introwertyczka, ma problemy z przywiązaniem się do kogoś, więc ma tylko trzy bliższe "przyjaciółki".

Do rzeczy- jesteśmy rok po ślubie, mieszkamy w mieście X, w moim rodzinnym, oddalonym około sto kilometrów od małej ojczyzny Miłej ( miasta Y). Generalnie ślub organizuje się w parafii panny młodej, więc- choć nie jestem specjalnie wierzący- zgodziłem się na ślub kościelny, bo Miłej zależało.

Wesele- wszystko w porządku, nikt się nie upił, nikt się z nikim nie bił, krewni z obydwu rodzin- mimo wielu różnic- jakoś ze sobą wytrzymali. Poprawiny- na które przyjechali tylko moi dwaj kumple i dwie dalsze kuzynki Miłej. Było miło, ale mojej świeżo upieczonej żonie było przykro, że jej "przyjaciółki" nie przyjechały, choć je zaprosiła.

Minęło pół roku bez większych rewelacji, aż całe trio zwaliło się nam- bez zapowiedzi- do domu z jakieś trzy dni temu.

Trzy "przyjaciółki"- na potrzeby historii nazwę je Numer 1, Numer 2 i Numer 3- doprowadziły Miłą do płaczu, a mnie do szału.

Numer 1 to ateistka, EKOLOŻKA ( tak o sobie mówi) i jest bardzo "tolerancyjna". Przynajmniej takie ma o sobie zdanie...

Numer 2-mól książkowy uwielbiający powieści anglojęzyczne, mieszka za granicą i uwielbia na okrągło o tym gadać.

Numer 3- teoretycznie najmniej piekielna z całego grona. Jedyne, co sprawiło, że miałem pewne obawy, to jej oświadczenie w chwili przedstawiania się: " Cześć, jestem Numer 3 i jestem przeciwna szczepionkom".

Plan działania "przyjaciółek":

- Przyjechały w niedzielę przed południem, powiedzmy- o godzinie dziewiątej rano. Najpierw Numer 2 miała pretensje, że "twój mąż, Miła, wygląda jak wieśniak". Tak, trudno tak nie wyglądać w podkoszulku, spodniach od piżamy i przed porannym myciem się, gdy człowiek absolutnie się nie spodziewa gości.

- Miła chciała iść ze mną ( nie jestem wierzący, ale lubię jej towarzyszyć w czasie wyjść: więc przetrwam i godzinę w kościele), na dziesiątą, do Kościoła. Już kombinowała, widząc trio, że " pójdziemy na osiemnastą, dziewczyny przyjechały z miasta Y, pewnie przed trzecią pojadą do domu", niestety, usłyszała to Numer 1 i wywiązał się następujący dialog:
Numer 1: Co ty kombinujesz, kochaniutka?
Miła: Nic ważnego- musimy trochę zmienić plan dnia. Nic się nie stało, zaraz zrobię herbatę.
Numer 1: Plan dnia? Przesiedzisz pół dnia w kościele?
Miła: Nie, nie pół dnia. Msza trwa godzinę.
Numer 1: Czyli, z powodu jakiejś zasranej religii, chcesz nas tu zostawić same na godzinę?!
Miła: Nie... po prostu zaskoczyłyście mnie przyjazdem, muszę się przeorganizować.
Numer 1 niby przyjęła to do wiadomości, ale do końca wizyty patrzyła to na Miłą, to na wiszący nad drzwiami krzyż z wielką niechęcią.

- Miła bawiła gości, a ja naprędce coś pichciłem na drugie śniadanie. Wyszły z tego kanapki, jeszcze zrobiłem herbatę i postawiłem całość na stole. Niby nic, ale nie dla Numer 2, oj nie!
Numer 2: *wskazując na kanapki* Miła, co to ma być?
Miła: Przecież jest masło, sałata, szynka...
Numer 2: NO WŁAŚNIE. SZYNKA to zło! Powinnaś wiedzieć, jako osoba po studiach, że jedzenie szynki to skazywanie na śmierć niewinnych zwierząt! Macie, pośrednio, krew na rękach.
Miłą nieźle zamurowało, więc postanowiłem jej pomóc.
Ja: Możesz zdjąć szynkę.
Numer 2: * zerkając na masło* Nie rób ze mnie idiotki! Tu jest masło! Nie rozumiecie, że to skazywanie na śmierć kr...
Ja: Nie, to nie jest skazywanie na śmierć krów, a wręcz przeciwnie- nadmiar mleka w wymionach sprawia im ból.
Numer 2: A skąd możesz to wiedzieć?!
Ja: Sama nazwałaś mnie "wieśniakiem", więc może stąd!
Na szczęście, Miła nam przerwała.

- Następna godzina minęła na gadkach- szmatkach o byle czym. Numer 1, rzecz jasna, krytykowała Polskę i "polaczków", ale Miła udawała, że tego nie słyszy. Sęk w tym, że do narzekania przyłączyła się jeszcze Numer 2, twierdząc, że " tutaj jest syf, kiła i mogiła, a Zachód to postęp i wiedza".
(Wiem, że u nas nie jest idealnie, ale uwierzcie- słuchanie takiego gadania przez godzinę- Miła pozwalała im mówić- może człowieka nieźle zdenerwować).

- Gdy zeszły ( uf!) z tematów politycznych, kij w mrowisko włożyła Numer 3, dotychczas siedząca cicho.
Numer 3: A czemu nie zaprosiłaś nas na swój ślub?
Miła: Zaprosiłam was na poprawiny, ale nie przyjechałyście...
Numer 3: Bo kto normalny organizuje poprawiny z dala od domu! Weź, chciałam kupić sobie buty, a tak musiałabym kupić bilety na pociąg, zabukować sobie pokój...
Miła: Mogłabyś spać u nas, po uprzedzeniu...
Numer 3: U was niewygodnie- tylko wasze łóżko i kanapa, a ja nie będę spać na kanapie! No i- dlaczego nie chciałaś, byśmy był twoimi druhnami...?
Miła: Pomyślałam, że skoro Numer 1 była ostatni raz w Kościele na Bierzmowaniu, Numer 2 w ogóle nie chodzi, a ty też robisz to niechętnie, to nie będę was męczyć dwugodzinną, uroczystą mszą...
Numer 3: A wesele?
Ja: Drobne- dla najbliższej rodziny.
Numer 1: A o nas zapomniałaś?!
Miła: Nie, ale...
Numer 1: Ale nie pasuje ci, że nie chodzimy do kościoła, tak?! Jasny gwint, co za katole...
Ja: Nie katole, tylko nie mieliśmy tyle pieniędzy, by zapraszać jeszcze znajomych.. tuż przed ślubem zmienialiśmy pracę.
Numer 2: Gdybyście wyjechali z tego zaścianka, to by forsa była...
Miła: Nie chcemy wyjeżdżać- dajemy tu sobie radę...małymi kroczkami, ale dajemy sobie radę.
Numer 1: Ale i tak mogłaś nas zaprosić! Skąpa jesteś!
Miła: Przepraszam...
Ja: Nie widzę powodów do przepraszania. Kwestie finansowe- i tyle. Przecież zaprosiliśmy waszą trójkę na poprawiny. Dlaczego nie przyjechałyście?
Numer 1: Słuchaj- są poważniejsze rzeczy niż twoje poprawiny! W mieście Z była demonstracja przeciwko krzywdzeniu zwierząt! Musiałam tam być!
Numer 2: Słuchaj, nie można tak hop-siup przyjechać z Kanady! Gdybyś mieszkała za granicą, to byś wiedziała!
Ja: Dobrze, skoro nie byłyście na poprawinach z...ważnych...powodów, to nie widzę powodów, by Miła musiała was przepraszać.
Numer 3: Ej, bo jak wy się pobraliście...a jak będziecie mieli dziecko, to je zaszczepicie?
Miła zbaraniała- najwyraźniej lepiej ode mnie wiedziała, jak zachowuje się Numer 3. Ja tego nie wiedziałem, na nieszczęście.
Ja: Raczej tak. Są szczepionki na gruźlicę, tężec, odrę...
Numer 3: Chcecie je truć?!
Ja: Nie, po prostu...
Numer 3: Czyli chcecie!
Ja: Nie dałaś mi dojść do słowa...
Numer 3: Czy ty nie kumasz, że korporacje medyczne chcą nas pozabijać?! Kupując ich leki- czyli szczepionki też- pozwalasz się truć!
Ja: * udając spokojnego* Posłuchaj, to kwestia osobista. Ty nie chcesz się "truć", to się nie "truj"...
Numer 3: Wiesz, jakby Miła chciała potruć waszego dzieciaka, to ją powstrzymaj!
Ja: Skąd ta myśl?
Numer 3: * kategorycznym tonem* Z katolami nic nie wiadomo!

W tym momencie Miła się rozpłakała, a ja wyrzuciłem całe trio
za drzwi, żegnany okrzykami "Katol!" i "Truciciel!".
Kto jest piekielny? Myślę, że i one i ja. Jednak ciekawi mnie, jakim cudem Miła, przy takich różnicach, w ogóle się z nimi dogadała...

rodzina znajomi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (83)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…