Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83986

przez ~kotekBonifacy ·
| Do ulubionych
Historia traktująca o pożarze w escape room, skłoniła mnie do opisania zaobserwowanych przeze mnie przypadków.

Przypadek 1:

W podstawówce najmłodsze dzieci (klasy 1-3) miały lekcje na osobnym korytarzu na drugim piętrze, coby zapobiec stratowaniu pierwszaków przez wyrośniętych szóstoklasistów pędzących na przerwę. Na owym korytarzu były dwa wyjścia: pierwsze prowadziło na szeroki hol, a drugie - na schody. Uczniowie dostawali się na korytarz pierwszym wyjściem, ponieważ było położone bliżej szatni. Drugie wyjście było wiecznie zamknięte, pomimo iż właśnie tamtędy prowadziła droga ewakuacyjna dla prawie całego korytarza. A, nie, przepraszam, nie było wiecznie zamknięte - otwierano je raz w roku, na czas lekcji, podczas której odbywały się ćwiczenia pożarowe. Kiedyś, z ciekawości sprawdziłam dosłownie zaraz po tej lekcji - zamknięte. Aha.

Przypadek 2:

Jedno z wyjść ewakuacyjnych w szkole jest cały czas zamknięte (wyłączając czas ćwiczeń pożarowych). Po co? Pojęcia nie mam. Żaden uczeń przy zdrowych zmysłach nie próbowałby tamtędy uciec, bo wszyscy zauważyliby go po 5 sekundach. Żeby było zabawniej - sprzedawczyni ze sklepiku szkolnego ma dorobiony klucz do tych drzwi, bo znajdują się one tuż obok sklepiku i tak jest jej wygodniej nosić towar, kiedy przyjeżdża dostawa.

Przypadek 3 - notoryczny:

Zastawianie wyjść ewakuacyjnych w marketach. Wszak ważniejsze jest zaprezentowanie klientowi ogumienia samochodowego tudzież zgrzewek wody mineralnej niż jakieś tam bezpieczeństwo klientów i pracowników.

Ja wiem, że 1000 razy nic się nie stało, ale to jeszcze nie znaczy, że za 1001 nie wydarzy się tragedia.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (132)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…