Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83989

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie dobiegła końca moja ponad dziesięcioletnia znajomość. Z K zaczęłyśmy się kolegować jeszcze w liceum, później studia i aż do teraz. Obie mamy już swoje rodziny i, jak się okazuje, zupełnie inne podejście do życia i innego człowieka.

K non stop krytykuje, wszystko i wszystkich. Jej zdanie odnośnie danego tematu zależy od sytuacji, w jakiej znajduje się osoba, mająca problem. W ciągu dwóch tygodni może być zupełnie inne. Krytykuje też mnie. Od dawna już nie rozmawiałam z nią na zapalne tematy, głównie związane z macierzyństwem. Każda matka robiąca inaczej niż ona jest zła.

Podczas ostatniej rozmowy przyznałam, że padam na twarz, bo małej idą zęby, a starsza jest przeziębiona i nie poszła do przedszkola. Dostałam wykład, jak to mąż powinien mi pomagać, czytaj zajmować się nimi cały czas, jak wróci z pracy, powinnam mieć czas dla siebie i w ogóle.

Co do samych założeń się zgadzam, natomiast jeszcze rok temu to jej dziecku szły zęby i chciała z domu wyjść i nie wrócić. Jak postanowiła, że nie wraca do pracy, to dla dobra dziecka, bo ono jest najważniejsze, a nie ona. Teraz to ona jest najważniejsza, skoro już w domu jest.

Nasza sytuacja diametralnie się różni. My mamy kredyt i płacimy rachunki, oni nie. My nie mamy z kim dzieci zostawić, a oni wieczory mogą mieć dla siebie. Jednak ona tego nie widzi albo nie uważa za istotne, cały czas porównując nas i krytykując każdy nasz krok. K ma też w naturze wyśmiewanie mnie oraz moich zajęć i poglądów. Nie przeszkadza to jej za jakiś czas przejmować je i się nimi chwalić. W ciągu roku przeszła do mojej fryzjerki, choć mówiła, że nie podoba jej się, jak pracuje, przeszła na taka samą dietę, zaczęła ozdabiać dom w podobny sposób, choć wcześniej była to strata czasu itp.

Do zakończenia znajomości doprowadziło to, że nie wytrzymałam i powiedziałam jej, że widzę to, jak krytykuje wszystko. Na każdy jej łzawy komentarz, odpowiedziałam jej własnym komentarzem sprzed jakiegoś czasu.

Co w tym jest najbardziej piekielnego? Ja.

Wszystkie moje "przyjaciółki" traktowały mnie w ten sposób. Jestem, a w zasadzie byłam, bardzo naiwna i nie przyjmowałam do wiadomości, że ktoś celowo może chcieć mi dopiec czy okłamać. Wszystkie te znajomości skończyły się z dniem, w którym wyraziłam swoje zdanie. Za każdym razem wychodziło, że się zmieniłam i jak mogę kogoś tak traktować.

Mam teraz dwie znajome, z którymi jestem bliżej, ale nie będą przyjaciółkami. Nie potrzebuję tego.

W weekend mieliśmy z mężem spotkać się z K. Powiedziałam mężowi, że do tego raczej już nie dojdzie. Jego pierwsze zdanie brzmiało: "W końcu zrozumiałaś jaka to toksyczna osoba?”.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 72 (158)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…