Historia wydarzyła się na prawdę, i ma służyć jako przestroga dla osób podróżujących wieczorno-nocnymi pociągami.
Pewnego wieczoru wracałam pociągiem z Warszawy do Kxxx. Do pociągu wsiadło zaledwie kilka osób, więc miałam w wagonie tylko jedną osobę - reszta przedziałów pusta, w jednym wybite okno.
Przychodzi Pan [K]onduktor, prosi bilet do kontroli, ja grzecznie podaję. Konduktor pyta:
K: nie jest pani zimno, tak w płaszczu pani siedzi...
[J]a: Owszem, jest, w przedziale dalej jest coś nie tak z oknem, i wieje bardzo.
K: Zaraz coś na to poradzimy!
Pan poszedł dalej. Minęło ponad pół godziny, zajęłam się czytaniem książki i już... już... czuje że przysypiam, gdy nagle do mojego przedziału wparował konduktor.
K: taka piękna kobieta, i tak jej zimno, trzeba panią rozgrzać!
Ja lekko zszokowana, zesztywniałam, i włączył mi się alarm w głowie.
Facet dosłownie rzucił się na mnie, i usiłował wykorzystać - w sposób wiadomo jaki.
Byłam koszmarnie przerażona i modliłam się tylko o to, żeby facet padł trupem, do mojej obrony sprowadziło się uderzenie faceta w twarz.
Wyszedł, by po paru minutach znowu wrócić i usiłować tego samego.
Powiedziałam, że powiadomię policję, co zboczeniec wyśmiał, bo nikt mi nie uwierzy. Dopiero po poinformowaniu "szanownego" pana konduktora, że jestem z prasy, facet odpuścił, usiłując zwalić winę na mnie i moje oczy, "bo mnie oczami uwiodłaś".
Historia przykra, i niestety pokazuje, że w pociągach należy się bać nie tylko pasażerów, ale i ludzi, którzy powinni nam zapewniać bezpieczeństwo.
Pewnego wieczoru wracałam pociągiem z Warszawy do Kxxx. Do pociągu wsiadło zaledwie kilka osób, więc miałam w wagonie tylko jedną osobę - reszta przedziałów pusta, w jednym wybite okno.
Przychodzi Pan [K]onduktor, prosi bilet do kontroli, ja grzecznie podaję. Konduktor pyta:
K: nie jest pani zimno, tak w płaszczu pani siedzi...
[J]a: Owszem, jest, w przedziale dalej jest coś nie tak z oknem, i wieje bardzo.
K: Zaraz coś na to poradzimy!
Pan poszedł dalej. Minęło ponad pół godziny, zajęłam się czytaniem książki i już... już... czuje że przysypiam, gdy nagle do mojego przedziału wparował konduktor.
K: taka piękna kobieta, i tak jej zimno, trzeba panią rozgrzać!
Ja lekko zszokowana, zesztywniałam, i włączył mi się alarm w głowie.
Facet dosłownie rzucił się na mnie, i usiłował wykorzystać - w sposób wiadomo jaki.
Byłam koszmarnie przerażona i modliłam się tylko o to, żeby facet padł trupem, do mojej obrony sprowadziło się uderzenie faceta w twarz.
Wyszedł, by po paru minutach znowu wrócić i usiłować tego samego.
Powiedziałam, że powiadomię policję, co zboczeniec wyśmiał, bo nikt mi nie uwierzy. Dopiero po poinformowaniu "szanownego" pana konduktora, że jestem z prasy, facet odpuścił, usiłując zwalić winę na mnie i moje oczy, "bo mnie oczami uwiodłaś".
Historia przykra, i niestety pokazuje, że w pociągach należy się bać nie tylko pasażerów, ale i ludzi, którzy powinni nam zapewniać bezpieczeństwo.
PKP
Ocena:
604
(750)
Komentarze