Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84310

przez ~lalaland6485 ·
| Do ulubionych
Żłobek prowadzony przez dwie Grażyny... Dodam że we Wrocławiu, na Ołtaszynie. Grażyny mają kilka żłobków,najnowszy otwarty jakieś pół roku.

Ja jakiś czas temu myślałam o przekwalifikowaniu się, ponieważ z moim jakże obleganym kierunku (teraz co drugi to magister administracji) nie mogłam znaleźć dobrze płatnej pracy biurowej. Zahaczyłam się jakiś czas w sądzie jako protokolant, wcześniej w urzędzie będąc referentem- wszędzie płacono niecałe dwa tysiące.

Dowiedziałam się, że opiekunka żłobka może mieć 2600 netto, a jak zrobi dodatkowo studia podyplomowe i zyska możliwość pracy w przedszkolu- wtedy mój mokry sen o zarabianiu trzech tysięcy netto w końcu się spełni. Wysyłałam więc CV, myślałam o kursie opiekuna, aż doczekałam się telefonu- praca na już, kurs za darmo jeśli podpiszę dwuletnią lojalnościówkę, pani przez telefon do rany przyłóż. Cóż mi szkodzi spróbować?

Przyjechałam, najpierw od razu poszłam na salę do dzieci, by pobyć z nimi trzy godziny i by inne pracownice stwierdziły czy się nadaję. Cóż, pobawiłam się z nimi, pomogłam karmić, przebierać a później ululać. Dyrektorka zachwycona, podtyka mi umowę pod nos. No ale jak to umowa zlecenie? Jak to 15 zł brutto na godzinę? Powiedziała, że to tylko tak na trzy miesiące, później będzie umowa o pracę i normalna płaca- przecież na razie mam małe doświadczenie pracy z dziećmi.

Ponieważ byłam zdeterminowana stwierdziłam, że przeżyję te trzy miesiące, pracując za grosze. Opiekunki wydawały się miłe, chociaż to bardzo ciężka praca z tak małymi dziećmi. Zabawki były z odzysku, mało ich i często nieprzystosowane do tak małych dzieci - chociażby puzzle dla dzieci od 4 lat, albo planszówki z małymi elementami, które taki roczniak może połknąć.Z książek były głównie baśnie, niewiele ilustracji i ciężko by dziecko, które rozumie podstawowe pojęcia chciało ich słuchać.

Nowe opiekunki nie przychodziły, było nas "na styk", mimo to właścicielki nakazywały dyrektorce podpisywać umowy z każdym rodzicem , który chciał zapisać tu swoje dziecko. W końcu hajs się liczy, nie? Dowiedziałam się też, że jedna z dyrektorek była oburzona naszym narzekaniem, że przecież jedna opiekunka dałaby sobie z pewnością radę z 15 dzieci, czy nawet 20-tką.

Wystarczy dobra organizacja pracy. No tak, po co jacyś podli urzędnicy ustalili, że na jedną opiekunkę żłobkową może przypaść maksymalnie 8 dzieci? Dwudziestka to minimum!

Ciężko przeprowadzać zajęcia z małymi dziećmi, kiedy nie ma odpowiednich ku temu gier. Co doradziła nam mądra dyrektorka? Żeby ustawiać je w kółku na dywanie, wtedy na pewno się skupią i będą słuchały. Albo żeby stale im to tłumaczyć, tylko że nas maksymalnie była trójka na sali- a dzieci kilkanaście (najstarsze miało z półtora roku). Jak już wspominałam, brak było materiału do wspólnych zabaw.

Co prawda dawało się dzieciom jakieś kolorowanki, mazaki czy farby. No ale ileż można w ten sposób się z nimi bawić? Większość i tak po minucie się nudziła, i zaczynała marudzić.

To samo z cudownym pomysłem dyrektorki, by na kawałku tektury narysowały pizzę z okazji święta pizzy. Miała też myśl, aby dzieci biegały dookoła dywanu i naśladowały ciocie, to byłaby dla nich gimnastyka. Owszem, dla dzieci starszych i bardziej rozumnych- nie dla takich które ledwo nauczyły się chodzić, i nie potrafią jeszcze dobrze mówić.

Kilka razy zostawałam sama z dziećmi, bo moja zmiana zaczynała się o 6, a koleżanka przychodziła na 7:30, albo zostawałam do zamknięcia, a osoba przede mną kończyła pracę o 17. Ja jako świeżak, osoba która jeszcze nie była na kursie...

Nie mówiąc o tym, że musiałyśmy sprzątać sale. Tak, była sprzątaczka ale przychodziła po pierwszym daniu, i wychodziła zanim dzieci się obudziły. Drugie danie było po leżakowaniu, po którym było znacznie więcej sprzątania, bo catering często serwował ryż czy kaszę. Wtedy jednak z nas musiała odkurzać i myć mopem sale, przemywać stoły i wyrzucać śmieci.

Dyrektorka stwierdziła, że to na naszą korzyść, bo jakby było mało dzieci i dwie czy trzy opiekunki, to właścicielka by się czepiała czemu te dwie z nich nie idą do domu (a co za tym idzie nie mają zapłacone za cały dzień), jak wspomniałam wyżej, to była umowa zlecenie i musiałaś dokładnie zapisać w zeszycie o której przychodzisz do pracy, oraz o której dokładnie wychodzisz.

W żłobku był zorganizowany dzień Babci i Dziadka. Jak myślicie, kto dekorował salę a po 10 godzinach pracy musiał wszystko sprzątać? Dwie sale zabaw, dużą salę i korytarz? No opiekunki, przecież dzięki temu zapłacą nam za nadgodziny.

Pytałam się koleżanek, czy one mają już umowę o pracę i normalną pensję. Spojrzały na mnie jak na kosmitę - jedna miała kilkunastoletnie doświadczenie pracy w żłobku, zamawiała catering, prowadziła dziennik, upewniała się odnośnie listy obecności- miała taką samą umowę i stawkę jak ja :) Druga skończyła ten kurs, podpisała umowę lojalnościową na 2 lata, ale dostała przedłużoną umowę nadal na zleceniu i jej pensja nie wzrosła ani o złotówkę.

Stwierdziłam, że nie dam się wykorzystywać, i po pierwszej wypłacie ładnie podziękowałam za współpracę. Oczywiście uprzedziłam wcześniej że od 1 marca kończę współpracę z żłobkiem, wszystko przebiegało w zgodzie.

20 marca miałam dostać ostatnią wypłatę za luty, do dziś pieniędzy nie zobaczyłam. Właścicielki ani dyrektorka nie raczą odpowiedzieć na telefony ani wiadomości, napisałam że z racji braku informacji - dlaczego należne mi pieniądze dalej nie są na moim koncie- zgłoszę sprawę do PIP. Nie dostałam żadnej odpowiedzi, więc to zgłosiłam.

złobek ołtaszyn

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (155)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…