Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84348

przez ~Korporant ·
| Do ulubionych
O piekielności w pracy.

W firmie, w której pracuję, mamy dział handlowy. Zadanie handlowców to zawieranie umów z naszymi partnerami. Zadanie mojego działu to sprawdzenie, czy wszystko w umowie się zgadza i oraz sprawdzenie wszelakiej maści dokumentacji potwierdzającej, że nasi partnerzy mają wszystkie konieczne zezwolenia, licencje, wyniki kontroli PIP i Sanepidu itp. Handlowcy mają za zadanie zdobycie na umowie podpisu partnera, ale nasza firma podpisuje się pod umową dopiero w momencie, kiedy my potwierdzimy, że wszystko się zgadza.

Ogólnie można powiedzieć, że mamy z handlowcami kosę. Handlowcy w naszej opinii dzielą się na idiotów, leserów i cwaniaków (albo raczej przynajmniej za cwanych się uważają). Ich premie są uzależnione od wyników i im więcej podpiszą umów tym wyższą dostaną premię. Stąd duża ilość umów, które sprawdzamy jest napisana na odczepnego, często też brakuje wyżej wspomnianej dokumentacji.

W takiej sytuacji wysyłamy do handlowca maila i prosimy o dosłanie brakującej dokumentacji lub naniesienie popraw w umowie. W większości przypadków handlowiec idzie po rozum do głowy i robi to o co go prosimy. My taką umowę przyklepujemy i sprawa jest załatwiona.

Czasami jednak handlowiec staje nam okoniem i pomimo tego, że bez naszej zgody żadna jego umowa nie dojdzie do skutku, próbuje nas przekonać, że załączona dokumentacja jest w porządku.

Do szału doprowadzały mnie sytuacje, kiedy handlowiec powoływał się na to, że współpracujemy już z tym partnerem i pokazywał mi przykład umowy i dołączonej do niej dokumentacji, która została zaakceptowana przez nasz dział wcześniej. Oczywiście po zapoznaniu się z takim przypadkiem okazuje się, że ktoś wcześniej coś przeoczył.

Na tym polega piekielność naszych handlowców. Oraz jest to doskonały przykład ich głupoty, bo nie dość, że wykłócają się, choć nie mają racji, to jeszcze pomimo jasnego przedstawienia im dlaczego nie mają racji, chwalą się tym, że wcześniej uszło im to na sucho.

I tutaj włącza się moja piekielność.

Znalazłem sposób, żeby im dopiec. Mianowicie za każdym razem, kiedy wydarzy się taka sytuacja, po stwierdzeniu, że poprzednia umowa nie powinna zostać zawarta, piszę do odpowiedniego działu i informuję o brakach w dokumentacji przy poprzedniej umowie. Taka umowa musi zostać zerwana. Dla handlowca oznacza to nie tylko, że musi teraz iść do partnera, wytłumaczyć, dlaczego zerwaliśmy umowę, przygotować nową i zdobyć konieczną dokumentacją, ale także to, że przy następnej premii potrącą mu za tę umowę, którą zerwaliśmy.

I żeby nie było: sprawdzając umowy i dokumentacje korzystamy z listy, na której wymienione jest wszystko, co taka umowa musi zawierać, a czego nie może zawierać. Handlowcy mają do tej listy dostęp i w każdej chwili mogą się z nią zapoznać. Nam sprawdzenie, czy wszystko się zgadza zajmuje 10 minut. Nie raz i nie dwa zmarnowałem ponad godzinę na przerzucanie się mailami, próbując kulturalnie im wytłumaczyć, że 1) czegoś brakuje 2) nie, nie odpuszczę im.

Nie wiem, czy nasi handlowcy kiedykolwiek nauczą się przykładać do swojej roboty, ale liczę, że przestaną się wreszcie wykłócać z nami kiedy nie mają racji. Mam też szczerą nadzieję, że jestem w ich dziale uznawany za najbardziej upierdliwego i pedantycznego członka mojego działu.

zagranica

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (135)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…