Typowe, ludzkie podejście - nie jesteś jedną z nas, jesteś „inna=gorsza”. Choć słowo bezrobocie brzęczy od lat w świadomości społeczeństwa, to jednak temu zjawisku towarzyszy ostracyzm. Poznałam smak gorzki bezrobocia, które niestety trwało niecały rok. Z rodzinką najlepiej wychodzi się... itd. Resztę sentencji znacie.
1. KuzynkaŻmija: Jak tam poszukiwanie pracy?
Ja: Dalej szukam...
JejMatka: Rodzice ją utrzymają, po co jej praca... (roześmiała się, jakby opowiedziała wyśmienity dowcip, po prostu boki zrywać).
2. Na spotkaniu rodzinnym:
Ja: Co słychać u PięknejIMądrej?
MatkaPięknejIMądrej: Po staremu, pracuje ciężko, jak zawsze (słowo „pracuje” mocno zaakcentowane).
3. Sama PięknaIMądra kiedyś wypaliła do mnie z tekstem „A co ty masz do roboty, przecież nie pracujesz!”.
4. ManagerSpesjalyst: „Nawet nie wiesz, jak szukać pracy!”.
5. ŻyczliwaCiociaSeniorka cały czas dopytywała specjalnie, czy pracuję i zawsze wygłaszała uwagi na temat leni, przy okazji chwaląc swoje wnuczki, jakie to one robią kariery.
KuzynkaŻmija ma pracę załatwioną przez swoją matkę. PięknaIMądra dostała ciepłą posadkę w urzędzie dzięki swojej ciotce, do czego oczywiście się głośno nie przyzna. ŻyczliwaCiociaSeniorka nigdy nie przepracowała ani godziny w swoim życiu. ManagerSpesjalyst został zatrudniony przez swojego chrzestnego. Tacy właśnie ludzie najsurowiej oceniają zbrodnię, jaką jest bezrobocie. Nie musieli szukać pracy, mieli szczęście, a raczej pomoc. Mimo tego odczuwali silną potrzebę dowartościowania się kosztem „lenia”.
Nikt z nich nie wyraził chęci pomocy (o którą i tak nie prosiłam), więc po co się wtrącali. Wszelkie, nawet niewinne pytania o pracę zaczęłam odbierać jako przytyki i atak (wiem, przeczulenie).
Sam fakt bycia bez pracy, na czyimś garnuszku, jest przykry. Rodzice dotkliwie dali mi odczuć, że na mnie muszą łożyć. Dzięki „serdeczności” rodzinki wpadłam w dużego doła (tak, jestem strasznie nadwrażliwa) i czułam się jak totalny nieudacznik życiowy, co było podczas rozmów kwalifikacyjnych niewątpliwie wyczuwalne.
Przy życiu trzymała mnie jedna istota - moja kotka.
1. KuzynkaŻmija: Jak tam poszukiwanie pracy?
Ja: Dalej szukam...
JejMatka: Rodzice ją utrzymają, po co jej praca... (roześmiała się, jakby opowiedziała wyśmienity dowcip, po prostu boki zrywać).
2. Na spotkaniu rodzinnym:
Ja: Co słychać u PięknejIMądrej?
MatkaPięknejIMądrej: Po staremu, pracuje ciężko, jak zawsze (słowo „pracuje” mocno zaakcentowane).
3. Sama PięknaIMądra kiedyś wypaliła do mnie z tekstem „A co ty masz do roboty, przecież nie pracujesz!”.
4. ManagerSpesjalyst: „Nawet nie wiesz, jak szukać pracy!”.
5. ŻyczliwaCiociaSeniorka cały czas dopytywała specjalnie, czy pracuję i zawsze wygłaszała uwagi na temat leni, przy okazji chwaląc swoje wnuczki, jakie to one robią kariery.
KuzynkaŻmija ma pracę załatwioną przez swoją matkę. PięknaIMądra dostała ciepłą posadkę w urzędzie dzięki swojej ciotce, do czego oczywiście się głośno nie przyzna. ŻyczliwaCiociaSeniorka nigdy nie przepracowała ani godziny w swoim życiu. ManagerSpesjalyst został zatrudniony przez swojego chrzestnego. Tacy właśnie ludzie najsurowiej oceniają zbrodnię, jaką jest bezrobocie. Nie musieli szukać pracy, mieli szczęście, a raczej pomoc. Mimo tego odczuwali silną potrzebę dowartościowania się kosztem „lenia”.
Nikt z nich nie wyraził chęci pomocy (o którą i tak nie prosiłam), więc po co się wtrącali. Wszelkie, nawet niewinne pytania o pracę zaczęłam odbierać jako przytyki i atak (wiem, przeczulenie).
Sam fakt bycia bez pracy, na czyimś garnuszku, jest przykry. Rodzice dotkliwie dali mi odczuć, że na mnie muszą łożyć. Dzięki „serdeczności” rodzinki wpadłam w dużego doła (tak, jestem strasznie nadwrażliwa) i czułam się jak totalny nieudacznik życiowy, co było podczas rozmów kwalifikacyjnych niewątpliwie wyczuwalne.
Przy życiu trzymała mnie jedna istota - moja kotka.
rodzinka
Ocena:
184
(296)
Komentarze