Chciałabym poruszyć tutaj temat, który ostatnio zajmuje moje myśli.
Jestem mamą 5-letniego chłopca i nieraz zdarza mi się dać mu klapsa. Tak, właśnie klapsów będzie dotyczyć ten wpis.
Jako dziecko lat 90., pojmuję klapsy jako rzecz naturalną i oczywistą. Nie widzę nic złego w tym, że gdy dziecko odwala mi scenę rodem z teatru greckiego w supermarkecie, to pokuszę się o przyłożenie mu w tyłek. Ten mały człowiek w żaden sposób nie cierpi fizycznie, gdyż klaps jest delikatny - płacz jest jedynie reakcją na złość rodzica, nie na żaden ból. Przysłowiowy klaps jest w stanie uspokoić mojego syna w moment. Nie tracimy wspólnie spędzonego czasu na fochy, niehumanitarne zamykanie w pokoju bądź godzinne rozmowy, na których taki maluch się wcale nie skupia. Dostaje klapsa i w moment uspokaja się, przytula i staje się grzecznym dzieckiem. Moim zdaniem to najlepszy sposób na uspokojenie kilkulatka. Dlaczego zatem klapsy są tak potępiane w dzisiejszych czasach?
Większość rodziców dopuszcza się klapsów w tyłek, jednak niewiele z nich otwarcie się do tego przyznaje. Boją się oceny, dlatego nie stosują wspomnianych praktyk w miejscach publicznych, przez co kompletnie nie panują nad swoimi dziećmi. Stąd wysyp rozwrzeszczanych i nieusłuchanych dzieci na placach zabaw – w domu te same dzieciaki są grzeczne, bo mają jakąś dyscyplinę! Spuszczone ze smyczy, w parkach i sklepach, robią co chcą. A o ile prościej byłoby zaakceptować po prostu zwykłe klapsy i cieszyć się grzecznymi, nieryczącymi dziećmi.
Zamykanie w pokoju – to jest dopiero krzywda i prawdziwa skaza na relacji między dzieckiem a rodzicem. Ten, kto wymyślił, że odseparowanie płaczącego, skrzywdzonego 4-latka od matki spowoduje, że maluch się uspokoi i poczuje lepiej, ma nie po kolei w głowie. Brzdąca należy przytulić, gdy czuje się zraniony, a nie zostawiać samego na pastwę rozpaczy. Nieraz czytałam na forach wypowiedzi matek, które nie wiedzą co zrobić, bo dziecko uderza głową w ścianę, gdy jest zamknięte samo w pokoju. To ma spowodować, że się uspokoi? Nie sądzę.
Żyjemy w popapranych czasach, w których delikatny, dyscyplinujący klaps jest nieakceptowany, zaś porzucanie dziecka samego sobie cieszy się popularnością i aprobatą. Ludzie, zastanówcie się, co jest gorsze.
Jestem mamą 5-letniego chłopca i nieraz zdarza mi się dać mu klapsa. Tak, właśnie klapsów będzie dotyczyć ten wpis.
Jako dziecko lat 90., pojmuję klapsy jako rzecz naturalną i oczywistą. Nie widzę nic złego w tym, że gdy dziecko odwala mi scenę rodem z teatru greckiego w supermarkecie, to pokuszę się o przyłożenie mu w tyłek. Ten mały człowiek w żaden sposób nie cierpi fizycznie, gdyż klaps jest delikatny - płacz jest jedynie reakcją na złość rodzica, nie na żaden ból. Przysłowiowy klaps jest w stanie uspokoić mojego syna w moment. Nie tracimy wspólnie spędzonego czasu na fochy, niehumanitarne zamykanie w pokoju bądź godzinne rozmowy, na których taki maluch się wcale nie skupia. Dostaje klapsa i w moment uspokaja się, przytula i staje się grzecznym dzieckiem. Moim zdaniem to najlepszy sposób na uspokojenie kilkulatka. Dlaczego zatem klapsy są tak potępiane w dzisiejszych czasach?
Większość rodziców dopuszcza się klapsów w tyłek, jednak niewiele z nich otwarcie się do tego przyznaje. Boją się oceny, dlatego nie stosują wspomnianych praktyk w miejscach publicznych, przez co kompletnie nie panują nad swoimi dziećmi. Stąd wysyp rozwrzeszczanych i nieusłuchanych dzieci na placach zabaw – w domu te same dzieciaki są grzeczne, bo mają jakąś dyscyplinę! Spuszczone ze smyczy, w parkach i sklepach, robią co chcą. A o ile prościej byłoby zaakceptować po prostu zwykłe klapsy i cieszyć się grzecznymi, nieryczącymi dziećmi.
Zamykanie w pokoju – to jest dopiero krzywda i prawdziwa skaza na relacji między dzieckiem a rodzicem. Ten, kto wymyślił, że odseparowanie płaczącego, skrzywdzonego 4-latka od matki spowoduje, że maluch się uspokoi i poczuje lepiej, ma nie po kolei w głowie. Brzdąca należy przytulić, gdy czuje się zraniony, a nie zostawiać samego na pastwę rozpaczy. Nieraz czytałam na forach wypowiedzi matek, które nie wiedzą co zrobić, bo dziecko uderza głową w ścianę, gdy jest zamknięte samo w pokoju. To ma spowodować, że się uspokoi? Nie sądzę.
Żyjemy w popapranych czasach, w których delikatny, dyscyplinujący klaps jest nieakceptowany, zaś porzucanie dziecka samego sobie cieszy się popularnością i aprobatą. Ludzie, zastanówcie się, co jest gorsze.
Ocena:
174
(270)
Komentarze