Stałam przed ruchliwym przejściem ulicznym i czekałam na zielone światło. W pewnym momencie kątem oka zobaczyłam jadące na rowerze dziecko, które z dużą prędkością kierowało się na pasy i raczej nie miało zamiaru się zatrzymać. W momencie, w którym znalazło się koło mnie, zdążyłam je szarpnąć, przez co ono i ja upadliśmy na chodnik.
Oczywiście dziecko - dziewczynka - w ryk. Oprócz drobnych zadrapań, nic się jej nie stało, ja jednak zgniotłam sobie okulary o rower. Gdyby nie ja, dziewczynka zostałaby mokrą plamą na zderzaku busa.
Gdy otrząsnęłam się z szoku, zaczęłam krzyczeć na dziecko - nie panowałam w pełni nad swoimi emocjami i wyżyłam się na dziewczynce.
W tym samym momencie dostałam z liścia w twarz, bo jak ja śmiem krzyczeć na Zuzankę. Bo to biedne, przestraszone dziecko.
Chciałam wezwać policję ze względu na napaść, ale zrezygnowałam, bo byłam w obcym mieście, a chciałam zdążyć na pociąg.
Oczywiście dziecko - dziewczynka - w ryk. Oprócz drobnych zadrapań, nic się jej nie stało, ja jednak zgniotłam sobie okulary o rower. Gdyby nie ja, dziewczynka zostałaby mokrą plamą na zderzaku busa.
Gdy otrząsnęłam się z szoku, zaczęłam krzyczeć na dziecko - nie panowałam w pełni nad swoimi emocjami i wyżyłam się na dziewczynce.
W tym samym momencie dostałam z liścia w twarz, bo jak ja śmiem krzyczeć na Zuzankę. Bo to biedne, przestraszone dziecko.
Chciałam wezwać policję ze względu na napaść, ale zrezygnowałam, bo byłam w obcym mieście, a chciałam zdążyć na pociąg.
Ocena:
77
(137)
Komentarze