Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84949

przez ~Vlvt ·
| Do ulubionych
Historia o kobiecie, która zaalarmowała służby, bo nie mogła skontaktować się z synem przypomniała mi akcję od wujka z bloku sprzed kilku lat. Historia z happy endem, ale trochę nerwów po drodze było.

Wujka blok składa się z 2 klatek po 4 piętra, praktycznie każdy każdego zna. W sąsiedniej klatce mieszka samotnie starszy pan, dalej będę nazywał go Janem. Pan Jan jest samotnie mieszkającym wdowcem. Ma córkę mieszkającą 100 km dalej oraz syna mieszkającego jakieś 30 km od ojca.
Pewnego dnia do wujka zadzwonił syn pana Jana. Wujek zna się z nim dość dobrze, ponieważ pracowali razem.

Poprosił, czy wujek nie mógłby zajrzeć do Pana Jana, ponieważ nie można się do niego dodzwonić- "ma wyłączony telefon bądź znajduje się...". Wujek zaszedł, jednak nikt mu nie otworzył. Akurat wychodziła ze swojego mieszkania sąsiadka Pana Jana. Wujek zapytał ją, czy coś wie, jednak ta odpowiedziała, że tamtego dnia nie widziała jeszcze Pana Jana. To samo wujkowi powiedzieli kolejni sąsiedzi.

Wujek sprawdził jeszcze jeden trop - poszedł do osiedlowej piekarni, gdzie Pan Jan codziennie kupował świeże pieczywo, jednak tam pani ekspedientka również odpowiedziała "Jeszcze go dzisiaj nie było." Wujek oddzwonił do kolegi (syna pana Jana) i powiedział jak wygląda sytuacja. Syn przyjechał dosyć szybko.

Poprosił wujka, czy wejdzie z nim do mieszkania ojca (miał swój komplet kluczy), bo obawia się najgorszego. Weszli z duszą na ramieniu, jednak mieszkanie było puste. Wujek zaproponował, aby pojechali do szpitali i na policję, może coś tam się dowiedzą. W międzyczasie syn co chwila próbował się dodzwonić do Pana Jana.

Kiedy wchodzili z wujkiem do szpitala uradowany krzyknął "Jest sygnał!". Po chwili Pan Jan odebrał, i wywiązał się mniej więcej taki dialog:
- Tata! Co się dzieje, gdzie Ty jesteś? My tu od zmysłów odchodzimy!
- Przepraszam, ale jak z pociągu wysiadałem, to mi jakoś telefon z kieszeni się wyślizgnął i rozpadł w drobiazgi. Zanim znalazłem sklep, kupiłem drugi, jeszcze dobrze, że mi miła pani w sklepie go uruchomiła, bo wiesz, że ja to za stary na to...
- No dobra, najważniejsze, że nic Ci nie jest. Zaraz! Jak to z pociągu?! To gdzie Ty jesteś?
- Ymm... No ten.. W Łodzi...
- Co Ty &$#% robisz w Łodzi?! (jakieś 250 km od miejsca zamieszkania)
- Ano dostałem zaproszenie i przyjechałem...
- Od kogo dostałeś zaproszenie?
- Noo, ten... Od takiej Krysi... Nie znasz. Poznaliśmy się w sanatorium...
Tutaj syn wybuchnął śmiechem
- Ehh, tata, tata. To ja już tu Ci pogrzeb zaczynałem w myślach planować, a to wesele trzeba!
- Już Ty nie bądź taki dowcipny!
- Dobra, najważniejsze, że wszystko u Ciebie w porządku. Baw się tam dobrze i zaproś Panią Krysię do siebie, chętnie ją poznamy
- Dobra, dobra. Na razie!

Swoją drogą - zazdroszczę wigoru. Ja mam 26 lat, a czasami w weekend mi się nie chce wyjść do klubu czy na miasto ze znajomymi. A tutaj starszy Pan goni 250 km pociągiem do kobiety.

Starsi ludzie

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (192)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…