Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#8495

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia nie tyle o klientach i sprzedających, co o ludzkiej nieuczciwości - postanowiłam ją dodać, ponieważ niedawno mojej znajomej zdarzyła się podobna.

W zeszłym miesiącu szukaliśmy mieszkania. Jest nas trójka, więc trzypokojowe i najchętniej oczywiście niedrogie. Po tygodniu znaleźliśmy obiecujące ogłoszenie, na dodatek w miarę pewne, bo przez dość znaną agencję (taką lepszą, która nie każe płacić z góry, a pobiera tylko prowizję od umowy). Pojechaliśmy je obejrzeć. Miły starszy pan nas oprowadził, agent również okazał się w porządku. Postanowiliśmy wziąć to mieszkanie. Tego samego dnia od razu bankomat, kaucja, prowizja, umowa, klucze - zaczęliśmy się wprowadzać.

Mija kilka dni, książki, ciuchy już na miejscu, furgon na meble zamówiony - dzwoni właściciel, że wynikła sytuacja rodzinna, coś z siostrą, więc niestety nie może wynająć tego mieszkania. Nie powiem, zrobiło nam się nieprzyjemnie, ale w życiu bywa różnie - może siostrze wymówili albo coś? Zgodziliśmy się odstąpić od umowy. Zadzwoniliśmy do agenta, który obiecał bez dopłat znaleźć nam coś innego, a moi współlokatorzy pojechali następnego dnia oddać swoje dorobione już klucze, zabrać swoje i moje rzeczy... Jak się okazało, właściciel nie miał przy sobie pieniędzy, bo miała je siostra, która nie mogła przyjechać. Zrobiło się nieprzyjemnie, ale ok, zgodzili się na odebranie ich dzień później.

No i zaczęły się przepychanki. Staruszek dał nam numer do siostry, która okazała się osobą trzymającą władzę i kasę w rodzinie (okazało się potem, że to ona kazała z nas jako lokatorów zrezygnować, bo starszy pan, nieobeznany w takich sprawach, wynajął mieszkanie zbyt tanio). Pani telefon owszem, odbierała, ale ciągle wykręcała się brakiem czasu, grypą żołądkową, że mieszkanie brata daleko albo że nie ma pieniędzy... Po czym odmawiała podania swojego adresu i nazwiska i na propozycje przyjazdu do niej po pieniądze zmieniała temat. Podobnie zbywała też agenta, który zaczął się już naprawdę wkurzać. Trwało to ładnych pięć dni.

Dnia piątego byłam świadkiem rozmowy mojej współlokatorki z tą panią. Znowu nastąpiły wymówki, lokatorka już z rezygnacją chciała odłożyć telefon... Zdenerwowałam się i zabrałam jej słuchawkę.

[Ja] - Witam, mówi xxx. Po pierwsze, już piąty dzień blokuje nam pani możliwość wynajęcia innego mieszkania, ponieważ to półtora tysiąca złotych, które pani przetrzymuje to naprawdę dużo pieniędzy, których drugi raz nie wytrzepiemy z rękawa. Po drugie, pragnę pani uświadomić, że dopóki nie rozwiążemy umowy na piśmie, według prawa cywilnego cały czas obowiązuje i od daty określonej na umowie zaczniemy się wprowadzać. Przy tym zaznaczam, że mam jeszcze jedną parę kluczy do mieszkania. Po trzecie, jeśli w jakikolwiek sposób spróbują państwo nam to utrudnić, powołamy się na policji na artykuł xxx prawa karnego, mówiący o przywłaszczeniu sobie mienia, za które grozi do trzech lat więzienia. Więc jak będzie?

Babkę zatkało, słychać było, że ledwo oddycha. Poprosiła o chwilę do namysłu, zadzwoniła po piętnastu minutach, po czym umówiła się z nami. Jak się okazało, wystarczyło wytoczyć odpowiednio ciężki argument, żeby w godzinę cudownie ozdrowiała, znalazła pieniądze i dojechała do mieszkania brata.

Warszawa Bródno

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 667 (757)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…