Historia jest raczej do śmiechu, niż piekielna, ale zaryzykuję. Dwa dni temu po raz pierwszy od powrotu ze szpitala wyszedłem z domu sam, bez "obstawy". Wyglądałem dość kiepsko, zwłaszcza że poruszam się teraz o kulach. Wstąpiłem do sklepu po fajki.
Ja: Nevady czerwone poproszę.
Ekspedientka: A osiemnaście jest?
Ja: (z uśmiechem) A nie jest? Jak pani sądzi na oko?
E: Na oko, to będzie z pięćdziesiątka, ale zna pan przepisy.
Ja: Nevady czerwone poproszę.
Ekspedientka: A osiemnaście jest?
Ja: (z uśmiechem) A nie jest? Jak pani sądzi na oko?
E: Na oko, to będzie z pięćdziesiątka, ale zna pan przepisy.
Jakiś tam
Ocena:
723
(875)
Komentarze