Historia mojego kumpla, który udał się do salonu [tu nazwa sieci] w celu zakupienia ładowarki.
Tomek: Najprostszą ładowarkę do Nokii proszę, o taką (pokazuje końcówkę uszkodzonej ładowarki).
Sprzedawca: Będzie 20 złotych, zaraz przyniosę.
Tomek rzucił banknot na ladę, sprzedawca zgarnął pieniądze i poszedł po ładowarkę. Minęło 5 minut.
S: Niestety, nie mamy w tej chwili.
T: A pieniądze?
S: Jakie pieniądze?
T: Położyłem tu 20 zł, a pan je wziął.
S: Jestem pewien, że nic pan tu nie kładł.
T: Banknot leżał na ladzie! I proszę, żeby pan mi go oddał!
S: Ja lepiej wiem, co leżało na ladzie, bo to moja lada, nie pańska.
Tym razem Tomek miał farta, bo jakaś pani ośmieliła się stanąć po jego stronie - jako świadek, że rzeczywiście kładł tam pieniądze. Trzeba tylko dodać, że sprzedawca, oddając co nie jego, miał wyjątkowo kwaśną minę. Zwłaszcza, że musiał przeprosić za "pomyłkę".
Tomek: Najprostszą ładowarkę do Nokii proszę, o taką (pokazuje końcówkę uszkodzonej ładowarki).
Sprzedawca: Będzie 20 złotych, zaraz przyniosę.
Tomek rzucił banknot na ladę, sprzedawca zgarnął pieniądze i poszedł po ładowarkę. Minęło 5 minut.
S: Niestety, nie mamy w tej chwili.
T: A pieniądze?
S: Jakie pieniądze?
T: Położyłem tu 20 zł, a pan je wziął.
S: Jestem pewien, że nic pan tu nie kładł.
T: Banknot leżał na ladzie! I proszę, żeby pan mi go oddał!
S: Ja lepiej wiem, co leżało na ladzie, bo to moja lada, nie pańska.
Tym razem Tomek miał farta, bo jakaś pani ośmieliła się stanąć po jego stronie - jako świadek, że rzeczywiście kładł tam pieniądze. Trzeba tylko dodać, że sprzedawca, oddając co nie jego, miał wyjątkowo kwaśną minę. Zwłaszcza, że musiał przeprosić za "pomyłkę".
brak danych
Ocena:
649
(753)
Komentarze