Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85514

przez ~Motorbiker ·
| Do ulubionych
Dobry zwyczaj-nie pożyczaj.
Znajomy na wiosnę, konkretnie w maju, kupił motocykl. Ponieważ nie miał jeszcze wtedy prawa jazdy (był 2 tygodnie przed egzaminem), poprosił mnie, żebym mu go przyprowadził od poprzedniego właściciela, bo nie ma skąd busa czy przyczepki ogarnąć.

Miałem akurat wolne popołudnie, więc nie było problemu. Po przyjechaniu do niego na podwórko oglądał mój kask, dopytywał ile kosztuje, gdzie kupowałem itp. Spytał też, czy mu tego kasku nie pożyczę jak już zda prawko i będzie jeździł, bo u niego obecnie krucho z kasą przez zakup motocykla i prawo jazdy. Powiedziałem, że tego to nie, ale jak chce, to mam stary kask. Bardzo się ucieszył i jak tylko zrobił prawko to odezwał się, czy ta oferta nadal aktualna. Przyjechał, wziął, nie ustalaliśmy konkretnego terminu zwrotu. Wspomniał tylko, że z najbliższej wypłaty postara się już coś swojego kupić. Zapytał też, czy mu nie odsprzedam tego starego kasku (wątek ten będzie wspomniany w dalszej części historii). Powiedziałem, że nie, bo po prostu potrzebny mi jest zapasowy kask czasami. No ok, wszystko ładnie, podziękował, pojechał. Kask nie był mi potrzebny, a jak się widywaliśmy to jakoś zawsze schodziło na inne tematy.

3 tygodnie temu w moim mieście odbywało się zakończenie sezonu motocyklowego. 2 dni przed imprezą odezwała się do mnie siostra cioteczna. Kiedyś opowiadała, że bardzo chciałaby zobaczyć takie wydarzenie na żywo, bo na filmach i zdjęciach bardzo jej się to podobało. Teraz zapytała, czy mogłaby się zabrać "na plecaczek"? Powiedziałem, że jasne, nie ma problemu.
Odezwałem się do Kuby, że przykro mi, ale pilnie potrzebuję swojego kasku, i żeby mi wieczorem podrzucił. Odpowiedział, że jest w delegacji, wraca dopiero w dniu zakończenia sezonu po południu, przez co sam nie weźmie w imprezie nawet udziału. Powiedziałem więc, żeby zadzwonił do kogoś z domowników (mieszka z rodzicami, bratem, babcią, i ciotką z dwójką nastoletnich dzieci), żeby ten kask mi przywieźli, a jak nie mają jak, to po prostu dali jak podjadę. Kuba zaczął coś kręcić, w końcu po naciskach przyznał się, że mój kask jest u Michała - Kuby dosyć bliski kumpel, mój znajomy dalszy niż Kuba, mieszkający 2 wioski dalej.

Wkurzyłem się trochę, bo nawet słowem się o tym nie zająknął. Powiedziałem, żeby w takim razie odezwał się do Michała, żeby mi ten kask najpóźniej następnego dnia przywiózł. Kuba odparł mi na to, żebym ja się z nim dogadał, jak nie mam numeru, to na fb. Odpowiedziałem, że skoro on mu ten kask pożyczył, to niech on też ogarnia zwrot. Widać było, że mu to bardzo nie po myśli było, ale powiedział, że to załatwi.

Na następny dzień faktycznie Michał odezwał się na fb, że wpadnie po południu i mi przywiezie ten kask, dopytał się jeszcze o adres. Odpowiedziałem, że nie będzie mnie w domu, ale ktoś inny na pewno będzie, więc zostawi kogo tam zastanie. Plany się jednak pozmieniały, i akurat wróciłem do domu chwilę przed przyjazdem Michała. Jak zobaczył mnie otwierającego drzwi, to zrobił dziwną minę, jakby przestraszoną, Zapaliła mi się czerwona lampka. Michał próbował jak najszybciej wcisnąć mi kask w ręce, i opowiadając jak to mu się nie spieszy zaczął szybko iść w stronę auta. Spojrzałem na kask i od razu wrzasnąłem:
- "Czekaj! To nie mój kask!"
- Jak to nie Twój?!
- No nie mój- mój nie miał połamanego mechanizmu od zamykania szybki i nie miał tu takiej wielkiej, paskudnej rysy. Zabieraj ten szrot, i chcę swój kask. Swój, czyli w takim stanie w jakim go pożyczałem.
- Ale ja już w takim stanie od Kuby go dostałem.
- To sobie z Kubą wyjaśniajcie. Ja tego szrotu nie chcę, bo w tym i tak nie da się jeździć- pęd powietrza może wyrwać całkiem tę szybę.
Michał coś tam jeszcze poburczał, zabrał kask i odjechał.

Po jego odjeździe najpierw wysłałem zdjęcie (zdążyłem zrobić) tego kasku do Kuby z opisem sytuacji. Później zadzwoniłem do kuzynki, opowiedziałem jej całą sytuację, i przeprosiłem, że nie zabiorę jej, bo nie mam jak (ta część historii skończyła się happy endem- skądś ogarnęła kask i pojechała ze mną).

Następnie między Kubą a Michałem rozegrała się batalia. Obaj pisali do mnie i obaj przerzucali się winą. Wkurzyłem się w końcu, i zrobiłem na messengerze grupę, nas trzech, gdzie napisałem, że g... mnie obchodzi, niech oni dojdą między sobą czyja to wina. Ja chcę kask w takim stanie, w jakim go pożyczałem. Opieprzyłem Kubę, że bez pozwolenia pożyczył moją własność. Bronił się tym, że ja przez kilka miesięcy nie upominałem się o niego, więc uznał, że już mi nie potrzebny. No brawo... Następnie Kuba zaproponował, że odkupi ode mnie ten kask, bo niemożliwe jest, żeby teraz doprowadzić go do stanu w jakim go brał- o ile szybę można było naprawić, o tyle ta wielka rysa to już inna para kaloszy. I tu mnie dopiero zagotował - napisał coś w stylu "no ale wiesz, w takim stanie jak jest teraz to on jest niewiele wart, także ja ci za niego nie zapłacę". Tutaj już go zjechałem od góry do dołu, że jest bezczelnym ch..., skoro proponuje mi niższą cenę za to, że on albo jego kumpel, któremu kask pożyczył bez mojej wiedzy, zrobili przez kilka miesięcy z niego szrot.

Powiedziałem, że chcę 200 pln, bo na tyle wyceniam stan kasku na dzień, w którym go użyczałem. Kuba przywiózł pieniądze, ale wzrokiem o mało mnie nie zabił.
I tu nie chodzi o pieniądze, bo ten kask nowy kosztował coś koło 400 złotych. Chodzi o zwykłą kulturę, a raczej jej brak.

motocyklisci

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 210 (212)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…