Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#85540

przez ~Sergiuszka ·
| było | Do ulubionych
O rowerzystach - tym razem z punktu widzenia rowerzysty.

Jestem aktywnym miejskim pedalarzem od roku. Sprowadziłem swoje pędzidło pociągiem z daleka pociągiem, co już samo w sobie było piekielne, gdyż okazało się, że jak w przedziale na rowery zamieścisz rower, to już nikt nie da rady przejść korytarzem obok niego. No bywa.
Postawiłem rower pod blokiem, przypięty do czegoś, co z całą stanowczością wyglądało jak stojak na rowery. Kiedy miesiąc później wróciłem z wakacji, rower był obrzucony gównopodobną substancją, a sakwa wywędrowała w nieznane strony. Niedługo potem ukradziono mi lampki do roweru - takie z Allegro za 3.45 zł. Sakwa też najniższej jakości, szkoda tylko, że w środku były narzędzia mojego ojca, bardzo przydatne do skręcania odlatujących części mojego złoma. Roweru nie ukradli pewnie tylko dlatego, że to stary grat, no i sam go przemalowałem w nastoletnich latach na czarno-czerwono, wiec odpadająca farba dodaje mu charakteru prawdziwego gruchota.
Jazda rowerem, poza tym, że zimą bywa zabójcza ze względu na smog, z którego słynie moje miasto, bywa też zabójcza przez czynnik ludzki. Do tej pory bliski kontakt miałem z czterema osobami. Co najśmieszniejsze, żaden nie z mojej winy.
Wiem, jakie jest podejście do źle jeżdżących pedalarzy, więc uprzedzając uprzedzenia pożyczyłem książeczkę do nauki jazdy i wkułem porządnie. Niedługo później nieomal wylądowałem pod kołami malucha (!!) który, jadąc z naprzeciwka, postanowił skręcić w lewo, nie zwracając oczywiście uwagi na to, że drugim pasem jadę ja. Uratowały mnie własne hamulce i przytomność umysłu, bo maluch nawet nie zwolnił, przejeżdżając jakieś 10 cm od mojego koła. Od tego czasu jestem złym rowerzystą i kiedy ulica jest ruchliwa (np. samochody, kilka linii autobusowych, tramwaj) a chodnik szeroki to wybieram chodnik. Niech się srają, ale ja chcę żyć. I tak zazwyczaj jeżdżę bocznymi uliczkami, co się złego może zdarzyć?
Ano jeżdżenie ulicami/deptakami Starego Miasta. Jest ono znane na całą Europę, wiec ludzi multum. Plus dorożki, meleksy, hulajnogi elektryczne i dziwne tałatajstwa, które wynajmuje się turystom. I w tym wszystkim ja, próbujący w godzinach szczytu dostać się na uczelnię położoną na głównej ulicy, tuż obok dwóch zabytkowych kościołów. O dziwo nigdy na nikogo nie wpadłem. Co nie znaczy, że ludzie nie wpadali na mnie.
Jadę sobie wolniutko, tempem mniej więcej idącego człowieka, gdyż przede mną maszeruje duża grupa zajmująca radośnie całą ulicę i chodnik. W tym momencie z lewej strony ktoś we mnie wchodzi. Dosłownie taranuje mnie jakiś wielki gość, idący jak robot prosto przed siebie. Nie słuchał muzyki, nie gapił się w telefon, po prostu patrząc na mnie wbił mi się w bok. Dalej nie rozumiem, co tam się stało.
Jadę sobie wolniutko, bo ciasno i widzę, że będę musiał przejechać dość blisko gościa gadającego przez telefon. Nu ok, zwalniam jeszcze, przejeżdżam, nagle on wykrzykuje coś do telefonu i macha ręką w jakimś geście, uderzając mnie z impetem w kierownicę. Kurtyzany poleciały na mnie, bo to przecież moja wina, no nie?
Jadę wolniutko, bo to znowu ta nieszczęsna główna ulica. W pewnym momencie muszę się zatrzymać. No i własnie wtedy dziewczyna rozdająca ulotki robi duży krok do tyłu, oczywiście nie patrząc, gdzie idzie, i pakuje mi się w rower, rozsypując całą pakę śmiecia, które rozdaje. Akurat ona była miła, przeprosiła, pomogłem jej jeszcze pozbierać ulotki z ziemi.
Wycieczki zagranicznych turystów na ścieżkach rowerowych to już klasyk. I to wydawałoby się z cywilizowanych krajów. Zresztą wycieczki to generalnie najgorszy sort ludzki, mieszkając w akademiku znienawidziłem szczerze wszystkie formy wyjazdów grupowych. W jakiś tajemniczy sposób odbierają ludziom mózg.
Wiem, że niektórzy rowerzyści są niedouczeni i sprawiają problemy. Przez pierwsze miesiące też często byłem zagubiony na drodze, ponieważ do tej pory nigdy nie jeździłem po mieście. Moje przygody raczej mnie bawią niż wkurzają, ale czuję, że w końcu ktoś mnie wywróci albo przejedzie, bo widocznie moja dobra wola nie wystarczy, kiedy się mieszka w turystycznym mieście z tabunami ludzi, którzy nic nie widzą, nic nie słyszą i wszystkich mają w głębokim poważaniu.

miasto_ze_smogiem

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 17 (59)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…