Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85549

przez ~Takajednazbiura ·
| Do ulubionych
Do opisania historii K. zbierałam się już kilka razy, ale jak dotąd zawsze w odruchu litości i dobrego serca kasowałam je tuż przed dodaniem (a mogłabym już całkiem sporą ilość dodać). Tym razem taryfy ulgowej nie będzie.

Razem z dwiema dziewczynami wynajmuję lokal pod prowadzoną działalność biurową. Trzy pokoje (vel gabinety) i części wspólne: korytarz, łazienka z WC (w tym kabina prysznicowa). Budynek z lat 50., może 60. XX wieku, położony w centrum miasta.

Ale do brzegu. Razem ze mną lokale wynajmuje A. oraz K., jesteśmy w jednym wieku (lat 30+, więc powinno się zdawać, że poważnie podchodzimy do pewnych rzeczy), wspólnie robiłyśmy aplikację, więc już wcześniej się znałyśmy (co się okaże w historii- niewystarczająco). O ile nie mam żadnych zastrzeżeń do A., to jeśli chodzi o K. mogę powiedzieć tyle- fleja, brudas, a w dodatku dwie lewe ręce i obie przyrosły do tej części ciała, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.

Na początku stwierdziłyśmy, że będziemy sprzątać części wspólne każda po kolei, bez ustalania grafika. Najwyżej, w skrajnych przypadkach, raz i drugi posprząta jedna, ale potem druga odpracuje swoją kolejkę. Szybko okazało się, że taki system nie działa- ja oraz A. sprzątałyśmy, natomiast K. tłumaczyła: "ojej, zapomniałam, to moja kolejka była, posprzątam następnym razem" albo "trzeba było mi przypomnieć" (przy czym ja uważam, że dorosłym i poważnym ludziom nie trzeba przypominać o zachowaniu porządku oraz o tym, że obok toalety stoi szczotka specjalnie po to, żeby usuwać brązowe smugi po swojej obecności w tym przybytku, o czym zdaje się, że K. chyba nie wiedziała).

W oczekiwaniu na jej kolejkę toaleta bywała niesprzątana nawet przez miesiąc... A co ważne, rury w centrum są stare, woda twarda, a niemyta toaleta szybko zachodzi grubą warstwą kamienia i pojawiają się rdzawe smugi (być może te smugi to efekt czegoś w spłuczce, nie mam pojęcia dokładnie; faktem jest, że jak się myje co 1-1,5 tygodnia to idzie to ogarnąć, ale jak się sprząta rzadziej, to trzeba się namęczyć, żeby to wyszorować, o efektach "estetycznych" i higienicznych niesprzątania nie wspomnę, podobnie jak o odczuwanym przez nas wstydzie, gdy z toalety korzystali klienci).

Z A. poszłyśmy po rozum do głowy i ustaliłyśmy, że skoro rok ma 12 miesięcy, nas jest 3, to każda będzie miała swoje 4 miesiące dyżurów (co ważne- nie pod rząd, ale np. styczeń, kwiecień, lipiec, październik). K. zgodziła się, stwierdziła, że to uczciwy i jasny podział, nawet wydrukowała rozpiskę kto ma kiedy dyżur i powiesiła od wewnętrznej strony drzwiczek w szafce w łazience.

Okazało się, że system sprawdzał się tylko przez... 2 miesiące, kiedy dyżur miałyśmy ja i A. Nadszedł marzec, dyżur K., minął pierwszy, drugi tydzień i nic. W trzecim tygodniu: "ojej, to mój dyżur! dobra, posprzątam w środę!". Minęła środa, czwartek, piątek, w sumie skończył się cały marzec- niesprzątnięte, muszla toaletowa zarośnięta na grubo kamieniem, pod nogami na podłodze w korytarzu trzeszczy piach. Kwiecień znowu był mój, ale... ja nie miałam zamiaru użerać się z tym syfem, zwróciłam K. uwagę, że jej dyżur minął, w toalecie jest taki chlew, że nawet kible publiczne wyglądają lepiej, i ma to ogarnąć, bo przez cały miesiąc palcem nie tknęła. Naburmuszona łaskawie wzięła się do roboty.

I tak to sobie leciało- ja i A. sprzątałyśmy sumiennie, przychodził czas dyżuru K. i znowu była lipa. K. stwierdziła, że przecież wystarczy sprzątnąć raz na miesiąc ("bo przecież ile się z tego korzysta?") i będzie dobrze, przy czym zdarzało się, że nawet raz w miesiącu królewna nie zakasała rękawów i nie zamiotła nawet podłogi.

Bo "nie mam czasu" (mi sprzątanie małej ubikacji i niewielkiego korytarza nigdy nie zajmowało więcej niż 25 minut), "jestem taka zmęczona", "nie spałam całą noc, bo stresowałam się sprawą". Ostatni jej dyżur wypadał w październiku (w międzyczasie doszło do lekkich roszad w grafiku), pod koniec października obudziła się, że to był jej miesiąc, ale ona od razu w poniedziałek po Wszystkich Świętych posprząta. Z A. postawiłyśmy jej ultimatum- albo faktycznie tak zrobi, albo zamawiamy kogoś do sprzątania, a K. poniesie koszty.

No cóż, nie posprzątała, chyba nawet zapomniała o swojej deklaracji, a pani sprzątaczka umówiona na jutro.

porządki biuro

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (188)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…