Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85705

przez ~brzoskwinia ·
| Do ulubionych
Trochę piekielnie, trochę edukacyjnie, bo czasem witki mi opadają po prostu.

Chodzę niekiedy o kuli.
Potrzebuje jej na długie dystanse.
Chodzenie o kuli wiąże się z dwoma niedogodnościami. Same w sobie nie są one jakieś straszne. To inni ludzie czynią z tych niedogodności chodzącemu o kuli piekiełko.

Niedogodność pierwsza.
Gdy korzysta się z kuli, to ma się zajętą rękę.
Wszystkie drobne czynności, które wymagają obu rąk wymagają jednocześnie odstawienia kuli. Chcesz umyć ręce w toalecie - odstaw kulę, chcesz przejrzeć czasopismo w księgarni - odstaw kulę, chcesz wyjąć z plecaka portfel - odstaw kulę, chcesz usiąść przy stoliku w kawiarni - odstaw kulę itp.

A kula, jak to kula jest złośliwa. Staram się ją opierać tak, by stała stabilnie, ale ona i tak potrafi się przewrócić sama z siebie. Denerwuję się wtedy, bo mam problem z biodrem i schylanie się po kulę gdy moje biodro nie zgina się więcej niż 90 stopni mnie męczy. Muszę przyjąć pozycję skoczka w telemarku, by mi się to udało, no i lekko mnie to boli.

To na razie jest przykre, ale jeszcze nie piekielne. Ot, szara proza życia.
Piekielne jest to, że w 70% przypadków, kula nie przewraca się sama. Ludzie jej nie widzą i w nią włażą, kopią, potrącają. Kula spada i... człowiek, który kulę przewrócił w większości przypadków się ulatnia.
Dziś byłam w sądzie wieczystoksięgowym. Podeszłam już do stanowiska - wyciągam dokumenty z plecaka - do czego potrzebuję rąk, kulę oparłam stabilnie przy pobliskim biurku na takich antyciekawskich ściankach wokół biurka. Załatwiłam sprawę - kula leży kopnięta. Nikogo nie ma. Naprawdę nie stała nikomu na drodze, nikt z tego bocznego biurka nie korzystał.

To, że ktoś ją trącił to ja rozumiem, ale nie rozumiem ludzi, którzy to robią i tak tę kulę zostawiają. Naprawdę wierzą w cudowne uzdrowienia na każdym kroku? Wydaje mi się, że logiczne jest to, że ktoś kto musi z takiej rzeczy korzystać ma problem z chodzeniem, poruszaniem się, więc trudno mu się schylać. Zresztą: skoro Ty kopnąłeś/aś, to Ty podnosisz. Proste? Jak widać nie dla wszystkich.

Niedogodność druga.
Gdy idę z kulą potrzebuję ok. 20 cm dodatkowej przestrzeni z boku bym mogła przejść. Kuli niestety nie stawia się idealnie obok stopy tylko właśnie te 20 cm dalej, tylko tak da się utrzymać równowagę (u góry jesteśmy szersi, plus szerokość ręki).
I tutaj jest tak samo jak w przypadku pierwszym. Kopanie po kuli to po prostu moja codzienność. To jest bardzo niekomfortowe, bo gdy ktoś zrobi to akurat w momencie, gdy ciężar ciała jest na chorej nodze i kuli to tracę równowagę.

Reakcja jest najczęściej taka sama jak pisałam wyżej. Żadnego przepraszam, przecież ja tylko kulę uderzyłem/am. Jak to pani tu nie przejdzie? Ma pani tyle miejsca z boku... Albo przejdę sobie obok, a że kopnę pani kulę i leci pani na twarz? Ojoj, nie widziałem/am.

Byłam kilka miesięcy temu na dużym koncercie rockowym. Bałam się go, ale niepotrzebnie, bo nikt mnie tam nawet nie potrącił. Można więc uważać na innych.
Większość tego nie robi. Nie rozumiem. Wydaje mi się, że to nie tylko o kulę chodzi. Chodzimy sobie nawzajem po butach w autobusie, włazimy na siebie na przejściach dla pieszych. Dlaczego?

ulica

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (142)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…