Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85810

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czuję się bezsilna. Piekielni sąsiedzi i chory kraj.
Razem z mężem mieszkamy na wyspach. Wynajmujemy mieszkanie na 1 piętrze od 3 lat.

W lipcu, gdy wyjechaliśmy na urlop, po powrocie zastaliśmy nowych sąsiadów. Sąsiedzi prawdopodobnie pochodzą z Rumunii/Bułgarii. Przez te 3 lata, nigdy nie mieliśmy żadnych problemów z innymi lokatorami. Odkąd piekielni się wprowadzili, notorycznie słuchają głośnej muzyki. Jestem młoda i rozumiem, że czasami może się to zdarzyć. Ale praktycznie codziennie po 5-6 godzin dziennie, to już lekka przesada. Wszystko mi się trzęsie w domu, kot przestraszony, ja znerwicowana. Spytacie więc, czemu nic z tym nie zrobiłam?

Próbowaliśmy rozmów - dowiedziałam się z nich, że mogą, że my za głośno chodzimy, że oni tu dłużej mieszkają (WTF?!.. nie widzieli nas jak się wprowadzili, stąd głupie gadanie kompletnie bez sensu).
Próbowaliśmy tupać w podłogę, gdy przesadzają. Czasami, gdy jest ich więcej, mąż boi się do nich zejść, stąd to tupanie.
Próbowaliśmy dzwonić na policję. Policja rozkłada ręce. Nic nie mogą z tym zrobić, nie mogą przyjechać i nam pomóc rozgonić towarzystwo.

Zaczęłam czytać, dowiadywać się bardziej. Dowiedziałam się, że nie ma konkretnie czegoś takiego jak cisza nocna. Każdy hałas może być uznany za zbyt duży hałas, jeśli przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu oraz, że godzina 23 to godzina, gdzie powinno się ograniczyć hałas do minimum. Każdy hałas można zgłosić do Urzędu Miasta, niezależnie od godziny jego występowania. Sąsiadom nie raz zdarza się łupać bassem do 3 nad ranem.

Znalazłam stronę online, no i zgłaszam. W przeciągu paru dni dostałam list z informacją o hałasie i tabelką, którą mam wypełnić z datami i godzinami, w których hałas występuje. Dodatkowo dostałam specjalny numer alarmowy, na który mam dzwonić natychmiastowo, gdy zaczną hałasować i ktoś przyjedzie to sprawdzić. Działają również w nocy, myślę sobie super, problem z głowy. Sąsiedzi podobno dostali też list z informacją, że mają być ciszej. I byli... przez 1 tydzień.

Po tygodniu, wszystko to samo. Zaczęły się święta. Numer nieaktywny. Policja nic nie pomoże, każe zgłaszać. To zgłaszam, kolejny i kolejny raz. Okres poświąteczny, znowu to samo. To dzwonię na numer z urzędu miasta. Odpowiedź - nic nie możemy zrobić - oficerowie mają wolne do 3 stycznia. Noż kurrr...

Piszę to 1 stycznia o 4 nad ranem. Z mężem sylwestra spędziliśmy w domu. Ja z gorączką, mąż z bólem zęba i idzie do pracy na nowy rok. Sąsiedzi zaczęli grać od 15 i o dziwo o 17 cisza. Okazało się, że wyszli gdzieś. My euforia, bo będzie cisza. Nasze niedoczekanie... Sąsiedzi wrócili po 12 i impreza roku. Wszystko mi się trzęsie w domu, grzejniki wibrują. Ja rozumiem sylwester, ludzie chcą się bawić, ale to już przesada. Najgorsze, że nic nie mogę z tym zrobić. Piszę to z totalnej bezsilności, sąsiedzi czują się bezkarni, a ja na gwałt muszę szukać nowego mieszkania. I męczyć się jeszcze do lutego, bo wtedy kończy mi się umowa najmu.

Southampton

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…