Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85945

przez ~Polamaniec ·
| Do ulubionych
Mając lat naście zostałam potrącona przez pijanego kierowcę, któremu chodnik zlał się z jezdnią. Facet połamał mi obie nogi, rękę i kilka żeber, szczęśliwie nie złamał kręgosłupa, ale i tak ruszać się (nie tylko chodzić!) uczyłam się na nowo, do dzisiaj mam różne bóle i blizny.

Dzisiaj uważam się za w miarę normalną kobietę, ułożyłam sobie życie, niedawno zostałam mamą. W szkole rodzenia dowiedziałam się o porodach naturalnych, czyli takich, w których nie ma ingerencji personelu - nikt nie wymusza pozycji, nie nacina krocza, nie pobudza skurczy itd. Nie ma też znieczulenia. Cała ta wizja bardzo mi się podobała, a ponieważ anestezjolog na położniczym i tak jest rzadszy niż raróg, a ból już jako tako oswoiłam, po rozmowie z lekarzem prowadzącym, który nie widział przeciwwskazań, zdecydowałam się rodzić naturalnie. Wiedział o tym mąż, wiedział lekarz, nikomu o tym nie mówiłam, bo bałam się, że może coś pójdzie nie tak i znowu wszyscy będą analizować, co jest nie tak z moim ciałem.

Urodziłam tak, jak chciałam. Mała ma już za sobą pierwsze duże rodzinne spotkanie, na którym była m.in. moja bratowa, już matka, i planująca dziecko kuzynka. Kuzynka spytała, czy nie bałam się, że nie dostanę znieczulenia, więc szczerze powiedziałam, jak rodziłam i dlaczego nikomu o tym nie mówiłam. Kuzynka była zdumiona, zadała kilka pytań, pytała też o ból, na co powiedziałam, że po wypadku bolało gorzej. Tak obraziłam tym bratową, że nie rozmawia ze mną trzeci tydzień (Bogiem a prawdą nic dziwnego, nie jesteśmy ze sobą blisko) i ciągle przysyła mi linki do "dowodów", że poród jest najboleśniejszym doświadczeniem w życiu kobiety.

Rodzina rodzinka

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (174)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…