Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#86212

przez ~Upartadziewucha30 ·
| było | Do ulubionych
Dziś miałam tą wątpliwą przyjemność odwozić ojca do szpitala na umówiony zabieg. Wszystko poszło w miarę sprawnie przyjęcie już ojciec miał łóżko wyznaczone już na nim siedział już witaliśmy się z gąską gdyby nie to co zrobiłam za chwilę. Do sali weszliśmy i czujemy smród spalenizny czy tam wędzonego drewna. Z Panam z sali stwierdziliśmy że to z kosza na śmieci. Jeden z tych uprzejmych pacjentów wziął worek i poszedł go wyrzucić sam z siebie złapał i wybiegł z sali. Ja jako przykładna i uczynna córka rozpakowałam ojcu jego prywatną nową poduszkę, a że nie chciałam wyrzucać folii i papieru z niej do kosza bez worka to wyszłam z sali w poszukiwaniu kosza. Kosza nie było na korytarzu więc wyrzuciłam owy śmieć na drugiej sali do komunalnych śmieci, które stały przy samiutkich drzwiach. Uradowana wracam do ojca żeby mu rzeczy poukładać w szafce i nagle słyszę krzyk. Za mną leci baba o kulach i się drze jakim prawem wyrzuciłam śmieci do kosza na jej sale że mam je wyciągnąć z tego kosza że to bezczelność. Ja w szok i nerw od razu i mówię szanownej Pani że wyrzuciłam plastik bo nie ma kosza na korytarza, a na sali ojca nie ma worka na śmieci. Ta w krzyk i dalej swoje. Ja jej mówię że to nie jest jej prywatny kosz i że szpitalny, a to co wyrzuciłam to nie będzie jej przeszkadzać bo to plastik + papier i nie śmierdzi. Tak się zbulwersowała że poleciała naskarżyć na mnie do pielęgniarek. Nikt się nie odezwał do tej absurdalnej sytuacji. Tak więc dziś poznałam cerbera kosza na śmieci. Ps na salach nie było łazienki strach pomyśleć co by było gdyby mnie w toalecie przyłapała.

Duże miasto

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 15 (93)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…