Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86224

przez ~pagenotfound ·
| Do ulubionych
Pewnie zostanę nazwana roszczeniową madką, ale trudno.

Jakiś czas temu zostaliśmy z mężem i córką zaproszeni na wesele. Mówię „z córką”, bo została imiennie wpisana na zaproszeniu, a jak młodzi nas zapraszali mówili, że robią wesele z dziećmi (pan młody jest najmłodszy z pewnego pokolenia, w którym większość jest już „dzieciata” i są to dzieci w różnym wieku, najwięcej poniżej trzech lat, podobnie wygląda rodzina panny młodej). Nasza córka miała wówczas dwa lata. Na weselu będą animatorki, jest odrębna sala dla dzieci, na terenie mini zoo i plac zabaw, więc możemy cały wieczór bawić się bez martwienia się o małą.

I o dziwo – rzeczywiście tak było.

Ale, żeby nie było tak kolorowo. W czasie kiedy państwo młodzi nas zapraszali zapytałam, czy jest możliwość wynajęcia pokoju, bo sala weselna jest 100 km od nas, 70 km od moich rodziców – położy się małą spać, my też odpoczniemy i dopiero potem wrócimy, a najpewniej pojedziemy do rodziców na resztę weekendu. Odpowiedzieli nam, że są pokoje, lecz właściciel ich nie wynajmie „prywatnie”, bo oni rezerwują cały lokal z częścią hotelową, ale oni nam mogą zarezerwować pokój, jak dla reszty gości weselnych, wystarczy się przypomnieć, kiedy będziemy potwierdzać przybycie. Co też zrobiłam. Rozmawiałam też z panem młodym parę dni przed weselem i przy okazji pytałam o kwestię pokoju - wszystko załatwione.

W dniu wesela po przyjeździe na salę i rosołku pomyślałam, że pójdę nas zameldować. Na spokojnie zaniesie się torbę, kocyk małej etc. Podobnie pomyślała połowa kuzynostwa i na naszym stoliku wkrótce zaczęły pojawiać się klucze z gustownymi brelokami. Przeszłam do części hotelowej, w recepcji siedziała miła pani, a obok kręcił się jakiś pan – potem się okazało, że właściciel. Przedstawiłam się i poprosiłam o kluczyk do pokoju. Tu zgrzyt – pani nas nie ma na liście. Sprawdzała wielokrotnie, także pod moim panieńskim – i to owszem, pojawiało się wiele razy, ale zawsze z imionami moich krewnych. W końcu pokazała mi listę, bo może ona czegoś nie widzi. Nadal nic. No cóż, wróciłam na salę, pogadałam z mężem i rodzicami, i ustaliliśmy, że pójdę wyjaśnić sytuację, ale nie będę zawracać młodym głowy (właśnie tańczyli pierwszy raz jako małżeństwo), a zapytam mamę pana młodego, która pełniła obowiązki gospodyni.

Odczekałam na spokojniejszy moment i zapytałam o nocleg. I okazało się, że jednak nie ma dla nas pokoju, bo oni potrzebowali dla jakiś innych gości i w sumie tak jakoś wyszło.
Ale ciocia dodała, że pokój ma moja babcia, jako osoba po osiemdziesiątce, żeby móc się położyć i odpocząć.

No super. Pokój dzielony z jeszcze jedną starszą panią. Mogliśmy położyć tam małą, ale jak babcia będzie chciała odpocząć to wypad z dzieckiem, chyba że ją położę na podłodze. Nie powiem wkurzyłam się, zagotowało się we mnie, ale nie chciałam w dniu wesela robić chryi. Stwierdziliśmy, że pobawimy się do północy, a potem do domu.

Co najlepsze – przed wyjazdem chciałam przebrać małą, żeby nie jechała w samochodzie w sukience, bo wiedziałam, że zaśnie i po prostu przełożymy ją do łóżeczka i poszłam po kluczyk do pokoju babci (za jej zgodą). Za ladą był właściciel, który musiał mnie pamiętać z poprzednich prób zameldowania się i zaczął się na mnie wydzierać, że nie wie co my kombinujemy i ile osób tam śpi, ale tu są wszędzie kamery. I nie wydał mi klucza.

Już mi się wszystkiego odechciało, wpuściła mnie do swojego kuzynka, której dzieci jeszcze ganiały i nie chciały spać.

I tylko mój mąż w drodze powrotnej pytał „To przypomnij mi, ile tam do prezentu dołożyłaś za ten pokój? Dodatkowe dwie czy trzy stówy?”.

Nie chodzi mi nawet o to, że tego pokoju nie było, tylko że mnie nikt nie uprzedził. Wzięłabym turystyczne łóżeczko, albo choćby poszukała jakiś hoteli w okolicy, ale nie, przecież zadzwonić to taki kłopot. A ja jeszcze naprawdę do prezentu dołożyłam dodatkowe pieniądze, no bo przecież czułam się zobowiązana, że oni ponoszą dodatkowy koszt. Najdroższa doba hotelowa w moim życiu, bo do pokoju nawet nie weszłam.

Niedługo ciotka wyprawia wesele kolejnego syna i rozmawiała kiedyś z moją mamą - oj, nie wiadomo czy my przyjedziemy, tak wcześnie wyjechaliśmy z wesela jej synka - mama jej powiedziała jak było, to już się słowem nie odezwała.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (224)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…