Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#86362

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałabym się podzielić z wami moją przykrą historią z piekielnym współlokatorem (K) i jego dziewczyną (E). Nasze losy połączyły się kiedy zamieszkałam z moim chłopakiem (MC). Niedługo przed tym jak się do niego wprowadziłam wynajął mu pokój. Niestety od początku K mi się nie spodobał. Lubił obrażać swoją poprzednią współlokatorkę, jaka to ona była głupia i że używała oleju kokosowego.
Tak przeszkadzał mu olej kokosowy... Pochwalił się także niejednokrotnie tym, że wyciągał włosy z odpływu jej pęsetą. Gość od początku sprawiał wrażenie trochę niezrównoważonego i coś czułam, że będą problemy, ale nie uprzedzałam się do niego. Dałam mu kredyt zaufania.
Historia właściwa zaczyna się w połowie marca. W łazience stały sobie moje kosmetyki, no jak to w łazience. Po całym męczącym dniu chciałam sobie umyć twarz, zmyć tapetę, a w płynie micelarnym widzę... muchę. No to zaczynam się zastanawiać skąd ona się tam wzięła. Płyn zamykam zawsze, żeby się nie przewrócił przypadkiem i nie wylał drogocenny kosmetyk. Dumam w łazience nad tą muchą i tym płynem dalej. Po długich procesach myślowych podreptałam do mojego wybranka z pytaniem czy przypadkiem nie widział czy płyn był otwarty, czy może on coś przy nim majstrował. Odpowiedź była negatywna. Dumam dalej. Wydumałam, że nawet jeśli płyn byłby otwarty, to nie byłoby możliwe,
żeby ta mucha tam weszła sama. Co ona miałaby sobie pomyśleć: "o płyn micelarny, dobrze by było się w nim utopić". MC złapał za telefon i grzecznie napisał do K czy przypadkiem jej tam nie wsadził. Dodam tylko, że z tym człowiekiem można było porozmawiać TYLKO przez messengera, bo inaczej nie można było się dogadać.
W każdym razie odpowiedzi nie było. No cóż poszłam do sklepu i kupiłam nowy. Stary zostawiłam tak jak stał.

Tydzień później.
K nie było przez cały tydzień w mieszkaniu. Taka praca. Na nasze szczęście wrócił do mieszkania wieczorem. Następnego dnia rano,
chcąc wyszykować swoją facjatę do użytku dziennego, kieruję się w stronę łazienki. Niestety na umywalce czegoś brakowało, a dokładniej płynu z muchą i pianki do mycia twarzy (pianka niestety była w nieprzezroczystym opakowaniu, więc nawet się nie zorientowałam, że coś z nią było nie tak). No to znowu dumam. Czy wyrzuciłam? Nie. Czy ktoś wyrzucił? Dreptam do kuchni, zaglądam do kosza, kosmetyków nie znalazłam. Drapanko po głowie, chwila namysłu, idę do pokoju. Znów zapytanie do wybranka czy coś zrobił z pianką i płynem. Nie. No świetnie chodzące kosmetyki tego jeszcze nie grali.
Kiedy K wyszedł ze swojej jamy, wywiązała się taka rozmowa:
-(MC) Widziałeś rzeczy z łazienki?
-(K) Jakie rzeczy?
-(MC) Płyn micelarny i piankę.
-(K) Nie.
Na nieszczęście K rozmowa odbywała się pod jego pokojem, a drzwi były otwarte. Wybranek spojrzał do środka, a na środku stołu stał płyn i pianka.
-(MC) To co te rzeczy robią w twoim pokoju?
-(K) Ja nie wiem jak się to tu znalazło. Ja tego tu nie przyniosłem.
Myślę no świetnie moje kosmetyki faktycznie potrafią chodzić. Nie wiedząc co jest w środku pianki poprosiłam o zakup nowego zestawu kosmetyków, który w przeciągu dwóch godzin pojawił się w moich rękach. Dałam spokój, bo wiedziałam, że on się nie przyzna do zabrania moich rzeczy. Niestety nie jest człowiekiem odważnym.

Kolejny tydzień później.
Sprzątaliśmy mieszkanko, bo kończyła się nam umowa i tego dnia mieli do nas przyjechać właściciele odebrać klucze. Sprzątam sobie łazienkę i wbija do mieszkania królewicz K ze swoją królewną E. Nie zwracam uwagi na życie wokół mnie, skupiam się na ogarnięciu łazienki. Słyszę pytanie czy są w końcu klucze od śmietnika (zabraliśmy je ze sobą jak wychodziliśmy poprzedniego dnia ze śmieciami i wraz z nimi pojechaliśmy do nowego lokum, wtedy też K sobie przypomniał, że też ma jakieś śmieci do wyrzucenia). Na to MC odpowiada, że wiszą na wieszaku w przedpokoju. Na szczęście bądź nieszczęście razem z kluczami od śmietnika wisiał komplet kluczy MC. Parka po zabraniu klucza wyszła. Po jakimś czasie MC się mnie pyta czy widziałam jego klucze. Odpowiadam, że nie i żeby poszukał w swojej torbie czy kurtce. Niestety klucze się nie znalazły, więc startujemy z przetrzepaniem całego mieszkania w poszukiwaniu ich.
Parka wraca. MC pyta więc ich czy nie wzięli przypadkiem jego kluczy razem z kluczami od śmietnika. Odpowiedź: na co mi twoje klucze. Po przetrząśnięciu mieszkania, ponownie padło pytanie czy na pewno nie ma kluczy. Nie. Stwierdziliśmy, że to mieszkanie ma umiejętności magiczne i uczy chodzić różne przedmioty.Po skończeniu układania tego co rozwalaliśmy przy poszukiwaniu kluczy, usiedliśmy na łóżku, czekając aż przyjadą właściciele. Siedziałam z pełnymi gaciami strachu, bo nie zbyt sympatycznie się sytuacja rysowała. Nagle rozległ się ryk zwierzęcy. Patrzę na MC on na mnie. O co chodzi? K i E lecą do naszego pokoju dalej rycząc i rzucili nam klucze, krzycząc na mnie, że to ja im podrzuciłam do kurtki jak ich nie było. Ja w śmiech, bo nie wiem zupełnie co powiedzieć, tamci mnie przedrzeźniają, krzyczą żebym nie zaogniała sytuacji. Najwięcej krzyczała oczywiście E, która przyznała później, że wrzuciła mi muchy do pianki i płynu.
Na koniec dodała że jak chcę być taka sprytna to powinnam wrzucić klucze do prawej kieszeni nie lewej. Wtf? Jakbym chciała być sprytna to zrobiłabym coś, żeby się w ogóle nie zorientowali, że to byłam ja xD.
W każdym razie. Nie rozumiem dlaczego zostałam aż tak przez nich ukarana. Nie rozumiem czemu nie potrafili normalnie porozmawiać, kiedy usiłowaliśmy dowiedzieć się dlaczego kłamią. Zamykali nam drzwi przed nosem, a E za chwilę się ulotniła z mieszkania nazywając mnie paniusią. Co chcieli ugrać takim zachowaniem?
W każdym razie mam nadzieję, że karma do nich wróci ze zdwojoną siłą, że wrzucanie much, zabieranie rzeczy, a potem zwalanie tego na mnie będzie przy tym małym pimpkiem. Myślałam, żeby zrobić im sprawę, ale to nie warte zachodu i pieniędzy.
W każdym razie jeżeli ktoś to czyta i będzie chciał skomentować, albo nie będzie chciał, ale doszedł do tego momentu i jednak po mojej prośbie zmieni zdanie, niech wstawi .I. dla kolegi który jest kłamcą i boidudkiem.
Pozdrawiam i nie życzę nikomu takiej sytuacji :)

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (51)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…