Obserwuję ostatnio w mediach hejt na szkoły i naukę zdalną z powodu wymagania posiadania sprzętu do nauki. O ile w wypadku nauczycieli jest to w jakiś sposób zasadne - niejako to pracodawca powinien zapewnić niezbędny sprzęt - o tyle hejtu ze strony rodziców z tego względu nie jestem w stanie zrozumieć. Pomijam już naturalnie poziom samych nauczycieli (zdjęcia ćwiczeń przesyłane via MMS etc.) - to oddzielny wątek.
Od kilku ładnych lat wypłacane jest co miesiąc 500+. Przeznaczeniem tego świadczenia było chyba wsparcie rodziców w wychowaniu dzieci - w co wlicza się też przecież edukacja. Dlaczego więc w dobie internetu 5G i płatności telefonem rodzice nie przeznaczyli dotychczas tych środków na zakup czegoś tak - wydawałoby się - banalnego jak komputer do nauki?
Nie musi być to przecież nawet komputer stacjonarny czy nawet laptop, a choćby tablet z Androidem. Kilku znajomych mi rodziców zainwestowało w sprzęt stricte do rozrywki: XBox One, telefony za kwotę ca. 700-1000 zł czy wielkoformatowe telewizory - a problemem okazuje się kupno tabletu za 200-300 zł (za 350-500 zł można kupić całkiem niezły z Windowsem). Do tego Google czy Microsoft (a także Apple, jeśli ktoś kupi np. iPada) oferują darmowe pakiety biurowe - jedynym wymaganiem jest założenie konta w ich usługach.
Skąd więc ta roszczeniowa postawa typu 'mi się należy'? Tym bardziej, że państwo przeznacza przecież środki na ten cel.
Od kilku ładnych lat wypłacane jest co miesiąc 500+. Przeznaczeniem tego świadczenia było chyba wsparcie rodziców w wychowaniu dzieci - w co wlicza się też przecież edukacja. Dlaczego więc w dobie internetu 5G i płatności telefonem rodzice nie przeznaczyli dotychczas tych środków na zakup czegoś tak - wydawałoby się - banalnego jak komputer do nauki?
Nie musi być to przecież nawet komputer stacjonarny czy nawet laptop, a choćby tablet z Androidem. Kilku znajomych mi rodziców zainwestowało w sprzęt stricte do rozrywki: XBox One, telefony za kwotę ca. 700-1000 zł czy wielkoformatowe telewizory - a problemem okazuje się kupno tabletu za 200-300 zł (za 350-500 zł można kupić całkiem niezły z Windowsem). Do tego Google czy Microsoft (a także Apple, jeśli ktoś kupi np. iPada) oferują darmowe pakiety biurowe - jedynym wymaganiem jest założenie konta w ich usługach.
Skąd więc ta roszczeniowa postawa typu 'mi się należy'? Tym bardziej, że państwo przeznacza przecież środki na ten cel.
Ocena:
223
(265)
Komentarze