Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86522

przez ~maale ·
| Do ulubionych
Obecnie znów mówi się dużo o warunkach pracy nauczycieli. Czytam wiele w mediach, ale też na tej stronie o tym, jak nauczycielom jest ciężko i że należy im się szacunek, że są niesłusznie atakowani. Nie twierdzę, że wszyscy nauczyciele są źli i należy ich wyzywać czy płacić głodowe pensje, ale chciałabym się podzielić moimi doświadczeniami z czasów szkolnych, które sprawiły, że ciężko mi tej grupie zawodowej współczuć.

Szkołę skończyłam kilka lat temu, zaliczyłam system podstawówka-gimnazjum-liceum.

1. Moja wychowawczyni w klasach 4-6 była kobietą z poważnymi problemami psychicznymi. Nie mówię o tym, że była zwyczajnie nerwowa. To była osoba, która potrafiła w środku lekcji się rozpłakać praktycznie bez powodu, wyzywać klasę od szatanów, gnoji i tym podobnych. Jako wychowawczyni kompletnie nie spełniała swojej funkcji. Godzina wychowawcza wyglądała przez 3 lata niemal co tydzień tak samo - kazała nam odrabiać zadania domowe, nie interesowała się kompletnie problemami w klasie, a gdy taki został poruszony powtarzała: "Co mnie to obchodzi, czy ja jestem waszą matką?" Gapiła się przez 45 min w okno i odzywała się tylko, gdy usłyszała, że między sobą szepczemy.

Na wszelkich wycieczkach i wyjściach urządzała nam terror, ciągle się darła, wyzywała lub szarpała. Kiedyś rodzice poruszyli ten temat na zebraniu - na nich też się wydarła, że mają niewychowane bachory i gdybyśmy byli inni, to by była dla nas miła. Dyrektor szkoły odwracał wzrok, mówił, że pani wychowawczyni miała ciężkie życie i ma swoje problemy, należy ją zrozumieć. Dodam, że byliśmy normalną klasą, nie sprawialiśmy większych problemów, ot czasem jakieś drobne bójki, konflikty klasowe itd. Były to czasy, gdy nie leciało się ze wszystkim do kuratorium, więc przemęczyliśmy się z nią. Odeszła ze szkoły dopiero, gdy kilka lat później uderzyła ucznia w twarz. Sprawa została zamieciona pod dywan, ale szkoła zmusiła w końcu ją w końcu do odejścia.

2. Nauczyciel informatyki w gimnazjum. Zwyczajny zboczeniec i szowinista. Poklepywał często damską część klasy w pupach i chętnie powtarzał, że informatyka nie jest dla dziewcząt, bo są za głupie, żeby coś zrozumieć. Jeśli któraś z dziewcząt wykazała się czymś na lekcji specjalnie zaniżał jej ocenę lub dowalał jej komentarzem typu: "I co? Myślisz, że taka mądra jesteś?". Interwencje rodziców były zbywane twierdzeniem, że sobie wymyślamy, bo go nie lubimy. Dyrekcja znów odwracała wzrok, gdy kończyłam szkołę pan nadal z powodzeniem uczył.

3. Nauczycielka historii w gimnazjum. Historia zawsze była moją pasją, ale ta baba prawie ją zabiła. Podobnie jak wychowawczyni z podstawówki była ciągle usprawiedliwiana problemami psychicznymi. Z jakiegoś powodu mnie nie lubiła. Zastanawiam się nad tym do dziś, co jej takiego zrobiłam, że traktowała mnie jak psie gówno. Gdy zadawała na lekcji pytania, zawsze ignorowała, że zgłaszam się do odpowiedzi. Na sprawdzianach zaniżała mi oceny np. dlatego, że w poleceniu należało zakreślić odpowiednią odpowiedź, a ja brałam ją w kółko lub dostawałam 0 punktów za wypracowanie, bo zrobiłam w nim dwa błędy ortograficzne. Kilka razy zdarzyło się, że nie zaliczyła mi poprawnej odpowiedzi bez żadnego uzasadnienia, a moje prośby o wytłumaczenie, czemu odpowiedź jest nie zaliczona, zbywała tekstami typu: "Jak nie wiesz, to znaczy, że się nie uczyłaś".

W drugiej klasie zaczęłam walczyć o swoje, męczyłam ją pokazując, że odpowiedzi są takie, jak w podręczniku. Z łaską poprawiała oceny. Pod koniec roku szkolnego z procentów wychodziła mi mocna piątka, dostałam cztery. Poprosiłam ją o policzenie punktów jeszcze raz. Po przeliczeniu wyszło grubo ponad granicę piątki, skomentowała irocznie: "No proszę, proszę, chyba muszę ci wystawić piątkę, serdeczne gratulacje" - okraszone trzaśnięciem dziennikiem i wywaleniem mnie z sali.

4. Polonistka z gimnazjum. Kobieta, która czuła się obrażona wyrażeniem własnej opinii. Przykładowo omawialiśmy jakąś lekturę, standardowo, co symbolizuje drzewo lub czemu bohater podjął jakąś decyzję. Odpowiedzi niezgodne z kluczem wyśmiewała, a jej ulubionym tekstem było: "Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia, to się nie odzywaj". Regularnie też narzekała, że obecnie dzieciaki są głupie i kompletnie nie potrafią samodzielnie myśleć. Dodam, że z jej powodu przestałam czytać książki, a zaczęłam uczyć się z bryków.

5. Nauczycielka chemii w liceum. Miałam w klasie koleżankę, która była kompletną nogą z chemii. Nie wiem, na ile wynikało to z braku zdolności, a na ile z olewania przedmiotu i nieprzygotowania. Na koniec roku była na granicy zagrożenia. Pani powiedziała, że jak ktoś chce sobą podciągnąć ocenę może przygotować prezentację na dowolny omawiany w ciągu roku temat. Swoim pupilom potrafiła po prezentacji podciągnąć ocenę z 4 na 6.

Koleżanka też przygotowała prezentację i gdyby dostała za nią choć minimalną ilość punktów wyszłaby na mocne 2. Mimo wszystko dostała jedynkę. Po dyskusji z nauczycielką usłyszała: "Nie wstawiłam ci oceny za prezentację, bo musiałabym ci wtedy postawić 2, a nie zasługujesz"

6. Nauczyciel niemieckiego w liceum. Młody facet oceniający bardzo surowo. Na początku nawet wydawało mi się to fajne, bo wydawał się być zaangażowany. Do klasy ze mną chodziła dziewczyna, która urodziła się w Niemczech i spędziła tam dzieciństwo. Jak łatwo się domyślić, bardzo dobrze mówiła po niemiecku. Popełniła jeden błąd - kiedyś zwróciła nauczycielowi uwagę, że słówko, którego użył nie oznacza tego, co ma na myśli. Popełnił kalkę językową i nie wyraził sensu zdania. Od tej pory gnoił ją przy każdej okazji. Potrafił wystawić 0 za całą wypowiedź ustną, bo popełniła błąd w akcentowaniu. Złośliwie twierdził, że nie potrafi rozczytać jej pisma i np. przekreślał całe wypracowanie i wystawiał 0. Skończyło się tym, że dziewczyna przeniosła się do innej klasy, aby mieć innego nauczyciela niemieckiego.

Podsumowując - to nie jest tak, że nie mam szacunku dla nauczycieli. Ale przez lata szkolne zauważyłam, że jest w tym zawodzie wiele osób, które do nauczania kompletnie się nie nadają i robią młodzieży zwyczajnie krzywdę, zabijając pasję i kreatywność, a punktując lizusostwo i postawę "owieczki". Wiem, że to ciężki zawód, ale tym bardziej chyba powinno się selekcjonować osoby zatrudnianie do tej pracy. Należy im się godne wynagrodzenie. Ale obecnie ci dobrzy są ofiarami zbiorowej odpowiedzialności za działania tych złych, które często sami kryją w ramach zawodowej solidarności.

szkoła

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…