Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#86606

przez ~BobBudowniczy ·
| było | Do ulubionych
Siemka! Piłem sobie dzisiaj piwko z kumplem z czasów studenckich i przypomnieliśmy sobie przypadek naszego współlokatora z tamtego okresu. Myślę, że chętnie pośmiejecie się ze mną ;)

Mareczek, tak go sobie nazwijmy na potrzeby historii, zajmował jeden pokój, a my z kumplem drugi. Wydawał się całkiem do rzeczy, więc kilka razy wyszliśmy razem na piwko czy do klubu, ale dobre czasy z Mareczkiem skończyły się, gdy napruty jak messerszmit odstraszył w barze nowo poznane przez nas dziewczyny. Gadał jakieś głupoty i panienki niewiele myśląc uciekły od nas zniesmaczone. W mieszkaniu nadal utrzymywaliśmy poprawne stosunki i tyle.

Otóż Mareczek miał jedną poważną wadę, jaką było patologiczne kłamanie. Na początku naszego współdzielenia mieszkania opowiadał, że wprowadzi nas w nocne życie Krakowa, ilu to nie ma znajomych, panienki zmienia częściej niż majtki na tyłku. Dziwnym trafem wychodziliśmy razem tylko z inicjatywy mojej i kumpla, Mareczek jakoś nigdy nie zaproponował konkretnie żadnego spotkania z jego znajomymi, nie znał najbardziej znanych lokali studenckich, a nawet głównych ulic w mieście. Po tym jak zorientował się, że wychodzimy bez niego ostentacyjnie przed weekendem udawał, że rozmawia z kimś przez telefon w kuchni umawiając się na wieczorne wyjście albo opowiadał nam, że przyjdzie do niego zajebysta dupera na noc i z góry przeprasza jakby byli za głośno. Pamiętam jak raz mieliśmy iść z kumplem na imprezę, ale źle się poczułem, więc poszedłem spać. Mareczek siedział przez cały wieczór cichutko w pokoju, a rano przekonany, że obydwu nas nie było w domu opowiadał, że byli u niego znajomi i wyr*chał super laskę, którą przyprowadził jego kolega.

My chyba też byliśmy piekielni, bo po jakimś czasie nakręcaliśmy Mareczka specjalnie, udając, że mu wierzymy, aby opowiadał jeszcze większe bzdury ;)

Raz upaliliśmy go ;) i wypytaliśmy, jak on to robi, że tyle dziewczyn do niego lgnie. Szło to mniej więcej tak:

Ja: Słuchaj, Mareczek, zdradź nam jak wyrywać takie fajne laski, my nie umiemy, wszystkie od nas wieją
Mareczek: Chłopaki, to jest bardzo proste! Patrzcie na mnie! Podchodzicie do takiej maniury i stanowczo pokazujecie, że możecie ją mieć! I ona już wtedy wie, że ulegnie! Stanowczość! Trzeba być stanowczym! Żadne tam kwiatki, drinki, czekoladki. Kobiety chcą stanowczych facetów, którzy wiedzą, czego chcą! O tak - Wstał i zaczął bić się w piersi, a widok był tym zabawniejszy, że był klasycznym suchoklatesem.

Mareczek chwalił się też, że ma auto, Audi A8, ale nie przyjeżdża nim do Krakowa, bo w tym mieście nie da się poruszać, tylko trzyma u rodziców na wsi i robi sobie tam wypady weekendowe. Kiedyś musiałem przewieźć parę rzeczy od rodziców do mieszkania, więc aby nie tłuc się pociągiem pożyczyłem od nich samochód. Mieliśmy jechać w weekend z kumplem na imprezę pod miastem, więc zapytałem się Mareczka czy za kasę podwiózłby nas tam wieczorem i odebrał rano autem moich rodziców. Mareczek się migał, że nie, bo on cudzym autem nie będzie jeździł. Ok, można zrozumieć. Szkoda tylko, że akurat była u niego jego siostra (bardzo spoko swoją drogą) i wychyliła się z pokoju, śmiejąc się do łez:

Siostra: Mareczka się pytacie? Przecież on prawa jazdy nie ma, bo oblał 5 razy!
Ja: Jak to, to jak ty jeździsz tym Audi A8 bez prawa jazdy?
Siostra: Haha, jakim Audi A8?
Mareczek: Dobra, spadaj do pokoju!

Innym razem Mareczek opowiadał, że z rodzicami zwiedził już pół świata, co roku zagraniczne wakacje, Azja, Afryka, Ameryka Południowa. No i tak nam kiedyś opowiada, jak to mu się strasznie podobało w Indiach.

Kumpel: Fajnie, a w której części Indii byłeś?
Mareczek: yyyy, no... w Singapurze!
Kumpel: Singapur nie jest w Indiach
Mareczek: yyy, no racja, pomyliło mi się z Tajlandią

Albo tak:

Ja: Ja to zawsze chciałem zobaczyć taki na przykład Honduras, bo mnie ciekawi jak ludzie w takich państwach żyją
Mareczek: Co ty, do Afryki się w ogóle nie opłaca jechać!

Kiedyś zrobiliśmy z kumplem małą imprezkę w mieszkaniu, Mareczkowi oczywiście powiedzieliśmy, że jest mile widziany i zapraszamy do naszego pokoju. Mareczek pomarudził trochę, że niby już ma plany na wieczór, ale jak się wyrobi to chwilę z nami posiedzi. Biedak wypachnił się i wystroił, jak na wiejską potańcówkę, a po trzech piwach był już tak pijany, że ledwo trzymał się na nogach. No to pytam go:

Ja: Ej, Mareczek, ty chyba miałeś dzisiaj gdzieś jeszcze iść?
Mareczek: A gzieeeee?
Ja: A nie wiem, tak mówiłeś
Mareczek: a sooo ty mi tu pyerdolysz... do was miałem isssss, a gzieee niby...

No nie wiem, gęba mi się uśmiechnęła na wspomnienie naszego Mareczka, mam nadzieję, że i u was ta historia wywołała banana na twarzy ;)

studenckie życie

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (47)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…