Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86643

przez ~babywelt ·
| Do ulubionych
Hej! Przypomniała mi się dość stara historia z czasów, gdy pracowałam w sklepie z artykułami dziecięcymi i moja piekielna koleżanka z tamtych czasów. Od razu powiem, że akcja dzieje się zagranicą, stąd pewne szczegóły mogą wydawać wam się mało prawdopodobne, zaręczam jednak, że historię pamiętam dobrze i nic nie przekręcam.

Sklep, w którym pracowałam był bardzo duży, podzielony na kilkanaście działów i często mieliśmy klientów, którzy kupowali większe ilości, na przykład na potrzeby domowego przedszkola, szkoły itd. Zawsze mieliśmy na sklepie kilka dziewczyn, które zajmowały się przede wszystkim doradztwem klientom, ale też uzupełniałem towaru, ustawieniem ekspozycji itd. Była tylko jedna kasa. Dostawałyśmy prowizję, a jej przyznawanie wyglądało tak, że miałyśmy plakietki z imionami i przy kasie klient był pytany, czy ktoś pomógł mu w zakupach.

Klienci mówili wtedy, że pomogła pani Kasia, Eliza czy inna Ania i dostawałyśmy prowizję od całego rachunku. Procent wydawał się niewielki, ale biorąc pod uwagę, że klienci robili czasem na raz zakupy na kilkanaście tysięcy, to można było z prowizji zarobić więcej niż z pensji. Klienci raczej uczciwie przyznawali, że ktoś im pomógł, z grubszymi rybami zazwyczaj szłyśmy razem do kasy, żeby dopilnować nabicia prowizji na nasze subkonto. Jeśli klient nie przyznał się do żadnej z nas prowizja szła na konto osoby na kasie.

Dlatego też bardzo ważne było, żebyśmy na kasie się zmieniały i kierownictwo bardzo pilnowało, aby każdy w miesiącu miał mniej więcej tę samą ilość dni, gdy pracował na kasie, a nie na sklepie, bo każdy chciał przecież prowizję za nic.
Pracowało nam się dobrze i wszystkie traktowałyśmy się uczciwie. No, z jednym wyjątkiem, który dołączył do nas po odejściu długoletniej pracownicy na emeryturę. Nowa koleżanka, powiedzmy Suzy, niestety przy każdej okazji próbowała dorobić się cudzym kosztem.

Po raz pierwszy zwróciłyśmy na to uwagę, gdy jedna z koleżanek złowiła dobrego klienta - jakaś młoda para kupiła u nas od razu całą wyprawkę za grube pieniądze. Koleżanka zaprowadziła ich do kasy, ale nie patrzyła już co Suzy nabija na kasę, tylko wróciła na swój dział.

Następnego dnia logując się na swoje subkonto zauważyła, że nie ma zapisanej dużej transakcji z poprzedniego dnia. Odczekała kilka dni,.. a gdy prowizja nadal nie została zapisana zwróciła się do kierowniczki. Ta kazała czekać do końca miesiąca. Dopiero po wypłacie zaczęła przeglądać prowizje z całego miesiąca i magicznym sposobem prowizja znalazła się na koncie Suzy. Suzy tłumaczyła, że musiała coś pomylić i każdy jej uwierzył, bo była nowa. Podobna sytuacja miała miejsce jeszcze kilka razy, potem każda z nas skrupulatnie kontrolowała czy Suzy poprawnie zapisuje prowizję.


Niestety, gdy oszustwa na kasie nie wypaliły Suzy zaczęła bezczelnie podkradać klientów. Byłyśmy dość luźno rozrzucone po sklepie i teoretycznie każdy miał przydzielone swoje działy na ten dzień, ale jeśli widziałam na przykład, że koleżanka jest zajęta, a na jej dziale pojawili się klienci, to mogłam do nich podejść i doradzić, oczywiście wtedy prowizja należała do mnie. Suzy skakała po całym sklepie i zagadywała wszystkich klientów, nie dając innym szansy.

Kilka razy wykorzystywała moment, że koleżanka poszła po coś do magazynu albo sprawdzała coś w systemie i próbowała wepchać się między wódkę a zakąskę. Jej doradztwo było dość mizerne, bo jak klient po kilku minutach nie zdecydował się na większy zakup to zniecierpliwiona po prostu go zostawiała samego sobie i szła szukać innego.

Potem to już było z grubej rury, bo łowiła klientów, którzy już szli do kasy i prosiła ich, aby powiedzieli, że pomogła im Suzy, opowiadała łzawie, że jest nowa i jej ciężko i musi zapunktować u kierownictwa. Nie wiem, ile osób się na to nabrało, przyłapana na tym procederze wszystkiego się wyparła.

Nie będzie tu spektakularnego zakończenia historii, gdzie karma wraca, Suzy po jakimś czasie zaczęła pracować normalnie bez idiotycznych trików. Oczywiście nie ufałyśmy jej do końca, ale po pewnym czasie nawet się dogadywałyśmy, więc taki w sumie Happy End :D.

sklepy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…