Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86663

przez ~PaniOdAngielskiego ·
| Do ulubionych
Historia dzikadzikiego o niesprawiedliwiej wykładowczyni (86649) na studiach przypomniała mi pewną panią, na którą trafiłam na swojej ścieżce do papierka uczelni wyższej.

Kilka lat temu skończyłam anglistykę, kierunek raczej damski, a mój rok był już wyjątkowo zdominowany przez płeć piękną. Na prawie 100 studentek ledwie kilku rodzynków. Na drugim roku mieliśmy wykłady z literatury z panią profesor, która żartobliwie nazywana była kocicą. Na pewno była atrakcyjną kobietą. Otóż pani profesor pałała wyjątkową niechęcią do studentek, za to uwielbiała studentów. Jej wykłady były bardzo ciekawe i cieszyły się popularnością. Lubiła dyskutować, więc często zadawała pytania i zachęcała do wyrażania swojej opinii, ale niestety tylko kolegów. Gdy jakaś studentka zabrała głos w ogóle się do tego nie odnosiła, często przewracała oczami lub wygłaszała ironicznie komentarze jak:

- No, no, pani dziś widzę wyjątkowo ruszyła głową, dziękuję za ten jakże ważny wkład w dyskusję.

Z ust kolegów za to spijała każde słowa, wystarczyło jedno poprawnie sklecone zdanie w miarę na temat, a potrafiła się kilka minut rozpływać w zachwytach nad kolegami.
Na ustnym egzaminie pod koniec semestru zimowego przełożyło się to niestety na oceny. Nie będę kłamać, mieliśmy na roku dwóch studentów wyjątkowo inteligentnych i zdolnych, a pewno zasłużyli na piątki, które dostali. Ale na roku mieliśmy co najmniej kilkanaście dziewcząt, które mogły popisać się taką samą wiedzą i elokwencją. Żadna, absolutnie żadna nie dostała piątki, najwyższą oceną była czwórka i to jeszcze okraszona grymasami sorki i złośliwymi komentarzami o tym, że pewnie lepsze oceny w indeksie to nie za wiedzę, a strój na egzaminach. Jako, że egzamin zdawaliśmy dwójkami, koleżanka zdała nam relację z wyjątkowo perfidnej sytuacji. Zdawała wraz z kolegą, chyba ulubieńcem sorki.

Kolega zaliczał się do tych raczej leniwych, na pewno nie był głupi, ale często po prostu brakowało mu wiedzy. Pani profesor zadawała mu cztery pytania, na dwa odpowiedział w miarę sprawnie i poprawnie, przy dwóch kolejnych już sobie totalnie nie radził. Profesorka słodziła mu, żeby się nie stresował, powtarzała, że na pewno zna odpowiedź itd. Kiedy to nie pomogło zwróciła się do koleżanki:

- A pani wie?
- (koleżanka odpowiedziała na oba pytania na tyle, ile umiała).
- Mój boże, pani to nie wstyd z taką wiedzą na egzamin przychodzić?
- Emm, ale nie rozumiem, może pani powiedzieć, co powiedziałam źle?
- No to już jest bezczelność! Nieprzygotowana pani jest i tyle! Ja tu nie jestem teraz od tego, żeby pani tłumaczyć, co jest źle! Indeksy poproszę!
- A nie będzie więcej pytań?
- A po co? Pan A już pokazał, że jest świetnie przygotowany, a pani, pani B, że nic pani nie umie. Nie będę tracić czasu!

Kolega dostał piątkę, a koleżanka dwóję. Na szczęście był to termin zerowy i kilka dni później koleżanka podeszła do egzaminu ponownie. Na pytania odpowiedziała niemal słowo w słowo tak jak miała w notatkach z wykładu i została tróję :D
Kolega dostał piątkę, koleżanka dwóję.

uczelnia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 103 (135)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…