Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86664

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Dzisiaj będzie o wyścigu szczurów w pracy, z którym zetknęłam się po raz pierwszy. Kilka lat temu, kiedy byłam jeszcze bardzo młodą i dość naiwną dziewczyną dostałam się na staż, który odbywałam w pewnym większym urzędzie. Staż ten był z urzędu pracy, więc i pieniądze niewielkie, ale jako, że miałam małe doświadczenie cieszyłam się, że tam jestem i mogę je zdobyć, wykazać się czymś, udowodnić samej sobie, że się nadaję.
Nie wiedziałam czy tam zostanę, bo przebić się było tam dość ciężko.

Trafiłam do pokoju gdzie wdrożyć miała mnie pewna dziewczyna - niech będzie Kaśka, starsza ode mnie kilka lat. Na początku wydała mi się fajna i sympatyczna, myślałam więc, że się dogadamy.
Kaśka dostała polecenie od kierownika żeby mnie wdrożyć w nowe obowiązki i żeby nauczyła mnie wszystkiego co sama robi.
Niestety nie chciało jej się mi prawie niczego tłumaczyć, a jeśli już to robiła, to szybko i po łebkach, twierdząc, że robi tak bo wydaje się jej to oczywiste po kilku latach pracy. Nic dziwnego, skoro robiła je już wiele razy, dla mnie jako świeżaka jednak tak proste i oczywiste jeszcze nie były, szczególnie, że program komputerowy w firmie nie był wcale tak intuicyjny jak być powinien, ale dość skomplikowany dla kogoś kto nie miał z nim wcześniej styczności.

Nie poddawałam się jednak, dopytywałam o wszystko, a zniecierpliwiona Kaśka w pośpiechu mi wszystko tłumaczyła.
W końcu dostałam pisma do napisania, sprawa ważna, ale dość prosta. Dla pewności jednak wszystko w nich sprawdzałam po 10 razy.

Jedna data mi się nie zgadzała odnośnie paszportu klienta, a było to ważne ze względu na charakter sprawy. Pokazałam to Kaśce, która w pośpiechu spojrzała i uznała, że wszystko jest ok i tak ma po prostu zostać.
Pomyślałam - widocznie wie lepiej skoro pracuje tam tyle lat i podałam do podpisu pisma kierownikowi.

Nie minęło kilka dni, przychodzę do pracy. Kaśka od progu na mnie z krzykiem, że ta data, o którą pytałam powoduje, że pismo jest nieważne i ona teraz ma przez to kłopoty, bo ja nie zwróciłam na to uwagi. Nieważne było, że wcześniej się jej o nią pytałam i powiedziała, że jest ok. Nieważne było to, że byłam wtedy stażystką, a ona pracowała tam kilka lat. Wg niej wina była moja i tylko moja. Bo skończyłam lepszą uczelnię od niej, więc powinnam była to sama zauważyć. Powiedziałam więc, że pójdę w takim razie do kierownika i przyznam, że to ja pisałam te pisma i tak też zrobiłam, bo uznałam, że i będzie najuczciwiej.

Paradoksalnie zadziałało to na mój plus, bo kierownik stwierdził, że nie ma w tym żadnej mojej odpowiedzialności i świadczy to wręcz o braku klasy pracownika, mimo, że sama przyznałam się do jej błędu, mówiąc jednak całą prawdę i to, że z nią to konsultowałam z nadzieją, że Kaśka to doceni.

Tak się jednak nie stało. Od tego czasu dostawałam jedynie proste, niewymagające zadania. W końcu nie wytrzymałam, znów poszłam do kierownika żeby całą sytuacje opowiedzieć i zostałam przeniesiona do innego pokoju. Gdzie było już o niebo lepiej, a nawet byłam chwalona.

Po stażu zostałam na etat i była to moja pierwsza praca.
Z perspektywy czasu cieszę się jednak, że takie coś mnie spotkało, mimo że kosztowało wiele nerwów i nieprzespanych nocy, to była cenna lekcja, która przydała mi się jeszcze nie raz, dzięki której nie daję sobie wejść na głowę i zwalać na siebie winy za coś czego nie zrobiłam.

W międzyczasie dowiedziałam się, że moja była koleżanka z pokoju, o której była mowa, robi błędy notorycznie, w dodatku nie jest zbyt lubiana bo zadziera nosa. Jakiś czas później wyleciała pewnie przez swoje częste błędy. Nie żebym się z tego cieszyła, ale czy miałam satysfakcję? Nie powiem, że nie....

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (128)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…