Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#86668

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z wczoraj.

Posiadam kota Behemota, czy też raczej kot posiada mnie. Co istotne dla historii, kot jest przybłędą. Gdy go znalazłem był wychudzony, miał przepuklinę i ogólnie żył na ulicy w okolicy miejsca w którym mieszkałem.

Niedługo po zabraniu do weterynarza i ogólnym ogarnięciu zwierza, nie udało się dogadać z właścicielem mieszkania. Tak więc przeprowadzka.

I oto mieszkam ja i Behemot razem z szóstką innych osób w dzielonym domu. Kot akceptuje cztery inne osoby, a dwie ostatnie unika (Odkryłem czemu właśnie wczoraj).

Histria właściwa. Ósma rano. Siedziałem w pokoju. Nagle kot w krzyk. Tylko nie krzyk pt. "Daj żreć niewolniku", a "Ratunku utknąłem i dzieje mi się krzywda niewolniku". Zerwałem się na równe nogi i od razu do przedpokoju.

Moim oczom ukazała się taka scenka. Współlokator(W) właśnie skończył schodzić ze schodów z moim kotem złapanym za kark bez żadnego podparcia*. Współlokatorka, która wyskoczyła spod prysznica słysząc zamieszanie, stała na szczycie schodów. Kot oczywiście krzyczy, miota się i próbuje odgryźć zdradziecką rękę. Najpierw ogarnął mnie szok, potem momentalnie skoczyło mi ciśnienie. Współlokator podał mi kota, którego zabrałem do pokoju (nie wiem co planował z nim zrobić jeśli bym nie wyszedł z pokoju). Po oszacowaniu że kot jest tylko w szoku i ogólnie nic mu się nie stało, ruszyłem za współlokatorem który poszedł do salonu.

(J)a: Co Ty k**** od*********sz?!
W: Narobił w salonie**

Tutaj dokonałem w tył wzrot, żeby zabrać papier, mokre szmatki i sprej do dezynfekcji. Wróciłem do salonu gdzie współlokator był w kuchni (salon jest przejściowy i łaczy się z kuchnią).

J: Może zobaczymy jak się będziesz czuć jak Ciebie powiesimy za skórę?!
W: Nic złego nie zrobiłem
J: Mogłeś mu uszkodzić kark lub skórę!
W: Nie, tak kocie mamy noszą koty
J: Tak tylko kociak waży sto gram a nie sześć kilo!
W: Mieszkałem z kota...
J: Tak ja też, całe moje życie miałem koty.

Tutaj już nie uzyskałem odpowiedzi, więc udałem się posprzątać kocią wpadkę. Współlokator przechodząc za mną rzucił "To odrażające i śmierdzi". Zignorowałem i dalej sprzątałem. Gdy już wszystko ogarnąłem wróciłem do pokoju, kot dostał łakocia na uspokojenie, a ja zacząłem skręcać fajkę. Cała sytuacja postawiła cały dom na nogi. Druga współlokatorka, która wróciła ze sklepu jak tylko usłyszała co się stało wpadła w szał i poszła prosto do pokoju współlokatorka, krzycząc ze ma wyp... z domu, że jest potworem i kilka innych niecenzuralnych słów. Drugi współlokator, który mieszka na samej górze zszedł na pół piętro i zaczął rozmawiać z oprawcą. Nie przytoczę całej rozmowy, byłem wkurzony, a pamięć w takich momentach bywa ulotna. Jedyne co usłyszałem to jakieś zdanie które w moment podniosło mi ciśnienie.

Wybiegłem z pokoju na pół piętro prosto do toczącej się rozmowy.

J: Słuchaj *beep*, wiedziałeś że tutaj mieszka kot zanim się wprowadziłeś***. Wprowadziłeś się mając pełną świadomość tego! Więc nie *beep*.
W: To czemu nie wstawisz kuwety do salonu****
J: Co to zmieni? I tak będzie śmierdzieć, do tego wszędzie będzie żwirek.
W: Bo kuwetę posprzątam, a dywanu nie będę

Tu już ręce mi opadły i po prostu wróciłem do pokoju. Kot niedługo potem poszedł spać, a mnie trzęsło przez cały dzień. Współlokator jest teraz wrogiem domu numer jeden, a agentka która zarządza tym domem, gdy dowiedziała się co się stało (miłośniczka zwierząt swoją drogą) powiedziała że typ zostanie albo przeniesiony gdzie indziej albo eksmitowany jak tylko sytuacja z koroną się unormuje (koleś ma trochę za uszami ale to opowieść na inne historie).

Wyjaśnienia:

* - Każdy kto miał kota lub wie trochę więcej na temat tych futrzaków wie że dorosłych kotów nie nosi się za kark. Można je przytrzymać np. gdy leżą na blacie czy niosąc podpierając ich łapy drugą ręką. Wtedy włącza im się instynkt kocięta i się "wyłączają". Dorosły kot waży 5-8kg, łapiąc go za kark i podnosząc w ten sposób jedyne co się zrobi to zada mu ból.

** - Niestety nie pierwszy raz. Ja rozumiem że nie jest to przyjemne. Fakt śmierdzi i w ogóle. Tylko że koty nie robią takich rzeczy ze złości, a chcą przekazać wiadomość. Wciąż próbuję dojść co jest nie tak z moim kotem. Może stres? Może coś z nim nie tak fizycznie?

*** - Nie jest to pierwsza sytuacja gdy kot mu przeszkadzał. Niedługo po tym jak się wprowadził narzekał że kot miauczy. No wow szokujące. Oczywiście że miauczy bo to kot i tak daje znać niewolnikom że potrzebuje uwagi.

**** - Wstawienie kuwety to jak zagarnięcie problemu pod dywan. Ok nie narobi na podłogę zrobi to do kuwety. Kwestia w tym czemu to robi. To jak leczyć objawy, a nie chorobę. Jeśli znajdzie się przyczynę i się ją rozwiąże to problem zniknie.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (31)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…